Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla słupskiej "Solidarności" wprowadzenie stanu wojennego było kompletnym zaskoczeniem

Michał Kowalski, Julia Markowska
Żołnierze przed koszalińską siedzibą Polskiego Radia.
Żołnierze przed koszalińską siedzibą Polskiego Radia. Archiwum ZR "S” w Koszalinie
TV ujada jak zły pies. Wszyscy czekamy w napięciu - zanotowała w swoim pamiętniku Anna Bogucka-Skowrońska, późniejsza senator RP.

Stan przed burzą

Jeszcze 10 grudnia 1981 roku w Zamku Książąt Pomorskich w Słupsku odbyło się spotkanie z Bronisławem Geremkiem, ekspertem Komisji Krajowej "Solidarność". Sala pękała w szwach. W Wyższej Szkole Pedagogicznej trwało pogotowie strajkowe.

MSW czekało za to w pełnej gotowości. Według badań IPN już 15 października 1980 r. komendy wojewódzkie MO otrzymały z centrali MSW telefoniczne polecenia nadesłania w trybie natychmiastowym wykazów osób przewidzianych do "izolacji" w przypadku "stanu poważnego zagrożenia".

Esbecja miała agentów we władzach słupskiej "S". Do dziś nie wiemy, kim był (była) na przykład TW "Jola", który 3 grudnia 1981 roku nagrywał Wałęsę podczas narady Prezydium Komisji Krajowej i przewodniczących zarządów regionów NSZZ "Solidarność" w Radomiu. Ostrzejsze wypowiedzi wyemitowano później w radiu, m.in. wałęsowskie "będzie szczękanie po zębach". "Jolę" prowadził sam zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Słupsku - pułkownik Teodor Mańkowski. Agent dostarczał informacji SB już podczas I Krajowego Zjazdu Delegatów "S" w Gdańsku w sierpniu 1980 roku.

Godzina zero

Notatnik Boguckiej-Skowrońskiej, 13 grudnia 1981 r. "Godz. 0 min. 13. Trzech funkcjonariuszy MO przybywa do domu, stwierdzają, że jest wojna i wręczają mi decyzję o internowaniu. Szok. Każą wziąć coś do jedzenia, biorę bochenek chleba. Coś ciepłego - biorę trzy swetry. Nie biorę zmiany bielizny ani innych potrzebnych rzeczy...."

Decyzja nr 55 CB 00383 komendanta wojewódzkiego MO w Słupsku: "Uznając, że pozostanie na wolności zagrażałoby bezpieczeństwu Państwa i porządkowi publicznemu przez to, że może być inspiratorem wrogich działań przeciwko PRL, postanawia się internować Annę Teresę Bogucką-Skowrońską i umieścić w ośrodku odosobnienia w Strzebielinku."

W byłym województwie słupskim według różnych danych internowano od 40 do 63 osób.

Walczyli o przetrwanie

W Koszalinie w pierwszych dniach stanu wojennego internowano 26 działaczy "S". Często byli to ojcowie i mężowie, którzy osierocili na kilka lub kilkanaście miesięcy swoje rodziny. A codzienne życie było wtedy wyjątkowo ciężkie. Zwykłe zakupy nastręczały olbrzymich problemów, gdyż w sklepach nic nie było.

Pani Anna została sama z trójką małych dzieci. Dzisiaj o tym okresie mówi z niechęcią i nie chce ujawniać nazwiska. - Byłam przerażona, nie wiedziałam, co stanie się z moim mężem - wspomina. - Musiałam jednak radzić sobie z codziennością. Dzieci trzeba było zaprowadzić do przedszkola i żłobka, miałam nocne dyżury. Na szczęście wspierała mnie wtedy moja rodzina oraz ludzie opozycji i kościoła, o których istnieniu wcześniej nawet nie wiedziałam.

Ryszard Janas był jednym z organizatorów pomocy dla rodzin osób internowanych. Nie tylko rzeczowej. Woził swoim samochodem żony na widzenia do Wierzchowa Pomorskiego, Darłowa, Fromborka i w okolice Gorzowa. - Pomaganie było czymś naturalnym - mówi. - Czasami nie było to proste, gdyż niektóre kobiety, co zrozumiałe, były nieufne i zastraszone.

Zdrada w szeregach

Słupska "S" nie była w stanie zorganizować się 13 grudnia. Henryk Grządzielski, działacz ze Słupska wspomina, że gdy rano 14 grudnia udał się do siedziby Zarządu Regionu, "w środku nie było nikogo, wszędzie walały się papiery".

Nikt nie podjął akcji strajkowej. W dużych zakładach zastanawiano się nad tym, 17 grudnia przyszedł jednak cios, który sparaliżował wszystkich. Wojciech Zierke, delegat na I Krajowy Zjazd Delegatów związku, przewodniczący regionu słupskiego "S", na łamach lokalnej prasy poparł wprowadzenie stanu wojennego.

Oświadczył: "Postawiłem generałowi pytanie w imieniu zawieszonego związku i związkowców, dlaczego nie w marcu, dlaczego tak późno. Zawieszam wszelkie akcje protestacyjne członków związku na terenie regionu słupskiego na czas nieokreślony i apeluję o niepodejmowanie działań naruszających dekret o stanie wojennym."

- Byliśmy wstrząśnięci - mówi Grządzielski. - Po prostu zostaliśmy rozbici psychicznie.

Słupszczanie z marginesu społecznego

30 grudnia 1981 w prasie ukazała się kolejna odezwa Zierkiego nawołująca do podporządkowania się. Tym razem podpisana także przez Andrzeja Teseckiego, Janusza Czerwińskiego, Stanisława Jereszyńskiego, Krystiana Spechta - innych członków "S". Była w tekście "Kto działa wbrew społecznym interesom". Dziennikarz (wir) pisał: "Niestety, spokój nie wszystkim jest na rękę, są bowiem jednostki, którym najwyraźniej zależy na sianiu niepokoju, zamętu, dezinformowaniu obywateli." Nazwisko dziennikarza znalazło się na liście tajnych współpracowników wyniesionej z IPN-u. Figuruje tam jako TW "Agata".

Tekst dotyczył czterech osób rozrzucających solidarnościowe ulotki. Dostali kary więzienia od roku do czterech i sześciu miesięcy. W gazecie określono ich jako "młodzi mieszkańcy Słupska z marginesu społecznego".

Ludzie wspierali się w trudnych chwilach

Jan Martini, koszaliński pianista i kompozytor, ma dzisiaj duży dystans do wydarzeń sprzed 25 lat, choć Sąd Pomorskiego Okręgu Wojskowego skazał go na karę trzech lat więzienia oraz dwóch lat pozbawienia praw publicznych za przepisywanie ulotek na maszynie do pisania.

- Choć czułem się sfrustrowany i deptany przez władzę, to w okresie stanu wojennego przeżyłem wspaniałe chwile - wspomina artysta. - Nigdy więcej nie miałem takiego poczucia więzi z innymi. Ludzie byli dla siebie serdeczni, wspierali się na wiele sposobów.

Do dziś pamięta wieczory poetycko-muzyczne w mieszkaniu Ewy Słowik. I chwile, które... były zabawne.

- Po pierwszych aresztowaniach koszalińskich działaczy do mojego domu przyszli, w celu przeprowadzenia rozmowy profilaktycznej, pracownicy SB: Henryk Żubryk, Andrzej Bittel i mój "stały opiekun" Izydor Jakubowski - opowiada Jan Martini. - Pierwsza dwójka kulturalnie zdjęła buty, natomiast Jakubowski przeprosił, że nie może, ponieważ... nie zdejmował ich od trzech dni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza