Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwadzieścia lat temu w biurze Komitetu Obywatelskiego znaleziono podsłuch. Ostatnie podrygi SB w Słupsku

Fot. Archiwum Jerzego Lisieckiego
9 maja 1989 - Jerzy Lisiecki trzyma w rękach znaleziony podsłuch.
9 maja 1989 - Jerzy Lisiecki trzyma w rękach znaleziony podsłuch. Fot. Archiwum Jerzego Lisieckiego
20 lat temu o godzinie 16 w Biurze Wyborczym Komitetu Obywatelskiego w Słupsku wykryto podsłuch założony przez Służbę Bezpieczeństwa.

- Mieliśmy sygnały, że coś jest nie tak - opowiada po latach Jerzy Lisiecki, ówczesny kierownik BW. Sygnałów było kilka. W Wojewódzkim Domu Kultury zatrudniono nowego portiera - mimo oficjalnego braku etatów. Był nim Roman Dąbrowski, emerytowany funkcjonariusz bezpieki.

W nocy przed 9 maja do biura przywieziono materiały wyborcze, w środku paliło się światło, ale nikt drzwi nie otworzył. Dodatkowo portierki poinformowały członków "S" z rana, że na meblach widać było biały nalot.

O 15 członkowie "S" zaczęli kuć ścianę. W środku znaleźli kable i rurkę. Wezwany elektronik - Andrzej Łączyński, stwierdził, że to urządzenie podsłuchowe. - Znajdowało się bezpośrednio nad moją głową.

Sprawa trafiła do prokuratury. W specjalnym oświadczeniu słupski KO "S" napisał: "założenie podsłuchu elektronicznego narusza i urąga podstawowym prawom konstytucyjnym i zasadom wyborczym. Jest przejawem podstępnej walki służb pozostających w dyspozycji państwowej władzy z opozycją solidarnościową".
Podsłuch był zamontowany na liniach telefonicznych. Prokuratura złożyła wniosek o umorzenie postępowania, ponieważ uznała, że było wykonane z powodów politycznych, a 29 maja Sejm przyjął ustawę o amnestii. Sąd Rejonowy w Słupsku umorzył postępowanie (sędzia Teresa Makowska-Kosiec). Decyzję podtrzymał Sąd Wojewódzki (Stanisław Ramotowski, Hanna Maciejewska-Mystek, Andrzej Dymalski).

Sąd Najwyższy zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. W jego toku ujawniono funkcjonariuszy SB biorących udział w operacji. Byli nimi: Andrzej Bućko i Jerzy Koszałka.

Jednak ówczesny minister spraw wewnętrznych - generał Czesław Kiszczak nie zwolnił ich z tajemnicy służbowej, by mogli zeznawać jako świadkowie w sprawie. Ostatecznie 17 lutego 1992 roku ponownie umorzono sprawę z powodu niewykrycia sprawców.

Być może dojdzie do tego po latach. Według historyka Igora Hałagidy z gdańskiego Instytutu Pamięci Narodowej, w zasobach instytutu odnaleziono teczkę tej operacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza