Pan Dariusz ze Słupska wraz z rodziną i znajomymi często odwiedza Park Wodny w Redzikowie.Twierdzi, że jedna z zabawek - zjeżdżalnia w kształcie słonika - jest niebezpieczna dla dzieci.
- Jest źle wyprofilowana i podbija dzieci, które się na niej bawią. Maluchy mogą uderzyć się w głowę - alarmuje pan Dariusz. - Końcówka zjeżdżalni nie jest przymocowana do dna basenu. W te szpary dzieci mogą bez problemu włożyć przez przypadek dłoń lub stopę. A wtedy dochodzi do zranień.
Nasz czytelnik twierdzi, że urazy przydarzyły się wielu dzieciom, w tym jego córce i jeszcze jednemu maluchowi z jego rodziny.
- Rok temu końcówka zjeżdżalni otarła piętę mojej córce. Podłożyła ona stopę pod tę zabawkę, a inne dziecko w tym czasie z niej zjeżdżało - opowiada słupszczanin. - Potem ta zjeżdżania przycięła dłoń mojemu dziecku, a także kuzynowi mojej córki. Chłopiec obił tam sobie kiedyś głowę. A słyszałem, że kiedyś doszło tam nawet do wstrząśnienia mózgu u dziecka. Oczywiście zgłaszałem problem wielokrotnie kierownikowi basenu i ratownikom.
Kierownik bagatelizuje sprawę, twierdząc, że zabawka ma wymagane atesty. Jego zdaniem problemu więc nie ma. Tymczasem od ratowników dowiedziałem się, że nie ma dnia, aby coś się na tej zjeżdżalni dzieciom nie przytrafiło. Moim zdaniem ta zabawka jest po prostu niebezpieczna.
Pan Dariusz dodaje, że kierownik basenu miał nawet zakazać ratownikom wpisywania wszystkich interwencji na tej zabawce.
Z zarzutami i opiniami słupszczanina nie zgadza się Roman Wójcik, prezes Ośrodka Sportu i Rekreacji Gminy Słupsk, który zarządza Parkiem Wodnym w Redzikowie.
- Ani ja, ani kierownik basenu nie słyszeliśmy o wstrząśnieniu mózgu u dziecka, o którym mówił ten pan - twierdzi Roman Wójcik. - Słonik to zjeżdżalnia dla najmłodszych dzieci, do siódmego roku życia. Wystaje nieco ponad metr nad lustro wody, a dla bezpieczeństwa dzieci zjeżdżalnia opiera się o dno basenu. To nie jest żadna ekstremalna atrakcja, ale łagodna zabawka. Cieszy się ogromnym powodzeniem wśród najmłodszych dzieci. Podobne zabawki są w niemal wszystkich akwaparkach.
Prezes OSiRGS dodaje, że ratownicy faktycznie nie wpisują wszystkiego do swojego dziennika pracy.
- Nie chodzi tu jednak o wypadki czy różne interwencje medyczne, ale o drobne rzeczy, na przykład wymianę przepalonej żarówki na basenie - zapewnia Roman Wójcik.
Zapowiada również, że poprawi stan bezpieczeństwa bawiących się na zjeżdżalni dzieci.
- Nie może dochodzić do sytuacji, aby dzieci przebywały w okolicach lądowni, czyli zakończenia ślizgawki, gdy ktoś właśnie z niej zjeżdża - mówi prezes Roman Wójcik. - Zwrócę uwagę ratownikom, aby nie dopuszczali do podobnych zdarzeń.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?