Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dożywocie dla nich to mało

Iwona Siemińska
Katarzyna wie, co zrobi, napisze do ministra Ziobro. Nie daruje, że zabili jej Pawła.
Katarzyna wie, co zrobi, napisze do ministra Ziobro. Nie daruje, że zabili jej Pawła.
Życzenia urodzinowe Paweł usłyszał od Kasi już w niedzielę rano. Koło godziny 19 rozmawiali przez telefon. To był ostatni raz.

Mówił, że w poniedziałek zabiorą dzieciaki na spacer, kupią tort i poświętują. Poniedziałek dla Pawła nigdy nie nadszedł.

Katarzyna bardzo stara się być opanowana. Przełykane łzy sprawiają jednak, że prawie szepcze. - I jak mam teraz żyć? Jak uwierzyć, że już po wszystkim? Że Pawła nie ma...

Przypadek

Los napisał Pawłowi Irzykowi wyjątkowo przewrotny życiowy scenariusz. 32-latek z Koszalina zginął w miejscu, w którym nie miało go być. Mógł być w domu. Z Kasią i jej kochanymi dzieciakami wspólnie zdmuchiwać świeczki z urodzinowego tortu. Ale Paweł tak miał, że nie odmawiał pomocy, a kolega poprosił, żeby zastąpić go właśnie w niedzielę.

Miał poważne powody, musiał odwiedzić dom. Nie było dyskusji. Paweł wytłumaczył Kasi. Ta go zrozumiała. Na miejsce, w którym zginął, przyszedł tylko na chwilę. Pozostało mu raptem ogrodzić siatką ściągnięte z kołobrzeskiej plaży kosze. Ot, 10 minut roboty. Ale wtedy wydarzyło się to.
Wreszcie miało być normalnie

O takich jak Paweł mawiają "złota rączka". Z zawodu hydraulik, łapał się różnych zajęć. A to remont w czyimś domu, a to praca na budowie. Albo sezon w Kołobrzegu w wypożyczalni koszy i plażowego sprzętu, prowadzonej przez kolegę z koszalińskiego podwórka. Z Kasią był 9 lat. - Zdecydowaliśmy, że wreszcie zamieszkamy razem - młoda kobieta robi co może, żeby trzymać się dzielnie.

- Zbieraliśmy każdy grosz, żeby od września wynająć własny kąt. Przeglądaliśmy już oferty. Wiedzieliśmy, że przyda się każda złotówka. Stąd ten Kołobrzeg...
Pytana, co sprawiało Pawłowi przyjemność, czym zajmował swój wolny czas, Katarzyna nie zastanawia się nawet chwili:- On uwielbiał zajmować się dziećmi.

Katarzyna ma ich troje. Pięcioletnią dziewczynkę i dwóch malców: w wieku trzech lat i półtora roku. Całą trójkę Paweł pokochał jak swoje. Gdy mówili o ślubie, w planach był jeszcze ich wspólny szkrab. - Miał do dzieci świetne podejście. Wymyślał zabawy, chodził z nami na spacer. Najchętniej na Górę Chełmską. Urodziny świętowalibyśmy może tam...

Bójka

A poszło o zwykłą kratkę. Drewnianą, zamykającą dostęp do siedziska kosza. - Paweł zobaczył, że jest uszkodzona - opowiada Tomasz Matysek, pracujący w wypożyczalni obok. Po zamknięciu biznesu swojego szefa zaszedł do kolegi. - Chociaż jak teraz myślę, to właściwie zdenerwował się wcześniej. Już wtedy, gdy zobaczył, że w jednym z poskładanych koszy siedzą jacyś ludzie. "No to teraz zapłacą" - powiedział.

Zapach marihuany czuć było wyraźnie w powietrzu. Paweł podszedł. Od trzech chłopaków rozłożonych w koszu zażądał 50 zł na poczet poniesionych strat. Odmówili. Tłumaczyli, że to nie oni, że ostatecznie mogliby dać nie 50, lecz 20 złotych, żeby się nie czepiał. Poszło parę grubszych słów.

Paweł nie odpuścił. Wykręcił numer policji.

Tomasz Matysek nie widział, kto uderzył pierwszy. - Jedenz nich zaczął krzyczeć i ruszył w moją stronę. Wtedy ja trysnąłem mu gazem prosto w twarz. Szamotaliśmy się, potem widząc, jak okładają Pawła, pobiegłem mu na pomoc. Reszta też oberwała gazem, potem uciekli. W ręce policji wpadli chwilę później. W pościgu brali udział ci funkcjonariusze, których wcześniej zdążył wezwać sam Paweł.

Paweł był bity krótko. Tomasz tłumaczy, że chyba nie więcej niż parę minut. Nie zabiły go te ciosy, które dosięgły głowy, lecz kopniaki w okolice serca. Któregoś uderzenia nie wytrzymało. Gdy na miejsce zjechał lekarz pogotowia, pozostało mu tylko stwierdzić zgon.
Nieoficjalnie wiemy, że podczas przesłuchania całą winą za bójkę na plaży próbował wziąć na siebie 20- letni Konrad S. Jak było naprawdę, ustalają policja i prokuratura. Może dojdą i do tego, kto zadał ten śmiertelny cios...

W środę całą trójkę sąd osadził w tymczasowym areszcie. Trafili tam z jednakowym zarzutem: pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Za to grozi do 10 lat więzienia.

Katarzyna wie o tym, ale nie może uwierzyć: - Taki zarzut to przecież skandal! Kopali Pawła nawet wtedy, gdy leżał bez ruchu. Musieli wiedzieć, że bijąc tak, mogą zabić. To zabójcy! Dożywocie to dla nich za mało!

To byli tacy spokojni chłopcy

Osiedle, na którym mieszkali trzej młodzi zabójcy, od kilku dni żyje tragedią, która wydarzyła się niedzielnym wieczorem. "Nieszczęśliwy wypadek" mówią jedni. Ci, którzy nie znają oskarżonych, nie przebierają w słowach. - Dla takich to więzienie do końca życia - mówi jedna z mieszkanek Ogrodów.

Kim naprawdę są 20-latkowie, którzy pobili na śmierć młodego mężczyznę? - Oni naprawdę byli bardzo spokojni - zarzekają się Łukasz i Karol, koledzy podejrzanych. - Ja to byłem zdziwiony, jak przeczytałem, że Tomek był pijany.

- Przecież ja go w życiu pijanego nie widziałem- dopowiada Michał, który pracował z B. na pobliskiej budowie.

Ciotka Tomasza B. nie potrafi powstrzymać łez. - Taka tragedia - powtarza. O swoim siostrzeńcu nie powie złego słowa.

- Spokojny chłopak. Jedyne co, to wykształcenia nie miał, bo poszedł do tej szkoły mundurkowej (Zespół Szkół Morskich - dop. aut.), ale nie skończył jej. Ale niedawno pracę dostał na budowie i cieszył się, że go chcą, że tam może sobie zarobić. Myśmy się tylko martwiły z jego matką, że dziewczyny nie ma. Bo dziewczyna zawsze by go jakoś zajęła. Z kolegami by nie wychodził. Wiadomo. Trochę by wydoroślał - opowiada pani Marianna.

Pukamy do drzwi rodziców Tomka, potem rodziców Konrada. Nikt nie otwiera. - Ja za dużo o nich nie wiem, ale tyle, że to porządna rodzina, to na pewno. Chłopak to był student chyba. No i mają jeszcze młodszego syna - mówi najbliższy sąsiad Konrada S.

- To po prostu głupie, co się stało. Głupie, bo skończyło się tragedią, której nikt nie chciał. Bo oni nie byli tacy, jak ci z Frankowskiego (w grudniu kilku chłopaków z zimną krwią zabiło tam przechodnia - dop. aut.). To byli normalni ludzie, rozumie pani? - mówi rozemocjonowany Łukasz. - Zwierzęta z nich zrobili, straszne - płacze pani Marianna - A to jest tragedia i dla rodziców tego zabitego, i dla matki Tomka i tych dwóch jego kolegów. Przecież ona tak krzyczała, tak rozpaczała. On jest jej jedynym dzieckiem, wypieszczonym, wychuchanym. Straszne...

Tydzień przed tragedią Tomek poznał dziewczynę. Nie wiedziała o tym nawet jego rodzina. Wiedzieli koledzy. - Znał ją krótko - mówi Michał i dodaje: - No, ale paczek przynosić mu do więzienia nie będzie. Chyba nie zdążyła go jeszcze pokochać.
Mnożą się opowieści te prawdziwe i te nieprawdziwe.

- Podobno z chłopakami nad morze miał jechać jeszcze jakiś kolega, ale zatrzymali go w pracy. I potem, jak usłyszał, co się stało, to klęczał i płakał, dziękował Bogu, że mu wtedy szef nie pozwolił wyjść wcześniej z pracy - to pierwsza opowieść. - Podobno jeden z chłopaków dostał telefon, że ma wracać do domu, ale został z kolegami na plaży - opowieść druga. Krążą, powtarzane przez setki ust i przechodzą z domu do domu. Betonowe Ogrody huczą od powtarzanych historii.

Trzej oskarżeni, prowadzeni na wizję lokalną, wyglądali biednie. Byli w więziennych ubraniach, za dużych, powiązanych byle jak, bez pasków. Nie patrzyli w stronę gęstej widowni, ich twarze nie wyrażały żadnych emocji. Ale tylko jeden z nich, prowadzony przez policję, szepnął w stronę jednego z dziennikarzy - Przepraszam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza