Do procesów dochodzi, bo Przykucki za pierwszym razem odmówił przyjęcia mandatu i zarzucił strażnikom manipulowanie dowodami w postaci zdjęć. Podejrzewa, że właśnie to rozsierdziło funkcjonariuszy.
- Teraz polują na mój samochód. Czuję się jak zwierzyna łowna - mówi słupski kierowca. Do pierwszego konfliktu doszło jesienią 2009 roku. Strażnicy zrobili zdjęcie renówki Przykuckiego, rzekomo stojącej na tym krótkim fragmencie ul. Słowackiego, na którym nie wolno parkować. Potem wezwali go do zapłacenia mandatu.
- Odmówiłem, bo w dniu, który podali, przebywałem w Ustce. Poza tym zwykle parkuję w innym miejscu. Najgorsze jednak jest to, że znak o zakazie postoju ustawiony jest tylko z jednej strony ulicy i to od tej, którą ja nie podjeżdżam pod dom.
Wjeżdżam w tę ulicę z drugiej strony, a tam przy wjeździe nie ma takiego zakazu. Nawet gdyby mieli rację, to jak mogą mi udowodnić, że wjechałem od strony z zakazem, a nie od tej, gdzie zakazu nie ma? - mówi i wyjaśnia, że właśnie dlatego odmówił mandatu. Wierzył, iż strażnicy zrozumieją swój błąd, a jeśli skierują sprawę do sądu, to że chociaż ten gruntownie wyjaśni sprawę.
- Myliłem się jednak. Sąd ukarał mnie naganą. A w międzyczasie strażnicy wnieśli do sądu dwie kolejne sprawy. Ponieważ jestem już karany, będę odpowiadał w warunkach recydywy - zżyma się Witold Przykucki.
Uzasadnienie wyroku brzmi bardzo poważnie. "Konkludując Sąd stwierdził, że obwiniony swoim zachowaniem wyczerpał znamiona czynu (...) polegającego na tym, że w dniu 13 października 2009 r. (...) urządził postój na odcinku drogi objętym zakazem zatrzymywania się" - napisała orzekająca sędzia. Co ciekawe, mimo iż de facto przyjęła, że Przykucki kłamał, składając wyjaśnienia, nie dopatrzyła się w tym okoliczności obciążającej. Poprzestała na karze nagany.
"Kara ta zdaniem Sądu uwzględnia także potrzeby w zakresie kształtowania społecznego poszanowania prawa, w szczególności wyrobi w obwinionym potrzebę przestrzegania porządku prawnego w przyszłości" - czytamy w uzasadnieniu.
- No i teraz strażnicy próbują przyłapać mnie na każdym kroku, aby zrobić ze mnie recydywistę - mówi słupszczanin.
Od strażników miejskich dowiedzieliśmy się, że na nikogo specjalnie nie polują i nie kierują się złośliwością. Twierdzą, że gdyby ten pan parkował prawidłowo, nie byłoby żadnej sprawy. Ich zdaniem trzy sprawy w krótkim okresie, to nic nadzwyczajnego, bo są i tacy, którzy w ciągu trzech lat mają już po kilkanaście spraw. A w skali roku tylko z kamer monitoringu jest około 2000 spraw o nieprawidłowe parkowanie w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?