Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Energa Czarni Słupsk - Anwil Włocławek 95:86 (relacja, zdjęcia, wideo)

Rafał Szymański
Energa Czarni Słupsk wygrała z Anwilem Włocławek
Energa Czarni Słupsk wygrała z Anwilem Włocławek Fot. Łukasz Capar
Energa Czarni miażdży rywali! Uszczypnijcie nas i wybudźcie z tego snu, ale to już nie tylko w Słupsku wydaje się, że jak na nasze warunki Czarni Słupsk grają zjawiskowy basket. W sobotę przejechała się po Anwilu Włocławek, wygrywając 95:86.
Energa Czarni Slupsk - Anwil Wloclawek

Energa Czarni Słupsk - Anwil Włocławek

Dainius Adomaitis, trener Energi Czarnych, nie jest kimś w rodzaju nowego Kaszpirowskiego. Ale czymś pozytywnym omamił tysiące przychodzących na trybuny hali Gryfia i zrobił to samo z koszykarzami.


Wypowiedzi nowego trenera Anwilu oraz szkoleniowca Czarnych i wywiad z Wojciechem Szawarskim, zawodnikiem Energi - w dzisiejszym papierowym wydaniu "Głosu Pomorza".


Z grupy ludzi, która spotkała się przed sezonem po raz pierwszy, zrobił coś magicznego - zespół, który ma styl, o jakim w Słupsku trudno było śnić przed rozgrywkami. Wiadomo, pisanie obecnie w samych superlatywach o Enerdze Czarnych jest w modzie i nie jest niczym oryginalnym, ale powiedzmy szczerze, inaczej dzisiaj trudno komentować ich poczynania i trudno szukać dziury w tym zjawisku. To, co zrobili słupszczanie w drugiej kwarcie z Anwilem, przypominało teksańską masakrę piłą mechaniczną.

Po średniej pierwszej kwarcie, która wydawała się tylko przystawką albo rozgrzewką, prowadzili goście. Słupszczanie pracowali, by niwelować dochodzącą do pięciu punktów przewagę przyjezdnych. Anwil wtedy grał dobrze w defensywie, wykorzystując niefrasobliwość słupszczan. W drugiej nastąpił odjazd. Energa Czarni zaczęła dobrze bronić, wykorzystała swoją główną broń - kontrę.

Gospodarze zachowali się jak pittbulterier, który poczuł pierwszą krew u rywala - gdy tylko zobaczyli dziury w defensywie Anwilu, poszli za ciosem i zacisnęli mocniej szczękę. To była już rzeź niewiniątek. Drugą część kwarty słupszczanie wygrali 20:0 (od stanu 36:37) a całą 34:10. Wliczając początek trzeciej kwarty zdobyli nawet z rzędu 22 pkt! (do stanu 58:37). Mimo powyższego krwawego opisu grali bardzo płynnie, równoważąc dobrą defensywę i łamiąc Anwil najprostszymi środkami - kontrą i skutecznością. Nawet Hubert Pabian wprowadzony w tym fragmencie zdobył swoją trójkę, chociaż nie udawało mu się to już od kilku spotkań. Rozszalał się i dobrą zmianę dał Wojciech Szawarski (dwie trójki z rzędu, dające prowadzenie, od stanu 36:37 do 42:37). Trudno było znaleźć jakiś słaby element w grze gospodarzy. Tak nie maszeruje się po zwycięstwo w jednym meczu, to wyglądało tak, jakby zespół rozpoczął dłuuugi, bardzo długi finisz po coś więcej niż tylko pojedyncze wygrane i liderowanie. Tak się idzie po medal mistrzostw Polski.
- Ostrożnie z tym, my musimy wygrywać kolejne mecze - asekurował się po spotkaniu Adomaitis, ale to już za późno. Gdyby ktoś nie widział tego spotkania, mógłby uwierzyć w jego słowa.

Ale tak grająca Energa Czarni to nie przypadek i nie jednorazowy wyskok. Chyba jakiś cud, zbieg przypadkowych kontuzji, urazów, połamań czy wyjątkowy pech mógłby zaburzyć i złamać rytm, w jakim idą słupszczanie.

Po walcu, jaki zaprezentowali w drugiej kwarcie Czarni, w trzeciej i czwartej grali już tylko poprawnie (wszystko jednak na odpowiednim poziomie). Było też trochę chaosu w końcówce, gdy słupszczanie bardziej myśleli o tym, żeby już skończyć mecz, a nie jak wysoko go wygrać. Jerel Blassingame i Zbigniew Białek mieli już wtedy po cztery przewinienia i musieli uważać. Zresztą jak tylko Anwil zabierał się do jakichś starań o odczarowanie niekorzystnego wyniku, na obwodzie pojawiał się Mantas Cesnauskis, trafiając za trzy punkty. Takiego naporu, oprócz Asseco Prokomu, nie jest w stanie przetrwać żaden inny zespół w lidze. Anwil stać było tylko na wykorzystywanie słabości Energi Czarnych (Hicks bezpardonowo zdobywał punkty nad debiutującym w Gryfii Chrisem Oakesem), ale nie na odrobienie strat. Końcowy wynik wskazywał na to, że mecz do końca trzymał w napięciu kibiców. Pomyłka, trzymał w napięciu, ale z innego powodu. Kibicom trudno wciąż uwierzyć w to, co widzą.

Mamy w Słupsku zespół, jakiego nie było jeszcze w historii gry w ekstraklasie. Drużyna gra w stylu niespotykanym do tej pory nad Słupią. To co prawda dopiero dziesiąty mecz tego składu, ale to nie bajka. Można szczypać kibiców ze Słupska w dowolną część ciała. Oni nie śnią. To się dzieje naprawdę.

Energa Czarni - Anwil 95:86 (22:27, 34:10, 18:21, 21:28). Energa Czarni: Cameron Bennerman 18 (2), Bryan Davis 16, Mantas Cesnauskis 14 (3), Wojciech Szawarski 10 (2), Zbigniew Białek 9, Jerel Blassingame 8, Chris Oakes 6, Paweł Leończyk 6, Hubert Pabian 3 (1), Patryk Przyborowski 1, Krzysztof Roszyk 4, Anwil : Eric Hicks 20, Dardan Berisha 15 (3), Andrzej Pluta 15 (1), Nikola Jovanović 11 (1), Chris Thomas 9, D.J. Thompson 7 (1), Paul Miller 5, Łukasz Majewski 4, Stipe Modrić 0.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza