12-letnia Weronika Śliwińska z Bawernicy koło Parchowa szła do domu. Była już na podwórku, kiedy poczuła ból w stopie.
- Córka zobaczyła żmiję, jak ta ucieka. Została ukąszona w palec. Natychmiast zawiozłam ją do szpitala w Bytowie. Opowiedziałam lekarzowi, co się stało. Poprosiłam o surowicę. Lekarz nie dał zastrzyku, a zaczął dopytywać, czy to na pewno była żmija. Spytał córkę o jej kolor. Powiedziała, że była lekko czerwona. Lekarz stwierdził, że takich żmij nie ma. Dowcipkował sobie jeszcze, pytając, czy miała nogi - oburza się Beata Śliwińska, mama Weroniki.Lekarz nie podał surowicy, ale wypisał skierowanie do szpitala w Słupsku.
- Zaraz tam pojechaliśmy. Weronika zaczęła słabnąć w czasie jazdy. Wymiotowała. Kiedy dotarliśmy do szpitala w Słupsku, lekarz od razu zapytał, czy podana została surowica. Odpowiedziałam, że nie. Córka dostała zastrzyk. Jest cały czas w szpitalu, ale jej stan jest już stabilny - mówi Śliwińska.
Mieszkanka Bawernicy zachowanie lekarza nazywa skandalem. - Naraził moją córkę na wielkie niebezpieczeństwo - mówi kobieta.
Ewa Wichłacz, rzecznik prasowy bytowskiego szpitala mówi, że zostało wszczęte wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. - Ma ono odpowiedzieć na pytanie, że zostały zachowane wymagane procedury - oznajmia Wichłacz. Dodaje, że z wstępnej oceny wynika, że lekarz zachował się prawidłowo.
- W momencie przyjazdu do szpitala w Bytowie dziewczynka nie zdradzała żadnych niepokojących objawów. Nasz szpital nie ma oddziału chirurgii dziecięcej, który zajmuje się pokąsanymi przez żmije dziećmi. Inaczej jest w Słupsku. Inna sytuacja byłaby, gbyby wystąpiło bezpośrednie zagrożenie życia, ale wtedy go nie było - mówi Wichłacz. Bytowski szpital ma surowicę.
Dzisiaj bytowska prokuratura wszczęła czynności sprawdzające w tej sprawie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?