Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edward Zając: na Bałtyku jest ruch jak na autostradzie

Marcin Barnowski
Edward Zając (z prawej) odbiera od przedstawicielki Telewizji Polskiej nagrodę za samotny rejs w ramach regat Unity Line - wrzesień 2007 roku.
Edward Zając (z prawej) odbiera od przedstawicielki Telewizji Polskiej nagrodę za samotny rejs w ramach regat Unity Line - wrzesień 2007 roku. fot. archiwum edwarda zająca
Ustczanin, Edward Zając w samotnym rejsie ustanowił rekord prędkości na dystansie Świnoujście - Szczecin. Za ten wyczyn otrzyma żeglarski laur "Rejs Roku 2008".

Próbę bicia rekordu trasy Zając podjął 5 lipca 2008 roku. Na jachcie "Holly", mierzącym zaledwie 6,3 m długości, zakotwiczył pod Śwonoujściem i czekał na prognozowany korzystny wiatr.

- I zawiało, ale tylko przez kilka godzin - opowiada. - Potem w pogodzie wystąpiły prawie wszystkie zjawiska meteorologiczne: upał, deszcz, mgła. Z wyjątkiem jednego: korzystnego wiatru.

"Holly" przemieszczał się więc wzdłuż wybrzeża ze średnią prędkością około 5 km na godzinę. Bardzo wolno! Rekordzista na tej trasie w kategorii większych jednostek, "Duży Ptak" z Akademickiego Klubu Morskiego w Gdańsku, rok wcześniej pokonał odległość prawie 400 km między Świnoujściem a Gdańskiem zaledwie w 22 godziny, ze średnią prędkością ok. 16 km/h. Ale Zając płynął sam na małej łupinie. Mordował się z Bałtykiem aż przez 83 godziny i 41 minut, czyli ponad trzy doby.

- Praktycznie bez snu, bo na naszym morzu jest ruch jak na autostradzie - wspomina. - Trzeba uważać, by nie wpakować się pod wielki tankowiec, który może cię nawet nie zauważy. Zdrzemnąć się w kucki przy sterze mogłem tylko przez kilka minut. Najgorsza była trzecia doba, zaczynałem mieć zwidy.
Jak dodaje, rekord udało mu się ustanowić właśnie dzięki wytrwałości i wytrzymałości. W kategorii jednostek do 6,5 metra długości wszystkie poprzednie próby kończyły się fiaskiem. Konkurenci mieli awarie albo po prostu nie wytrzymywali złej pogody.

Za ustanowienie rekordu Zając dostał już jedną nagrodę: replikę archaicznego pistoletu z napisem "szybki jak kula". Broń wisi teraz w jego miejscu pracy na honorowym miejscu.

E. Zając samotnie pływa od trzech sezonów. Bakcyla załapał w lecie 2006 roku, gdy przeprowadzał jachcik należący do brata mieszkającego w Niemczech z Kilonii do Ustki. Na Bałtyku dobrze go znają.

- Zdarza się, że z zagranicznych jachtów, gdy mijamy się na morzu, krzyczą do mnie łamaną polszczyzną: "Cześć Edward!".
Nagroda "Rejs Roku" 2008, przyznawana jest przez redakcję miesięcznika "Żagle". Nagrody zostaną wręczone w marcu, podczas gali żeglarskiej w gdańskim Dworze Artusa.

Zając znajdzie się w plejadzie największych gwiazd polskiego żeglarstwa, m.in. obok kapitanów: Tomasza Lewandowskiego, który w 391 dni opłynął samotnie świat bez zawijania do portów, nietypowo żeglując pod prąd, z zachodu na wschód, i Henryka Widery, który opłynął Europę w dwa lata, bo z Morza Czarnego do Murmańska przedzierał się rosyjskimi rzekami.

Ustczanin w 2008 r. pokonał "tylko" dystans Świnoujście - Gdańsk, ale na bardzo małym jachcie, samotnie, zmagając się z pogodą. Ustanowił rekord trasy wynoszący 83 godziny i 31 minut. To już drugie takie wyróżnienie dla usteckich żeglarzy. Rok temu "Rejsem Roku" nagrodzono Romana Kwiata-Kwiatkowskiego za dwumiesięczną samotną żeglugę po Bałtyku na równie małej jednostce.

- To ukoronowanie moich chłopięcych marzeń - powiedział nam wczoraj Edward Zając.

- Ten rejs to sprawdzian samego siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza