Zgodnie z umową, którą słupski MZOZ podpisał z Narodowym Funduszem Zdrowia, w niedziele i święta lekarz powinien dyżurować w dwóch miejskich przychodniach. Tymczasem w wielkanocną niedzielę w ciągu dnia żaden doktor nie dyżurował, ani w przychodni przy ul. Tuwima, ani w przychodni przy ul. 11 Listopada. W pierwszym przypadku wyznaczony lekarz zachorował, a w drugim - dyrekcja MZOZ nie znalazła chętnego do pełnienia dyżuru.
W rezultacie pacjenci, także spoza miasta, udawali się na pogotowie, do izby przyjęć w szpitalu lub do lekarzy, którzy dyżurowali w prywatnych przychodniach. Wojciech Lewenstam, współwłaściciel Prywatnego ZOZ-u "Lekarz domowy" i zarazem przewodniczący Komisji Zdrowia w słupskim magistracie, uważa, że taka sytuacja jest niedopuszczalna. O swoich zastrzeżeniach poinformował Mariolę Rynkiewicz-Gończ, dyrektora Wydziału Zdrowia w słupskim magistracie.
- Obowiązkiem MZOZ-u jest zapewnienie pełnej opieki pacjentom. Zgodnie z umową z NFZ. Na pewno wyciągniemy konsekwencje wobec dyrekcji MZOZ, ale najpierw muszę uzyskać oficjalne wyjaśnienia ze strony dyrektora Iwaszki - powiedziała nam dyrektor Mariola Rynkiewicz-Gończ.
Wcześniej o tym, dlaczego w wielkanocną niedzielę zabrakło lekarzy dyżurnych w miejskich przychodniach rozmawialiśmy z Marią Mazur, naczelną pielęgniarką MZOZ-u. Od niej dowiedzieliśmy się, że to była sytuacja awaryjna. Okazało się bowiem, że młode lekarki, które na co dzień dyżurują w przychodniach, pojechały na święta do swoich rodzin w Katowicach i Lublinie. Tymczasem lekarz, który w ciągu dnia jedną z nich miał zastępować w przychodni przy ul. Tuwima, zachorował. Natomiast dyżuru w przychodni przy ul. 11 Listopada nie udało się obsadzić, bo żaden lekarz nie chciał przyjść na dyżur.
- Poradziliśmy sobie w ten sposób, że korzystaliśmy z konsultacji lekarzy z pogotowia ratunkowego albo odsyłaliśmy pacjentów na dyżur nocny, bo ten był obsadzony - tłumaczyła nam Maria Mazur, podkreślając, że NFZ akceptuje rozwiązania awaryjne.
Z kolei z nieoficjalnych rozmów z lekarzami spoza przychodni wynika, że nawet gdyby przyszli na dyżur, to i tak nie mogliby wypisywać pacjentom recept z ulgami, bo mogą to zrobić jedynie ci, którzy są na stałe związani z przychodnią i posiadają odpowiednie zgody.
- To nie jest argument, bo przecież lekarz mógł przyjąć pacjenta i poprosić o przyjście po receptę na nocny dyżur, kiedy przyjmował już lekarz ze wszystkimi uprawnieniami - odpowiada dyrektor Rynkiewicz-Gończ.
Wydział Zdrowia Urzędu Miejskiego czeka teraz na oficjalne wyjaśnienia dyrektora Iwaszki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?