Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eksmisja do piwnicy

(r)
Noc po eksmisji Stanisław B. z bliskimi zamierzał spędzić w piwnicy
Noc po eksmisji Stanisław B. z bliskimi zamierzał spędzić w piwnicy Fot: Rajmund Wełnic
Na kilka dni przed rozpoczęciem okresu ochronnego eksmitowano na bruk dwunastoosobową rodzinę z maleńkimi dziećmi. Noc po utracie dachu nad głową spędzili w... piwnicy

Szczecinek. W środę rano pod dom Wojskowej Agencji Mieszkaniowej przy ulicy Polnej podjechała ekipa komornika ze Stargardu Szczecińskiego.
- Wszystko odbyło się bardzo spokojnie, bez żadnych krzyków i tak już wystarczy wstydu przed sąsiadami, których znam do prawie 30 lat - mówi Stanisław B., głowa wielopokoleniowej rodziny, która właśnie straciła dach nad głową. - Nie wiem, co powiem synowi, rano poszedł do szkoły jak gdyby nigdy nic...
W sumie w 57-metrowym mieszkaniu żyło 12 osób - syn, dwie córki z sześciorgiem dzieci, zięć i żona pana Stanisława.
Przed piętrowym domem

piętrzą się meble,

szafy, łóżka, pralka, dywany. Część sprzętów i rzeczy upchnięto w piwnicy.
- I stąd muszę się wynieść do piątku - mówi Stanisław B. - Tylko nie wiem dokąd. Dwoje wnucząt w wieku 14 miesięcy przygarnęła sąsiadka, córka ze starszymi wnukami może znajdzie kąt u konkubina.
Pozostali członkowie rodziny nie mają się gdzie podziać. Pana Stanisława B. zastaliśmy na porządkowaniu piwnicy. Tu zamierza wnieść łóżka z podwórka i na razie nocować.

O eksmisji nic nie wiedziano

w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.
- Zwykle zarządca nieruchomości zawiadamia nas przynajmniej kilka dni wcześniej, a przy eksmisji jest pracownik socjalny, który w razie czego oferuje pomoc - mówi Lucyna Kreft ze szczecineckiego MOPS-u. - W tym przypadku WAM nas o niczym nie zawiadomił.
W Ośrodku byli zdziwieni, że w przypadku wieloosobowej rodziny sąd orzekł eksmisję na bruk, bez prawa do lokalu socjalnego. - Zapewne, gdyby tylko stawiali się na rozprawy, to sąd przyznałby im lokal socjalny - uważa L. Kreft.
Stanisław B. przyznaje, że

do sądu nie chodził.

- Jestem bez pracy i często dorabiam fuchami i nie było mnie w domu, a potem córki nie dawały mi pism - mówi. - Komornik, którego jeszcze we wtorek prosiłem o odstąpienie od eksmisji, zarzucił mi tylko, że nie odwołałem się od wyroku eksmisyjnego.
Nie płacił czynszu, bo, jak twierdzi, nie miał za co i musiał utrzymać liczną rodzinę. Żona jest na zasiłku przedemerytalnym, zięć pracuje dorywczo, a córki są bezrobotne. Wyrok dotyczył zaległości na kwotę 7,6 tys. zł plus odsetki, które już przerosły należność główną. Już od kilku lat informował WAM, że nie stać go na takie mieszkanie i prosił o tańszy lokal zastępczy.
Stanisław B. zupełnie nie wie co ze sobą począć. - Żeby chociaż przyznali byle jakie mieszkanie do remontu - wzdycha. - Ale na razie pisma krążą od ratusza do ZGM-u, z ZGM-u do MOPS-u i tak kółko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza