Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa miesiące aresztu za szwedzkie BMW

Bogumiła Rzeczkowska
Na dwa miesiące aresztował dzisiaj słupski Sąd Rejonowy 57-letniego Andrzeja B., którego w Reblinku zatrzymali pogranicznicy
Na dwa miesiące aresztował dzisiaj słupski Sąd Rejonowy 57-letniego Andrzeja B., którego w Reblinku zatrzymali pogranicznicy Fot. Łukasz Capar
Na dwa miesiące aresztował dzisiaj słupski Sąd Rejonowy 57-letniego Andrzeja B., którego w Reblinku zatrzymali pogranicznicy.

Mężczyzna jechał skradzionym w salonie samochodowym w Szwecji BMW wartym 350 tysięcy złotych.

- Kierowca został zatrzymany we wtorek w Reblinku, przypadkowo w czasie naszych zwykłych działań, dotyczących ochrony międzynarodowych szlaków komunikacyjnych - mówi Tadeusz Gruchalla z zespołu prasowo-informacyjnego Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.

- Funkcjonariusze nie wiedzieli, że prowadzi kradzione auto. Jednak zawsze w takich sytuacjach sprawdzają w bazie danych Systemu Informatycznego Schengen, czy kontrolowana osoba nie jest poszukiwana i czy nie ma zastrzeżeń do pojazdu.

Okazało się, że BMW było już w systemie, bo fakt kradzieży, do której doszło w poniedziałek, od razu został do niego wprowadzony. Natomiast tablice rejestracyjne zostały ukradzione z zarejestrowanego w Szwecji mitsubishi.

Funkcjonariusze z Placówki Straży Granicznej w Ustce sprawdzili to od razu na miejscu. Z pomocą mobilnego urządzenia radiowego połączyli się z bazą danych SIS.
Poza tym pojazd miał na liczniku zaledwie 800 km, czyli odległość pokonaną do Polski przez Danię. Jednak Andrzej B. nie został zatrzymany na gorącym uczynku. Słupska Prokuratura Rejonowa wstępnie zarzuciła mu pomoc w ukryciu pojazdu pochodzącego z kradzieży, czyli paserkę.

- Nie ma takiego przestępstwa jak kierowanie kradzionym samochodem. Natomiast kto ukradł pojazd, to będzie przedmiotem postępowania - wyjaśnia Dariusz Iwanowicz, słupski prokurator rejonowy.

Andrzej B., rencista z Gdańska, pracuje dorywczo za granicą. Z wyjaśnień złożonych w sądzie nie wynika wprost, że przyznaje się do zarzutu. Stwierdził jednak, że "to była głupota z jego strony". Prokuratura żądała trzech miesięcy aresztowania.

- Sąd uznał, że areszt jest konieczny ze względu na obawę matactwa, ucieczki czy ukrywania się oraz zagrożenie wysoką karą - mówi sędzia Klaudia Łozyk, wiceprezes słupskiego Sądu Rejonowego. - Jednak dwa miesiące powinny wystarczyć prokuraturze do przeprowadzenia postępowania w tej sprawie.

Za paserstwo mienia znacznej wartości, czyli powyżej 200 tys. zł, grozi kara do 10 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza