Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa rozbite auta na remontowanej ul. Arciszewskiego. Zabrakło znaku zakazu ruchu

Zbigniew Marecki
Zakaz wjazdu w ulicę Arciszewskiego pojawił się dopiero po niedzielnej kolizji.
Zakaz wjazdu w ulicę Arciszewskiego pojawił się dopiero po niedzielnej kolizji. Fot. Łukasz Capar
Dwie mieszkanki ulicy Arciszewskiego w Słupsku mają rozbite samochody, bo na remontowaną ulicę wjechał pijany pirat drogowy. Dopiero potem postawiono znak zakazu ruchu.

Pani Kamilla, mieszkanka ulicy Arciszewskiego, w niedzielę około godz. 23 przeżyła horror, gdy na ulicy przed posesją, w której mieszka, zobaczyła swojego volkswagena polo, który był całkowicie zmasakrowany.

- Kupiłam go przed dwoma tygodniami. Choć został wyprodukowany w 2003 roku, był w idealnym stanie. Nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć - opowiada.

Samochód stał na remontowanej ulicy, bo z powodu wykopów pod krawężniki kierowcy nie mogli przez kilka dni wjeżdżać do swoich garaży zlokalizowanych na ich posesjach.

- Miałam to nieszczęście, że w niedzielną noc, gdy ulica nie była oświetlona, nagle wjechał w nią swoją mazdą pijany kierowca, który stracił panowanie nad kierownicą. W efekcie uderzył w mój samochód, niszcząc karoserię, chłodnicę, klimatyzację oraz lampy. Na dodatek tak silnie popchnął mój samochód, że ten siłą rozpędu wpadł na stojące za nim punto - opowiada pani Kamilla.

Kierowca mazdy próbował uciekać z miejsca zdarzenia, ale po szybkiej akcji pościgowej został zatrzymany przez policję, która teraz wyjaśnia, czy w ogóle posiada on polisę OC.

- Wiem, że to on powinien ponieść główną odpowiedzialność za wszystkie zniszczenia, ale moim zdaniem może nie doszłoby do zdarzenia, gdyby remontowana droga była właściwie oznakowana. Tymczasem zakaz wjazdu na remontowany odcinek od strony ulicy Racławickiej pojawił się dopiero w poniedziałek, po niedzielnym zdarzeniu - dodaje pechowa właścicielka volkswagena.

Zdaniem Zarządu Dróg Miejskich postawienie znaku nie ma związku z kolizją.
- W poniedziałek rozpoczęto na tym odcinku układanie masy bitumicznej, a wtedy rzeczywiście nikt na taką ulicę nie powinien wjeżdżać. Wszystko się działo zgodnie z harmonogramem - wyjaśnia Wiesław Kurtiak, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich.

Jednocześnie dodaje, że po przekazaniu drogi wykonawcy robót staje się ona placem budowy, za który całkowicie odpowiada firma realizująca inwestycję. W tym wypadku chodzi o spółkę Poldróg z Człuchowa.

- To kierownik robót decyduje, jak długo można jeździć samochodami po rozkopanej drodze. Z mojej wiedzy wynika, że remontowana droga jest ubezpieczona - podkreśla dyrektor Kurtiak. Wczoraj nie udało się nam skontaktować z kierownikiem robót. Natomiast policja i ubezpieczyciele dopiero ustalają, jaka będzie odpowiedzialność kierowcy, który doprowadził do kolizji. Już wiadomo, że straci prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza