Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopóki będę grał słabo, będziemy przegrywać

Rozmawiał Rafał Szymański
Przemysław Frasunkiewicz na kapitańskiej opasce miał w trakcie meczu ze Stalą imiona kontuzjowanych graczy.
Przemysław Frasunkiewicz na kapitańskiej opasce miał w trakcie meczu ze Stalą imiona kontuzjowanych graczy.
Rozmowa z Przemysławem Frasunkiewiczem, kapitanem koszykarskiego zespołu Energi Czarnych Słupsk.
Zdjecia Przemyslawa Frasunkiewicza.

Przemysław Frasunkiewicz

- Zabrakło wam pasji i wiary, aby w sytuacji, gdy czterech graczy jest kontuzjowanych, spróbować chociaż powalczyć o zwycięstwo?

- Do połowy, gdy jeszcze mieliśmy siły, jeszcze jakoś to wyglądało. Potem grając w pięciu czy sześciu przeciwko dwunastce, nie trafiliśmy paru rzutów na początku trzeciej kwarty i posypało się. Z drużyną, która dobrze zaczęła sezon, trudno się gra. Im wszystko wychodzi, są na fali. My zaczęliśmy źle, borykamy się z kontuzjami. Trudno się pozbierać, gdy goście wypracowują sobie wysoką przewagę.

- Pan, jako kapitan, powinien nadawać zespołowi ten charakter. Zabrakło Kudriawcewa, który naturalnie dyktuje drużynie rytm w obronie. Ale co się dzieje z panem?

- Sezon zacząłem tragicznie. Nie wiem, co się dzieje. Nie wiem...

- Czy to kwestia tego, że wszedł pan w sezon po przygotowaniach i udziale w grach reprezentacji Polski?

- Nawet nie wiem, czym to jest spowodowane. Czuję się fatalnie. Nie czuję pewności, nie mam szybkości. To wygląda tragicznie.

- To brzmi bardzo pesymistycznie. Jest pan jednak doświadczonym koszykarzem, to nie jest pański pierwszy sezon na takim poziomie. Gdzie w takim razie szukać trzeba rezerw albo "dna", z którego pan może się odbić?

- Nie wiem, czy to jest spowodowane psychiką, czy jakimiś niedociągnięciami mojego przygotowania fizycznego. Jestem w głębokim dołku.
Podejrzewam, że dopóki będę grał słabo będziemy przegrywać. To, że zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w tabeli, to jest głównie moja wina.

- Czy rozmawiał pan z trenerem Griszczukiem o tym, że jest pan w dołku?

- On wie i widzi, co się ze mną dzieje. Widzi, co się dzieje na meczach. Na treningach jeszcze jakoś to wygląda, potem w trakcie poważnej gry jest tragedia. Ja próbuję, walczę, staram się. Wychodzi bardzo słabo. Mam nadzieję, że przełamię się i w końcu pójdziemy do góry.

- A może to jednak przemęczenie fizycznymi treningami u słupskiego szkoleniowca?

- Nie wiem. Powinienem to wytrzymać. Od dwóch lat jestem w tym systemie ciężkich treningów i jakoś dawałem radę. A teraz jest słabo.

- Paradoksalnie zbiegło się to z chwilami, gdy kibice zrobili specjalną flagę poświęconą panu - "Viva la Franz".

- Dlatego jest mi bardzo wstyd i przykro, że tak się dzieje, że nie spełniam oczekiwań kibiców, którzy przez trzy lata pokładali we mnie nadzieję. Ja starałem się je dobrze spełniać i do tej pory jakoś mi to wychodziło. W tym roku chciałem jeszcze bardziej, a jest odwrotnie. Postaram się zasłużyć na to, żeby ta flaga miała sens.

- A jak się panu gra z Edem Scottem, jako rozgrywającym? Z Miahem Davisem wyglądało to inaczej.

- Miah dużo mnie szukał na boisku. Ed gra inaczej, za to bardzo dobrze w ofensywie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza