Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa tysiące podpisów w sprawie odwołania Macieja Kobylińskiego

Zbigniew Marecki [email protected]
Jarosław Madej (pierwszy z lewej) podczas niedzielnej zbiórki podpisów w pobliżu słupskiego Tramwaju.
Jarosław Madej (pierwszy z lewej) podczas niedzielnej zbiórki podpisów w pobliżu słupskiego Tramwaju. Marcin Kamiński
W weekend zebraliśmy ponad dwa tysiące podpisów w sprawie referendum dotyczącego odwołania Macieja Kobylińskiego - zdradził nam wczoraj Jarosław Madej, pełnomocnik Grupy Inicjatywnej, chcącej odwołania prezydenta.

Zaraz też dodaje, że podpisów jest jeszcze więcej, ale nie wszystkie zebrane w ostatni weekend zostały już policzone, bo zbierają je osoby z różnych środowisk.

- Tylko w niedzielę zebraliśmy kilkaset podpisów, gdy dyżurowaliśmy w sześciu punktach w mieście: koło tramwaju przy ul. Nowobramskiej, na ul. Armii Krajowej, na Kaszubskiej, Grottgera, Romera i Zygmunta Augusta - opowiada Jarosław Madej.

Natomiast od osób, które z nim współpracują, dowiedzieliśmy się, że najgorzej zbieranie podpisów idzie w centrum miasta, gdzie ostatnie wybory na prezydenta miasta zdecydowanie wygrał Maciej Kobyliński, a o wiele chętniej pod wnioskiem podpisują się mieszkańcy nowych dzielnic.

W najbliższym czasie członkowie Grupy Inicjatywnej zamierzają się spotkać i wspólnie ustalić, gdzie konkretnego dnia będą zbierać podpisy.

Na uzbieranie ponad 7700 podpisów mają w sumie dwa miesiące.

- Teraz wystąpiliśmy do magistratu o podanie aktualnej liczby uprawnionych do głosowania w mieście, bo musimy uzbierać podpisy 10 procent tych osób. Chcemy zebrać podpisy z naddatkiem, aby spokojnie zanieść listy do weryfikacji przez sędziego komisarza wyborczego - tłumaczy Jarosław Madej.

Nie ukrywa, że jest oburzony wypowiedzią prezydenta Słupska w TV Słupsk, który mówił, że będą sprawdzane piny towarzyszące podpisom.

- Oczywiście chodziło o numery pesel, które znajdują się na każdym dowodzie osobistym. Ta wypowiedź została odebrana przez wiele osób jako sugestia, że podpisy pod wnioskiem będą sprawdzane w ratuszu. A to nie jest prawda, bo oddamy je do biura sędziego komisarza i do magistratu nie trafią, więc nie ma powodu do obaw - podkreśla Madej.

Jego słowa potwierdza sędzia Andrzej Jastrzębski, komisarz wyborczy w Słupsku.

- Istotnie podpisy zebrane pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum trafiają do mojego biura. Tam są przeze mnie weryfikowane i są przechowywane. Nigdy nie trafią do ratusza - podkreśla sędzia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza