W czwartek po południu pan Jerzy spacerował ul. Mochnackiego na słupskim osiedlu Batorego. W tym czasie na pobliskim trawniku biegał pies bez smyczy. Zwierzak właśnie się załatwiał.
- Właściciel stał kilkadziesiąt metrów dalej i w ogóle nie przejmował się tym, że łamie przepisy, bo przecież w tym miejscu nie wolno wyprowadzać psów bez smyczy. Należy natomiast sprzątać po zwierzakach - mówi pan Jerzy.
Nasz czytelnik zauważył jednak patrol straży miejskiej. Postanowił poinformować funkcjonariuszy o tej sytuacji. Mężczyzna twierdzi, że strażnicy nie zainterweniowali.
- Radiowóz przejeżdżał obok mnie i obok tego psa. Pokazałem strażnikom na zwierzaka i na jego właściciela, który stał przy poczcie - mówi słupszczanin. - Strażnicy odjechali kawałek, potem zawrócili, znowu podjechali i spokojnie przyglądali się całemu zdarzeniu. Nawet na chwilę nie wysiedli z radiowozu.
Mężczyzna zwrócił uwagę strażnikom, że nie wykonali tego, co do nich należy.
- Gdy właściciel z psem już sobie poszedł, strażnik potwierdził, iż widział, że "pies s**ł". Kazał mi też powiedzieć, gdzie teraz jest te mężczyzna. Rozmawiał ze mną przez otwartą szybę w drzwiach samochodu - twierdzi pan Jerzy. - Gdy powiedziałem funkcjonariuszom, że o sprawie poinformuję komendanta straży miejskiej i urzędników z ratusza, usłyszałem, że mogę się poskarżyć nawet do Warszawy.
Nasz czytelnik zadzwonił więc do przełożonego strażników i urzędu miejskiego.
- Nie bardzo było tam z kim porozmawiać. W straży miejskiej poinformowano mnie tylko, że komendanta nie będzie do końca tygodnia. W końcu jednak zadzwoniła do mnie pani sekretarz miasta i powiedziała, że poinformuje o sprawie komendanta straży miejskiej - mówi słupszczanin. - Mam nadzieję, że strażnicy poniosą konsekwencje. Potraktowali mnie jak jak intruza, który śmiał zawrócić głowę funkcjonariuszom.
Waldemar Fuchs, komendant Straży Miejskiej w Słupsku, wczoraj rano rozmawiał telefonicznie z naszym czytelnikiem.
- Jeszcze w poniedziałek zażądam wyjaśnień od strażników. Skonfrontujemy ich wersję wydarzeń z tą, którą przedstawił słupszczanin. Sprawdzimy też notatki służbowe - zapowiada komendant Waldemar Fuchs. - Jeśli potwierdzi się wersja pana Jerzego, będzie to oznaczać, że strażnicy zachowali się nieprofesjonalnie i zostaną ukarani dyscyplinarnie. Ja już tego pana przeprosiłem za to zdarzenie. Do takich sytuacji, jak ta przedstawiona przez niego, nie może dochodzić. Strażnicy mają obowiązek podejmowania interwencji. Nie mogą lekceważyć sygnałów, które otrzymują od mieszkańców.
Przypomnijmy, że właściciel psa może zapłacić mandat w wysokości 50 złotych, jeśli nie posprząta po nim odchodów, i aż 200 złotych, jeśli spuści zwierzaka ze smyczy poza wyznaczonymi miejscami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?