Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokładnie 33 lata temu...11 grudnia 1987 roku doszło do wielkiego pożaru w Sierznie (ZDJĘCIA)

Łukasz Szkwarek
W wyniku pożaru w Sierznie było 340 ofiar, choć nie ucierpiał przy tym żaden człowiek. Sprawą zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa, która wszczęła śledztwo.
W wyniku pożaru w Sierznie było 340 ofiar, choć nie ucierpiał przy tym żaden człowiek. Sprawą zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa, która wszczęła śledztwo. Reprodukcja Archiwum Polska Press
W wyniku pożaru w Sierznie było 340 ofiar, choć nie ucierpiał przy tym żaden człowiek. Sprawą zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa, która wszczęła śledztwo.

Wszystko zaczęło się w piątek 11 grudnia. O godzinie 23:05 dyżurny milicjant na bytowskiej komendzie otrzymał telefon o trwającym już od ponad godziny wielkim pożarze chlewni, należącej do Zakładu Rolnego w Udorpiu, będącego pod obszarem PGR Bytów. Chlewnia była murowana, pokryta eternitem i położona w centrum wsi Sierżno (taka wtedy była pisownia, jeśli chodzi o nazwę wsi).. Ogień był bardzo duży, do jego ugaszenia użyto trzech jednostek Rejonowej Straży Pozarnej oraz 7 OSP ( w tym miejscowa z Sierżna). Podejrzewam, że żaden z mieszkańców wsi nie mógł tej nocy spokojnie zasnąć – przeszkadzał im w tym pożar oraz kwik bezradnych, duszących się w płomieniach i palonych żywcem świń. Na szczęście, udało się uratować około 350 sztuk, będących w dość dobrej kondycji (zostały przewiezione do Gostkowa). Z chlewni pozostało tylko ruiny.

Następnego dnia, o godzinie 9:00 przyjechał biegły, w otoczeniu milicjantów z Bytowa i Słupska. Ustalił, że w pożarze spłonęło 340 świń, ważących od 25 do 120 kilogramów, o wartości 4 milionów złotych. Ponadto spaliły się 4 tony paszy treściwej i granulowanej, trzy parniki elektryczne (w tym jeden niesprawny), przyczepy ciągnikowe, 50 ton słomy żytniej, zalegającej poddasze. Biegły stwierdził, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej, która spowodowała spłonięcie słomy. Miała ona być przestarzała. Wartość strat oceniono łącznie na 8,5 miliona złotych.

Pożary w PGRach w latach 40 i 50 były na porządku dziennym. Niewykwalifikowana kadra, nie mająca pojęcia o gospodarowaniu; robotnicy, „zsyłani” tam za karę lub z przypadku, wszystko to powodowało niskie wyniki państwowych gospodarstw. Sytuacja zmieniła się w latach 60, kiedy to do PGRów nadchodziła nowa kadra – absolwenci wyższych rolniczych uczelni. Udawało im się opanować sytuację i wiele gospodarstw zaczęło wychodzić na prostą, starając się jakoś działać w PRL-owskich warunkach. Oczywiście, co jakiś czas zdarzały przypadki zaprószenia ognia w czasie żniw latem, jednak tak duży pożar był olbrzymim zaskoczeniem i raczej niecodzienną sytuacją w grudniu 1987 roku.

Miastko 50 lat temu. Portrety z tamtych lat - część pierwsza...

Prokuratura wszczęła więc śledztwo, sprawdzając czy ktoś mógł celowo podpalić chlewnię. Dzień po zdarzeniu wykonano szereg zdjęć, dokumentujących zdarzenie. Do sprawy włączyło się także SB, które założyło sprawę operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie Trzoda. Jak wynika z notatki w teczce, sprawa została założona na „stanowcze polecenie pułkownika Edwarda Kasperskiego”, który był wtedy zastępcą szefa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych ds. bezpieczeństwa.
Jest to dość ciekawa postać. Urodzony w 1931 roku, powoli piął się po szczeblach kariery w Opolu. W latach 70. został przeniesiony do Warszawy, gdzie pełnił kierownicze funkcję w Departamencie III, zajmując się sporządzaniem instrukcji i analiz polityczno-operacyjnych. W latach 1974/75 „opiekował” się TVP, wydawnictwami i redakcjami prasowymi w całej Polsce, następnie jako zastępca komendanta stołecznego Warszawy zajmował się m.in. inwigilacją znanego aktora Marka Kondrata. W latach 80. powrócił na Śląsk, gdzie kierował rozpracowaniem opozycji. W 1986 roku oddał się do dyspozycji dyrektora Departamentu Kadr. Rok później, w czerwcu 1987 roku, trafił do Słupska, stając się szybko jednym z czołowych esbeków w mieście. Można sądzić, że przejście do Słupska było dla niego degradacją. Pożar w Sierżnie znacznie obniżył wyniki PGR Bytów, wpływając na ujemny bilans Zakładu Rolnego w Udorpiu. Prawdopodobnie dlatego Kasperski polecił szczegółowo sprawdzić przyczyny pożaru.

Pięćdziesiąt lat minęło. Portrety mieszkańców Miastka i gości – druga część

Pięćdziesiąt lat minęło. Portrety mieszkańców Miastka i gośc...

Już w styczniu 1988 roku wkrótce jeden z oficerów SB ze Słupska wskazał braki w dokumentacji śledztwa, narzekając na brak zabezpieczenia protokołów z kontroli komisji pożarowo-technicznej. Narzekał także, że jeden z elektromonterów został „przesłuchany mało szczegółowo”. Wykluczył jednak możliwość przejęcia sprawy przez Wydział Śledczy, uważając, że brak jest przesłanek, wskazujących na „zbrodnicze podpalenie”. Rozpoczęto więc ponowne przesłuchania świadków i pracowników PGR. Tylko jedna osoba miała wątpliwości, czy faktycznie przyczyną pożaru było zwarcie wadliwej instalacji elektrycznej, tajemniczo dodała jednak, że „prawdy nigdy się nie dowiemy”. W marcu 1988 roku PGR Bytów otrzymał odszkodowania za spaloną chlewnię. Postanowiono zbudować nową, tym razem jednak miała się mieścić w Udorpiu. Ostatecznie sprawa operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie Trzoda została zakończona w czerwcu 1988 roku, stwierdzając, że nie doszło do żadnego podpalenia, a tylko nieszczęśliwego wypadku.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza