Polak, który wychował się w Dani, ukończył prestiżową szkołę muzyczną, przez dłuższy czas prowadził bar w Kopenhadze, dziś jest rozpoznawalny dla wielu w Polsce za specyficzny styl. Jego muzyki nie da się zaszufladkować, wpisać w jedną kategorię. Czesław czerpie garściami z folka, rocka czy jazzu, wszystko to urozmaicając oryginalnym poczuciem humoru.
I taki też był niedzielny koncert w sali słupskiej filharmonii. Czesławowi udało się rozbawić słupską publiczność bez problemu, nie tylko dzięki ironicznym tekstom piosenek ale opowieściami, którymi raczył słupszczan pomiędzy piosenkami. Czesław opowiadał publiczności nieco o swoim życiu, o swoich opiniach na temat muzyki i innych swoich obserwacjach.
Można powiedzieć, że Czesław wraz ze swoją grupą opanował na półtorej godziny salę filharmonii. Błyszczał na scenie jego talent do dialogu z publicznością. Dał się w Słupsku poznać jako człowiek z lekkim dystansem do samego siebie i muzyki w ogóle, a z drugiej strony zaprezentował naprawdę dobry repertuar.
To oczywiście najważniejsza część koncertu: jego piosenki, te bardziej znane i mniej. Na koniec nie mogło zabraknąć tej najważniejszej, dzięki której Czesław zdobył rozgłos, czyli "Maszynki do świerkania".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?