W ciągu ostatnich tygodni co najmniej kilkanaście razy pisaliśmy o dzikich wysypiskach śmieci znajdujących się w różnych częściach Słupska - w parkach, laskach, na trawnikach i parkingach. W ramach redakcyjnej akcji "Czysty Słupsk" prosiliśmy czytelników o zgłaszanie nam takich miejsc. O wszystkim informowaliśmy strażników miejskich. Ci ustalali właścicieli poszczególnych terenów i nakazywali im ich posprzątanie. Sami również ujawniali zaśmiecone miejsca podczas patroli. W sumie takich interwencji było tej wiosny ponad 150. To dużo więcej niż w poprzednich latach.
- Na właścicielach działek spoczywa obowiązek utrzymywania ich w czystości - mówi Waldemar Fuchs, komendant Straży Miejskiej w Słupsku. - Większość z nich, gdy tylko skontaktowaliśmy się z nimi, szybko uprzątnęła swoje tereny. Tym, którzy tak nie zrobili, proponowaliśmy mandaty, a jeśli odmawiali ich przyjęcia, kierowaliśmy sprawy do sądu.
Przez kilka tygodni w sprzątaniu miasta pomagały osoby skazane na prace społeczne.
- Zgłosiliśmy do sądu zapotrzebowanie na 15 osób, najczęściej korzystaliśmy z pomocy kilku skazanych - mówi komendant słupskiej straży miejskiej.
Jak twierdzi, słupszczanie są już wyczuleni na bałagan w swojej okolicy. - Mimo że dzikich wysypisk śmieci już nie ma, cały czas dzwonią do nas mieszkańcy z informacjami, że na jakichś terenach leżą papierki czy butelki. Na bieżąco interweniujemy w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej i takie sprawy są załatwiane od ręki, także przy pomocy skazanych, którzy teraz zajmują się również zdzieraniem plakatów, które zostały bez pozwolenia powieszone na słupach i drzewach - mówi Waldemar Fuchs.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?