NASZ KOMENTARZ
NASZ KOMENTARZ
Ileś lat temu gmina z nadleśnictwem wybudowała kładkę. I wtedy miało to sens. Bo gdyby nie miało, to nikt nie ruszyłby palcem. Czasy widać zmieniły się, bo teraz nikt do przejścia nie chce się przyznać i nikt nie chce go naprawić, poza oczywiście mieszkańcami. Pal sześć turystów (przepraszam za te słowa turystów). Najwyżej pomyślą sobie, że gospodarze tej gminy mają ich gdzieś, a bardziej zaprawieni piechurzy pomyślą, że to szlak najwyższego stopnia trudności i zarwanie się kładki jest nietypową atrakcją. Żarty jednak na bok. Nie można lekceważyć niebezpieczeństwa. Na kładce można zrobić sobie krzywdę. Panie burmistrzu! Panie nadleśniczy! Proszę o tym pomyśleć.
Kładka, która prowadzi na niego, jest w tragicznym stanie. Łatwo o nieszczęśliwy wypadek.
Przy jeziorach Kościelne i Wołczyca biegnie pieszy szlak turystyczny. Kilkanaście metrów od drogi jest kładka, przez którą można dostać się na półwysep.
- A w zasadzie można było. Drewniane przejście jest w fatalnym stanie. Kładka jest dziurawa. Drewniane belki nie trzymają się konstrukcji. A na dodatek są spróchniałe. I czym my chcemy zachęcać turystów?! - denerwuje się Jan Lemańczyk, sołtys Wołczy Wielkiej, w pobliżu której są jeziora.
Mieszkańcy wsi mówią, że turystyka jest ważna, ale ważne jest przede wszystkim bezpieczeństwo. - Niedługo będzie lato. Dzieci chodzą nad jeziora i chodzą też na półwysep. Ryzykują, bo kładka może się zarwać. Łatwo też pośliznąć się i wpaść do wody. I tragedia gotowa - martwią się ludzie.
Kładka około dziesięciu metrów długości. Zbudowano ją blisko osiem lat temu. Wykonali ją pracownicy interwencyjni gminy i pracownicy nadleśnictwa, głównie na potrzeby wędkarzy.
Dzisiaj nikt się do niej specjalnie nie przyznaje, bo to w zasadzie dzika budowla. - Nie mamy tej kładki w naszej dokumentacji - twierdzi Zbigniew Jackowski, miastecki nadleśniczy. A przejście znajduje się na i prowadzi do gruntów Lasów Państwowych. Nadleśniczy dodaje, że zaraz wyśle pracowników, aby zbadali sytuację na miejscu.
Jezioro Wołczyca dzierżawi Marek Girtler z Miastka. - Nie mam nic do tej kładki. Nie znajduje się ona ma moim terenie. Ja mam tylko wodę. To sprawa lasów i gminy - oznajmia. Dodaje, że jak mostka nikt nie chce naprawić, to powinien być rozebrany, ze względów bezpieczeństwa.
DWA JEZIORA NA SZLAKU
DWA JEZIORA NA SZLAKU
Jeziora Wołczyca i Kościelne są połączone ze sobą. Pierwszy akwen ma 36,5 hektarów powierzchni i maksymalną głębokość ośmiu metrów. Drugie jezioro zajmuje nieco ponad 72 hektary, a maksymalna głębokość to osiemnaście metrów. Oba znajdują się na szlaku turystycznym prowadzącym z jednej strony w kierunku Miastka, a z drugiej strony w kierunku Bobięcina.
Tomasz Zielonka, wiceburmistrz Miastka, oglądał kładkę. - Wygląda bardzo źle. Teren nie jest jednak nasz. To po pierwsze. A po drugie nie mamy pieniędzy w budżecie na ten cel. Niestety takich kładek, mostków, pomostów w naszej gminie jest sporo. Nie damy rady wszystkiego zrobić - twierdzi Zielonka. Dodaje jednak, że gdyby nadleśnictwo dało materiał, to gmina dałaby ludzi do wykonania nowej kładki.
- Nie ma szans na materiał. Tegoroczny budżet mamy już dokładnie rozplanowany. Poza tym, nie specjalnie interesuje nas ten mostek. Jak gmina i mieszkańcy chcą, to spiszemy porozumienie na udostępnienie terenu. I niech ratusz buduje wtedy kładkę - nadleśniczy gra w otwarte karty. Zielonka mówi, że wtedy budowę będzie trzeba przełożyć na przyszły rok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?