Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko rozwaliło nogę. Matka chce odszkodowanie

Daniel Klusek [email protected]
Pani Agnieszka nie ukrywa zdenerwowania z powodu zdarzenia, do którego doszło w poniedziałek w parku przy alei Sienkiewicza w Słupsku.
Pani Agnieszka nie ukrywa zdenerwowania z powodu zdarzenia, do którego doszło w poniedziałek w parku przy alei Sienkiewicza w Słupsku. Google Maps
- Moja córka ma założone szwy po tym, jak rozcięła nogę na klombie w parku przy alei Sienkiewicza - skarży się pani Agnieszka ze Słupska. Urzędnicy twierdzą, że w tym miejscu dzieci biegać nie powinny.

Pani Agnieszka nie ukrywa zdenerwowania z powodu zdarzenia, do którego doszło w poniedziałek w parku przy alei Sienkiewicza w Słupsku.

- Moja trzyletnia córka biegała w labiryncie między bukszpanami. W pewnym momencie zahaczyła nogą o blachę. Powstała rana długa na dziewięć centymetrów i głęboka na ponad centymetr - mówi pani Agnieszka. - Wezwaliśmy karetkę i musiałyśmy jechać z dzieckiem do szpitala. Tam lekarze założyli jej szwy. Teraz moja córka jest unieruchomiona na kilka dni.

Zdaniem kobiety całkowitą winę za to zdarzenie ponosi administracja parku, czyli Zarząd Infrastruktury Miejskiej.

- Te blachy, które znajdują się przy krzaczkach bukszpanu, są powyginane, pordzewiałe i ostre - mówi słupszczanka. - Część z nich jest bardzo blisko chodnika. Gdyby dziecko się na nie przewróciło, mogłoby dojść do nieszczęścia. Tę blachę trzeba naprawić, a najlepiej usunąć. Obowiązkiem zarządcy jest utrzy­manie terenu w takim stanie, żeby był bezpieczny. Przecież to jest park, a nie plac budowy. Wiadomo, że tam będą się bawić dzieci. Tam nie było zakazów wejścia na tereny zielone.

Kobieta dodaje, że dziecko cały czas było pod opieką osoby dorosłej. Za dziewczynką szedł bowiem jej wujek. Ona w tym czasie przewijała młodsze dziecko.

Pani Agnieszka po zdarzeniu wróciła do parku i sfotografowała miejsce, gdzie ucierpiała jej córka. Wczoraj dokumentację fotograficzną zawiozła do Zarządu Infrastruktury Miejskiej. A wraz z nią wniosek o zadośćuczynienie za cierpienie dziecka.

Krystyna Jankowiak, ogrodnik miejski w ZIM, twierdzi, że to pierwsze tego typu zdarzenie w parku.

- Blachy ograniczają rysunek tego miejsca. Są tam po to, żeby bukszpany ułożyły się w konkretny wzór, tak zwaną arabeskę, i żeby trawa nie wchodziła między bukszpany i kwiaty - mówi Krystyna Jankowiak.

- Sprawdzimy, czy systemy korzenio­we roślin są już takie, że można będzie usunąć metalowe ograniczniki. Jeśli jed­nak nie, wbijemy ją głębiej w ziemię, a części powyginane odetniemy.

Zapewnia, że każdy może chodzić po trawnikach, ale już nie po kwietnikach i między bukszpanami.

- Tam są nie tylko blachy, ale mogą być również roje os, a nawet szerszeni. Zdarza się też, że w bukszpanach gniazdują ptaki, które są pod ochroną. Poza tym te krzaczki są też opryskiwane różnymi środkami - mówi ogrodnik miejski. Za całą tę sytuację ta pani może mieć pretensje tylko do siebie. Jeśli ja mam do siebie o coś żal, to tylko o to, że nie przewidziałam, że jakaś nieodpowiedzialna osoba może wpuścić dziecko do kwietnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza