Jak się dowiedzieliśmy, wskutek kontroli w trybie natychmiastowym zawieszono pracownika gospodarczego DIK, a na urlop wysłano kierowniczkę placówki. Obydwoje obowiązuje też zakaz wstępu do siedziby DIK przy ul. Wolności.
- Przed kilku tygodniami dotarły do nas niepokojące informacje o tym, jak działają osoby związane z Domem Interwencji Kryzysowej w Słupsku. Ponieważ zależy mi na dobrej opinii na temat naszej organizacji, postanowiłam jak najszybciej zorganizować kontrolę - mówi Marzena Dobrowolska, prezes Pomorskiego Zarządu Okręgowego PCK w Gdańsku.
Tak się złożyło, że we wtorek razem z kontrolerami wewnętrznymi do siedziby DIK weszli także słupscy policjanci. Zarówno jedni, jak i drudzy rozmawiali z pracownikami oraz pensjonariuszami placówki.
- Na razie trwają działania wstępne. Jeszcze nie komentujemy tej sprawy - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji.
Zobacz także: Dom Interwencji Kryzysowej odpycha bezdomnych
- Nasza kontrola to dopiero początek. Wkrótce w Słupsku pojawi się nasza komisja rewizyjna, bo tu trzeba wyjaśnić wiele spraw - mówi natomiast prezes Dobrowolska. Dlatego na razie nie chce mówić o szczegółach, choć przyznała, że wątpliwości osób, które oczekiwały przeprowadzenia kontroli w Słupsku (skargi doszły nawet do warszawskiej centrali PCK), budził sposób postępowania kadry zarządzającej wobec pieniędzy pensjonariuszy - starszych, schorowanych osób przebywających pod stałą opieką w DIK. Często są to ludzie opuszczeni przez rodzinę, którzy z jej strony nie mogli liczyć na opiekę.
- W przypadku tych osób 70 procent emerytury szło na pokrycie kosztów utrzymania w DIK. Resztę pieniędzy powinni otrzymywać na wydatki własne. Tymczasem emerytury przejmowali od listonoszy pracownicy DIK. Moim zdaniem one nawet w części nie trafiały do pensjonariuszy - powiedział nam były pracownik DIK.
Zobacz także: Uczniowie wspomogli Dom Interwencji Kryzysowej
Według niego nieprawidłowości w tej placówce było o wiele więcej, ale ponieważ panią kierownik DIK bezpośrednio nadzoruje jej mama, to trudno coś udowodnić.
- Czy to normalne, że pani Janina Dzioba, długoletni dyrektor biura PCK w Słupsku, bezpośrednio nadzoruje pracę córki jako kierowniczki DIK? - zapytaliśmy Janusza Grocholewskiego, prezesa Zarządu Rejonowego PCK w Słupsku.
- Formalnych zakazów nie ma, ale niektórym się to nie podoba. Niestety, praca u nas jest niewdzięczna, więc trudno znaleźć odpowiednich ludzi, którzy chcieliby u nas pracować - odpowiada Grocholewski. Powiedział nam także, że wzmocniona komisja rewizyjna struktur rejonowych PCK będzie chciała dokładnie wyjaśnić wszystkie wątpliwości w tej sprawie.
- Jakaś ewidencja pieniędzy pensjonariuszy była, ale trzeba ją uporządkować i wszystko wyjaśnić. Teraz jest za wcześnie na podejmowanie decyzji personalnych. Dlatego na razie wstrzymaliśmy się z decyzjami o zwolnieniach, tylko zawiesiliśmy pracownika i urlopowaliśmy kierowniczkę - dodaje Grocholewski.
Zobacz także: Zarząd Główny PCK skontrolował Dom Interwencji Kryzysowej
Pani dyrektor w Słupsku nie odebrała wczoraj od nas telefonu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?