Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki to zmora działkowców, którzy mają swoje ogrody działkowe przy ul. Gdańskiej w Słupsku

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
Dziki to zmora działkowców, którzy mają swoje ogrody działkowe przy ul. Gdańskiej w Słupsku
Dziki to zmora działkowców, którzy mają swoje ogrody działkowe przy ul. Gdańskiej w Słupsku Magdalena Olechnowicz
Dziki to zmora działkowców, którzy mają swoje ogrody działkowe przy ul. Gdańskiej w Słupsku. Zdaniem prezesa to wina ludzi, którzy zostawiają otwarte bramki. Ci z kolei mówią, że problem trwa od lat a zarząd działkowców nic nie robi, aby się szkodników pozbyć. Jednak nie można odstrzelić dzików ot tak sobie. Musi być decyzja władz miasta. I ktoś musi sfinansować akcję.

Rozryte alejki na działkach przy ul. Gdańskiej to niekwestionowany dowód na to, że to dziki są nieproszonymi gośćmi, którzy wyrządzają takie szkody. Same ogrody na szczęście nie ucierpiały. Działkowcy zapobiegliwie są poodgradzani solidnymi płotami, których dziki nie są w stanie staranować. Jednak alejki pomiędzy ogródkami są zdewastowane.

Dziki w centrum Słupska.

Dziki w centrum miasta. Interweniowała straż miejska [zdjęci...

- Dbamy zarówno o nasze działki, jak i alejki. Jednak serce pęka, jak patrzę, jak posiana trawa cała jest rozryta. Już nic z tym nie robimy, bo na drugi dzień znów jest to samo. Widać, że dziki dość często nas tutaj odwiedzają - mówi pani Ela, którą spotkaliśmy na działce.

Niektórzy zastosowali dodatkowe zabezpieczenia.

- Zrzuciliśmy się z właścicielami sąsiednich działek na dodatkową bramkę, która zamyka całą naszą alejkę. Dlatego w tym roku pod nasze ogródki dziki nie dotarły, ale na główna aleja jest rozkopana - pokazuje pani Basia.

Problem dzików na działkach nie pojawił się nagle. Pisaliśmy już o nim w poprzednim roku. Prezes zarządu ogrodów działkowych twierdzi, że działkowcy są sobie winni sami.

- Ciągle apeluję, aby za każdym razem zamykać furtki. Niestety, nie wszyscy się stosują do regulaminu. Gdyby bramki były solidnie pozamykane, dziki by się nie wdarły - uważa Roman Brudecki, prezes Zarządu Ogrodu Bohaterów Westerplatte. - Zdarza się też, że działkowcy sami zapraszają dziki, przywożąc na działki jedzenie - mówi prezes Brudecki.

Działkowcy najchętniej pozbyli się dzików.

- Przecież stanowią one zagrożenie także dla ludzi. Działki są na terenie miasta. Myśliwi powinni je odstrzelić - mówią zgodnie.

Nie jest to jednak takie proste i oczywiste. Myśliwi nie odpowiadają też za straty spowodowane przez dziki. Mówi o tym Prawo łowieckie.

- W przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę, starosta w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, może wydać decyzję o odłowie, odłowie wraz z uśmierceniem lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny - cytuje art. 45. Michał Pobiedziński, Łowczy Okręgowy słupskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. - Oznacza to, że działkowcy powinni zwrócić się z pismem do prezydenta miasta, skoro działki znajdują się na terenie miasta. - Prezydent w uzgodnieniu z nami może wydać decyzję o odłowieniu, czy odstrzale dzików - wyjaśnia Pobiedziński.

Zawsze pozostaje jednak problem finansowania akcji. Nie chce za to płacić ani miasto, ani działkowcy. Zgodnie z art. 50 Ustawy o prawie łowieckim, który mówi o tym, że to Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne na obszarach niewchodzących w skład obwodów łowieckich, w tej sytuacji za szkody powinien płacić wojewoda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza