- Słupsk może śmiało pretendować do najbardziej zaśmieconego miasta w Polsce - pisze w liście skierowanym do redakcji Mikołaj Radomski, etnograf i były dziennikarz, który do Słupska przyjechał ze Szczecina.
Zobacz także: Dzikie wysypisko w Słupsku. Kiedyś były tu ogródki, dzisiaj to śmietnisko
Na tak postawioną diagnozę ma dowody w postaci załącznika z serią zdjęć. Wszystkie zrobione w niedzielne popołudnie na ulicy Kasprowicza, Przemysłowej, Szarych Szeregów i w pobliżu zamku. Widać na nich worki foliowe, papier i szkło zalegające pod mostem Zamkowym. Sąsiedni kosz na śmieci jest przepełniony, a kartonowe pojemniki i odpadki, które powinny trafić do kosza, przebijają się też przez kępy traw.
- Tak jest niemal na każdym zielonym skwerku w centrum miasta - zauważa Radomski. - W sercu miasta są miejsca, które chyba od lat nie były sprzątane. Niewiele lepiej wygląda sytuacja w Parku Kultury i Wypoczynku. Brakuje śmietników na ulicach. Z tych, które są, śmieci wysypują się na zewnątrz. O woreczkach na psie odchody przy śmietnikach można tylko pomarzyć. A psie kupy są nieodłącznym elementem każdego trawnika w centrum.
Nie lepiej jest na ulicy Dąbrówki, którą w poniedziałek sfotografował nasz reporter. Siedem worków skrywa się w ogołoconych z liści krzakach, a wzdłuż pasa drogowego kwitną butelki, papierki, kawałki folii, kartony i puszki. Podobnie jest na ulicy Lotha.
Wysypisko urządzono sobie też na ul. Leśnej i w pobliskim Lasku Północnym. W tym pierwszym miejscu uwieczniliśmy starą kanapę. W drugim natrafiliśmy na rozłożoną w środku lasu czerwoną wykładzinę. Obok ktoś wyrzucił stertę styropianu, kawałki blachy i elementy PCV.
Ten krajobraz stał się zresztą powodem poniedziałkowej interpelacji jednego z miejskich radnych. Maciej Maraszkiewicz napisał, że pokazuje to z jednej strony, że niestety sami mieszkańcy nie dbają o przyrodę, z drugiej - tereny Lasku Południowego zostały zapomniane przez służby miejskie odpowiedzialne za porządek. Radny zwrócił się do prezydenta o pilną interwencję w tej sprawie, nadmieniając, że są to tereny bardzo licznie odwiedzane przez naszych mieszkańców.
Tymczasem urzędnicy z Zarządu Infrastruktury Miejskiej i Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w sprawie tych konkretnych wysypisk rozkładają ręce. Śmietniska uwiecznione na zdjęciach to tereny należące do prywatnych właścicieli.
- Na bieżąco monitorujemy stan czystości miasta i trzeba przyznać, że największy problem jest z terenami prywatnymi, gdzie kończy się to ciągłymi interwencjami straży miejskiej - mówi Marcin Grzybiński, zastępca dyrektora ZIM. - Powiadomimy straż miejską, która ustali właściciela i wezwie do posprzątania terenu. Jeśli to nie pomoże, straż wystawi mandaty.
Kara za nielegalne wysypisko to maksymalnie 500 zł. Jak się okazuje, pracy ze śmieciami jest sporo, bo tylko w poprzednim roku słupscy strażnicy wystawili około 300 pisemnych wezwań i skontrolowali 378 posesji. Jak mówi Waldemar Fuchs, komendant Straży Miejskiej w Słupsku, po interwencjach tereny są sprzątane, choć niektóre miejsca są problemowe.
Tak jest w przypadku terenu położonego przy ul. Przemysłowej, którego właściciel wzywany był już kilkakrotnie. ZIM na sprzątanie i zimowe porządki zaplanował 3,9 mln zł. Cały Słupsk podzielony jest według kilku standardów i trzech stref, za które odpowiada słupskie PGK, Eco Plan, PGK i Ogrody S.C. W zależności od strefy sprząta się tam raz, dwukrotnie lub czterokrotnie w tygodniu. Ale w weekendy nie sprząta się wcale.
ZIM osobne umowy podpisuje na utrzymanie czystości na przystankach, na cmentarzach, w parkach i lasach. To już koszt około 1,3 mln zł. Najbardziej pracochłonne i kosztowne są likwidacje dzikich wysypisk czy usuwanie śmieci komunalnych z terenów publicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?