Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor MZOZu będzie tłumaczył, dlaczego lekarze nie dyżurowali w słupskich przychodniach

Zbigniew Marecki [email protected]
Lekarze nie dyżurowali w święta w słupskich przychodniach
Lekarze nie dyżurowali w święta w słupskich przychodniach Fot. Archiwum
Jerzy Iwaszko, dyrektor Miejskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej, będzie wyjaśniał, dlaczego w świąteczną niedzielę w miejskich przychodniach nie dyżurowali lekarze. Już rozmawiał na ten temat w ratuszu.

Zgodnie z umową, którą słupski MZOZ podpisał z Narodowym Funduszem Zdrowia, w niedziele i święta lekarz powinien dyżurować w dwóch miejskich przychodniach. Tymczasem w wielkanocną niedzielę w ciągu dnia żaden doktor nie dyżurował, ani w przychodni przy ul. Tuwima, ani w przychodni przy ul. 11 Listopada. W pierwszym przypadku wyznaczony lekarz zachorował, a w drugim - dyrekcja MZOZ nie znalazła chętnego do pełnienia dyżuru.

W rezultacie pacjenci, także spoza miasta, udawali się na pogotowie, do izby przyjęć w szpitalu lub do lekarzy, którzy dyżurowali w prywatnych przychodniach. Wojciech Lewenstam, współwłaściciel Prywatnego ZOZ-u "Lekarz domowy" i zarazem przewodniczący Komisji Zdrowia w słupskim magistracie, uważa, że taka sytuacja jest niedopuszczalna. O swoich zastrzeżeniach poinformował Mariolę Rynkiewicz-Gończ, dyrektora Wydziału Zdrowia w słupskim magistracie.

- Obowiązkiem MZOZ-u jest zapewnienie pełnej opieki pacjentom. Zgodnie z umową z NFZ. Na pewno wyciągniemy konsekwencje wobec dyrekcji MZOZ, ale najpierw muszę uzyskać oficjalne wyjaśnienia ze strony dyrektora Iwaszki - powiedziała nam dyrektor Mariola Rynkiewicz-Gończ.

Wcześniej o tym, dlaczego w wielkanocną niedzielę zabrakło lekarzy dyżurnych w miejskich przychodniach rozmawialiśmy z Marią Mazur, naczelną pielęgniarką MZOZ-u. Od niej dowiedzieliśmy się, że to była sytuacja awaryjna. Okazało się bowiem, że młode lekarki, które na co dzień dyżurują w przychodniach, pojechały na święta do swoich rodzin w Katowicach i Lublinie. Tymczasem lekarz, który w ciągu dnia jedną z nich miał zastępować w przychodni przy ul. Tuwima, zachorował. Natomiast dyżuru w przychodni przy ul. 11 Listopada nie udało się obsadzić, bo żaden lekarz nie chciał przyjść na dyżur.

- Poradziliśmy sobie w ten sposób, że korzystaliśmy z konsultacji lekarzy z pogotowia ratunkowego albo odsyłaliśmy pacjentów na dyżur nocny, bo ten był obsadzony - tłumaczyła nam Maria Mazur, podkreślając, że NFZ akceptuje rozwiązania awaryjne.

Z kolei z nieoficjalnych rozmów z lekarzami spoza przychodni wynika, że nawet gdyby przyszli na dyżur, to i tak nie mogliby wypisywać pacjentom recept z ulgami, bo mogą to zrobić jedynie ci, którzy są na stałe związani z przychodnią i posiadają odpowiednie zgody.

- To nie jest argument, bo przecież lekarz mógł przyjąć pacjenta i poprosić o przyjście po receptę na nocny dyżur, kiedy przyjmował już lekarz ze wszystkimi uprawnieniami - odpowiada dyrektor Rynkiewicz-Gończ.

Wydział Zdrowia Urzędu Miejskiego czeka teraz na oficjalne wyjaśnienia dyrektora Iwaszki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza