Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopalacze są gorsze od narkotyków. Młodzież tego nie wie

Monika Zacharzewska [email protected]
Dopalacze są gorsze od narkotyków
Dopalacze są gorsze od narkotyków Wojciech Stefaniec
Troje nastolatków trafiło do słupskiego szpitala po zatruciu dopalaczami. Czwarty, będąc prawdopodobnie pod wpływem takich specyfików rzucił się z nożem na swoją ciotkę. Zabił ją. Szumnie zapowiadana walka z dilerami tych środków kończy się fiaskiem. Dopalacze można kupić przez internet za kilka złotych.

Sami nie wiedzą, co łykają
W minionym tygodniu na słupski Szpitalny Oddział Ratunkowy trafiło trzech nastolatków zatrutych tzw. dopalaczami. Jednego z nich, 15-latka karetka pogotowia zabrała z traktu Solidarności w Ustce. W biały dzień leżał na ławce, dziwnie się zachowywał i wzywał pomocy.

- Wiemy, że to co zażył, to była ciemna kleista substancja do palenia - mówi Wojciech Bugiel ze słupskiej policji.

Terapeutom, pod których opiekę trafił po wyjściu ze szpitala, mówił, że stracił przytomność już po pierwszym zaciągnięciu się nią.
Kilka dni przed tym piętnastolatkiem na SOR trafili dwaj inni chłopcy, jeden z nich dopiero co skończył 18 lat. Tych karetka zabrała sprzed szkoły w Zaleskich koło Ustki.

Dla lekarzy ratowanie ich to prawdziwe wyzwanie.

- Zatrucie takimi toksycznymi substancjami powoduje, że z tymi ludźmi nie ma kontaktu słowno-logicznego. Byli przytomni, ale nieświadomi tego, co się wokół nich dzieje. Byli bardzo pobudzeni - mówi Hakim Aurang, ordynator słupskiego SOR-u. - Ich leczenie jest bardzo trudne, bo nie można się z nimi dogadać, dowiedzieć się, co łyknęli. Musimy więc usuwać truciznę z organizmu wszelkimi metodami. O wszystkich trzech przypadkach powiadomiliśmy policję i sanepid.

Na szczęście wszyscy trzej nastolatkowie po krótkiej hospitalizacji wyszli do domów.

- Kryminalni ustalają teraz źródło pochodzenia substancji, którymi zatruli się ci młodzi ludzie. Sprawdzają, czy wypreparowali ją sami, czy kupili od kogoś - mówi Wojciech Bugiel ze słupskiej policji. - Trzeba też sprawdzić, jaki dokładnie był skład specyfiku, czy były w nim substancje narkotyczne czy takie, które teoretycznie mogą być wprowadzone do handlu. Policjanci przesłuchują tych młodych ludzi i osoby z ich środowiska.

Tzw. szybkie testy wykrywające narkotyki w moczu nie ujawniły w nich najbardziej popularnych narkotyków. Co dokładnie zażyli nastolatkowie, mają potwierdzić badania laboratoryjne.

Czy to dopalacz pchnął do zbrodni?
Prawdopodobnie pod wpływem dopalaczy był też 17-letni słupszczanin, który pod koniec września, w kuchni domu przy ul. Bukowej, nożem zaatakował swoją ciotkę, a potem zszedł do przydomowego warsztatu samochodowego i rzucił się na wujka i jego kolegę. Po tym ataku kobieta zmarła na miejscu, a ranni mężczyźni trafili do szpitala.

Podczas prokuratorskiego przesłuchania 17-latek przyznał, że działał pod wpływem narkotyku. My natomiast dowiedzieliśmy się, że wcześniej był pacjentem ośrodka terapii uzależnień, bo zażywał właśnie m.in. dopalacze wyzwalające agresywne zachowania.

"Środki kolekcjonerskie" ciągle w obrocie
Dopalacze to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków. Do 2010 r. można było je legalnie kupić w Polsce - były sprzedawane m.in. jako przedmioty kolekcjonerskie nie nadające się do spożycia albo nawozy do roślin. Równo dwa lata temu rząd wytoczył działa przeciwko handlarzom dopalaczami.

W wakacje 2010 r. w turystycznych miejscowościach otwarto multum punktów i sklepików z tego typu środkami. Według danych Ministerstwa Zdrowia w lutym 2009 r. działały w Polsce 42 sklepy z dopalaczami, w lipcu 2010 było już ich około 260, natomiast w ramach akcji z października 2010 zamknięto ich ponad 1300.

Centrum Kryzysowe Ministerstwa Zdrowia poinformowało, że akcja zamknięcia sklepów przyniosła znaczący efekt zmniejszenia hospitalizacji na oddziałach toksykologicznych w całej Polsce. Według tych danych do 18 października 2010 było 304 hospitalizacji z podejrzeniem zatrucia dopalaczami i 18 zgonów.

Pod koniec listopada 2010 r. weszła w życie nowela ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która zakazuje produkcji i wprowadzania do obrotu produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, czyli np. dopalaczy. Dotyczy to także stron internetowych. Jednak zamknięcie punktów i firm z dopalaczami na terenie Polski nie oznacza wcale, że handel tym asortymentem został ukrócony.

- Na serwerach czeskich, holenderskich czy węgierskich jest mnóstwo sklepów internetowych z tego typu specyfikami. Są obsługiwane również w języku polskim - przyznaje Wojciech Bugiel ze słupskiej policji i przyznaje, że wobec takiej formy handlu funkcjonariusze są bezsilni. Tym bardziej, że produkty nawet na tych stronach nie są nazywane dopalaczami. Kosztują już od kilku złotych. Mają zabawne nazwy i obrazowe opisy stanów jakie wywołują. Nigdzie jednak nie znajdziemy ich składu.

Przysyłane są w bąbelkowych kopertach, a nadawca nie pisze w nazwie "sklep z dopalaczami", tak, aby rodzice nastolatka nie zorientowali się, co zamawia ich dziecko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza