– Truskawki to ulubione owoce mojej 9-letniej córki – mówi Natalia Bordycz, którą spotkaliśmy w sklepie warzywnym w Słupsku. – Urodziła się 1 czerwca i co roku na tę okazję przygotowywałam tort z bitą śmietaną i truskawkami. Tyle że w tym roku nie mogę ich znaleźć. Widziałam tylko te importowane, ale ich nie chcę.
Naszych truskawek jeszcze nie ma. Plony też zapowiadają się fatalnie. Nieurodzaj dotknął plantatorów spod Słupska, Lęborka, Miastka i z miejsca, gdzie w regionie jest ich najwięcej – na Kaszubach – w okolicy Kościerzyny, Kartuz i Bytowa.
– Pierwsze zbiory planuję na drugą połowę czerwca – wyjaśnia Irena Cybula, plantatorka z Kamienicy Szlacheckiej, członek stowarzyszenia Kaszubskich Producentów Truskawek. – Jest za zimno, by owoce dojrzały. Nie ma warunków, by przeprowadzić opryski. No i trzeba się spodziewać pleśni, bo na polach jest mokro. Plony będą mizerne. Wyprą nas z rynku truskawki z Holandii i Chin.
Jak twierdzi pani Irena, już w ubiegłym roku do portu w Gdańsku trafiały olbrzymie dostawy tych owoców właśnie z Chin. – Nie wiem, jakie mają koszty uprawy, że opłaca im się je eksportować. Czy chciałoby się zbierać truskawki z pola za złotówkę za koszyk? Przecież my w ubiegłym roku w skupie dostawaliśmy 2,5 złotego. A w sklepie kosztowaly kilkukrotnie więcej. My dostajemy marne pieniądze. A gdzie koszty uprawy, oprysków. Teraz z truskawek nie da się wyżyć, ktoś z rodziny musi pracować gdzie indziej – dodaje. Słowa pani Ireny potwierdza Zygmunt Jażdżewski z Chmielna. Owoców nie ma, może pojawią się pod koniec czerwca. Będą opóźnione o jakieś trzy tygodnie. Dopiero zaczynają kwitnąć. Było za zimno, by mogły się zawiązać owoce. Do tego zima zrobiła swoje. Krzaki są słabe, owoce będą mizerne – zapowiada Jażdżewski. Podkreśla też, że osób uprawiających truskawki jest coraz mniej.
– Kiedyś to było zagłębie tych owoców – mówi. – Prawie wszyscy uprawiali truskawki. Teraz nieliczni. To przede wszystkim wina niskich cen w skupach. Owoców będzie mało, w sklepach będą drogie, a nam i tak nie da się zarobić. Bo hurtownie sprowadzą je z zagranicy. To tak jak ze świniami, w skupie za kilogram rolnik dostaje 2,8 złotego, a w sklepie wieprzowina jest droga. Jeszcze trochę to u nas nikt nie będzie uprawiał truskawek. Witold Jutrzenka spod Lipnicy również przekonuje, że na jego polu truskawek nie ma.
– Nie wiem, skąd są w sklepach – mówi. – Nie sądzę, by były to nasze.
Na to pytanie odpowiada Jażdżewski. – U nas w kierunku Brodnicy przy drogach stoją ludzie i już sprzedają truskawki – mówi. – To nie są owoce z naszych upraw. Wciskają je jako polskie za 18 złotych za kilogram. Myślę, że przywieziono je z Chin. W przetwórni owoców Megafrut w Bytowie potwierdzają, że truskawek u nich jeszcze nie ma. W słupskich i lęborskiej hurtowniach truskawki są. Handlowcy twierdzą, że to owoce polskie. – Sprzedajemy po 18 złotych za dwa kilogramy – mówi Teodozja Dąbrowska
ze słupskiej hurtowni Sezam. Hodowcy jednak zaprzeczają.
– U nas truskawek nie ma – mówią. – Te, które są, mogą pochodzić z zagranicy. Nie ma co liczyć też na truskawki z południowej Polski, bo spore plantacje zostały zalane. Największe znajdowały się w województwie lubelskim, mazowieckim i świętokszystkim.
Józef Jaszewski z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Bytowie radzi tylko plantatorom, by nie ignorowali szarej pleśni truskawek. – Jest idealna pogoda na jej rozwój. Trzeba zastosować opryski – mówi.
Jeśli pogoda nie poprawi się, ceny truskawek będą nadal wysokie.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?