Jak do tego doszło
Jak do tego doszło
Mirosław R. został zatrzymany do kontroli drogowej o północy 15 listopada ubiegłego roku w Węgorzynku. Kiedy dmuchnął w alkomat wyszło, że ma 1,6 promila alkoholu. Drugi raz nie chciał poddać się badaniu, funkcjonariusze zawieźli go więc do szpitala na pobranie krwi. Tam dyrektor wyrywał się policjantom. Ci musieli użyć siły fizycznej, aby pielęgniarka pobrała próbkę. Badanie krwi wykazało 1,7 promila alkoholu.
Rozprawa była krótka, bo niespełna godzinna. Nie przesłuchano żadnych świadków. Marcin Krysa, obrońca Mirosława R. wnosił o warunkowe umorzenie postępowania. Zaproponował też, że jego klient zapłaci trzy tysiące złotych na dowolnie wskazany przez sąd cel.
- Oskarżony nigdy wcześniej nie naruszył porządku prawnego. Proszę, aby nie przekreślać jego dorobku życiowego. To, co się zdarzyło, ma incydentalny charakter - przekonywał obrońca, który dołączył do akt wiele pozytywnych opinii o dyrektorze.
Sam Mirosław R. po raz kolejny powiedział, że bardzo żałuje tego się stało. - Wypiłem u znajomego kilka piw. Dostałem od żony telefon, aby wracać, bo źle się czuła. Wsiadłem i pojechałem. To był impuls. Nie nadużywam alkoholu. Proszę, aby sąd dał mi szansę - mówił Mirosław R.
Sędzia Bogdan Kostyk w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że stopień szkodliwości społecznej czynu Mirosława R. jest znaczny.
- Te laurki, listy pochwalne, to za mało - mówił sędzia. - Ilość alkoholu była znaczna. Odległość, którą pokonał też była znaczna. To droga krajowa, ruchliwa trasa. Oskarżony swoim postępkiem stworzył zagrożenie dla innych użytkowników dróg.
Jeśli orzeczenie uprawomocni się, Mirosław R. straci prawo do wykonywania zawodu nauczyciela. Zgodnie z przepisami osoba karana za przestępstwo umyślne nie może nauczać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?