Rutynowa kontrola stanu technicznego autokaru, którym pierwszaki miały pojechać na wycieczkę przeciągnęła się do kilku godzin. Policja o puszczeniu dzieci w trasę ze Słupska do Łeby wynajętym PKS-em zadecydowało dopiero, kiedy przewoźnik podstawił czwarty pojazd.
- Przed godziną ósmą dzieci czekały już przed autokarem - mówi mama jednego z pierwszoklasistów. - Polica przyjechała i zaczęła sprawdzać stan techniczny. Niestety pojazd nie przeszedł badania. PKS podstawił więc drugi, ale okazało się, również ten jest niesprawny.
Przewoźnik sięgnął więc po trzeci pojazd. Kiedy zjawił się na parkingu na tyłach hali Gryfii, rodzice spodziewali się, ze ich dzieci wreszcie wyruszą w drogę na wycieczkę do Łeby. Również i tym razem musieli uzbroić się w cierpliwość. Dopiero czwarty autokar zdał egzamin.
- Dzieci spędziły na czekaniu trzy godziny 10 minut - kwituje jedna z mam.
Tyle czasu zabrały same oględziny pojazdów, spisywanie protokołów i inne formalności. Policja nie mogła też rozpocząć kontroli kolejnego pojazdu przed skończeniem sprawdzania wcześniejszego.
Co było powodem, dla którego policja nie wpuściła dzieci na pokłady trzech autokarów? Kwestia kluczowa, bo dotycząca hamulców.
- W trzech autobusach funkcjonariusze ujawnili nieprawidłowości w układzie pneumatycznym - informuje st. sierż. Monika Sadurska, oficer prasowy KMP w Słupsku. - Policjanci mają na względzie bezpieczeństwo dzieci i pozostałych uczestników ruchu drogowego. Tego typu kontrole są zawsze przeprowadzane wnikliwie i skrupulatnie.
Spółka wstrzymuje się od komentarza zaistniałej sytuacji. Podjęto decyzję o przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli przyczyn dzisiejszego zdarzenia. Jedyne co możemy napisać w obecnej chwili to przepraszamy.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
