Czy wystarczy pieniędzy na referendum dla tarczy?

"Czy jesteś za lokalizacją elementów amerykańskiego systemu przeciwrakietowego w miejscowości Redzikowo (położonej na terenach gminy Słupsk), graniczącej bezpośrednio z miastem Słupsk?". Takie pytanie na referendalnej karcie mają przeczytać mieszkańcy Słupska już we wrześniu. Odpowiedzieć można tylko "tak" lub "nie".

- Nic - nie ukrywa wnioskujący o nie radny Krzysztof Kido. - Referendum nie jest wiążące. Da za to nam legitymację w staraniach o rekompensaty. Projekt uchwały autorstwa przewodniczącego dwuosobowego Klubu Radnych KWW Robert Biedronia o realnych kosztach nie wspomina. Wzmiankuje jedynie o ich pokryciu z budżetu miasta. Jednak w praktyce na jego organizację miasto może wydać nawet 200 tysięcy złotych.

Zobacz także: Referendum o tarczy antyrakietowej w radzie

- Nie bądźmy małostkowi. Nie chce pan chyba oszczędzać na kwestiach bezpieczeństwa - mówi Kido. - To nie jest tak, że ja jestem przeciwko tarczy. Ja tylko chcę, aby można było się wypowiedzieć co do jej lokalizacji. Przecież baza ma zostać zlokalizowana sześć kilometrów w linii prostej od śródmieścia. Dodajmy, że słupskie referendum miałoby się odbyć tego samego dnia co ogłoszone przez Bronisława Komorowskiego referendum w sprawie JOW-ów.

- Co oznacza, że jeśli nadzór wojewody nie odrzuci tego projektu, będziemy musieli zorganizować je w innych pomieszczeniach niż to ogólnopolskie - przyznaje Beata Chrzanowska, szefowa słupskiej rady miejskiej. - Czyli z udziałem innych członków komisji, z innymi urnami, laptopami i obsługą.

Logistycznie takie zadanie może być trudne do zorganizowania. Tak uważa Witold Niemkowicz, p.o. dyrektora Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Słupsku. Przypomnijmy, że lokalizacja amerykańskiej bazy antyrakietowej jest już przesądzona. Jej budowa ma rozpocząć się w przyszłym roku. Gotowość operacyjną tarcza w Redzikowie ma uzyskać dwa lata później.