Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Energa Czarni Słupsk: czy leci z nami pilot? (wideo)

Rafał Szymanski [email protected]
Dejan Mijatović, trener Energi Czarnych Słupsk.
Dejan Mijatović, trener Energi Czarnych Słupsk. Łukasz Capar
Druga porażka w sezonie, tym razem ze Śląskiem Wrocław (63:67), wystarczyła, by Dejan Mijatović stracił zaufanie, jakim obdarzyli go kibice Energi.

Już w końcówce niedzielnego spotkania w Gryfii ze Śląskiem kibice machali białymi chusteczkami, na facebooku założony został fan page "Kibice Energi Czarnych - Chcemy prawdziwego trenera". Do wczoraj polubiło go blisko 150 osób. Co prawda sport to nie demokracja i wyboru szkoleniowca nie dokonuje się przez głosowanie, ale liczba niezadowolonych wzrastająca w lawinowym tempie może dać dużo do myślenia. Słupska publiczność przez lata gry Energi Czarnych w ekstraklasie zdołała już sobie wyrobić swój pogląd i rzadko udaje się ją oszukać. Jedna, dwie, trzy osoby mogą się mylić, tyle już nie.

Chaotyczna gra słupskiego zespołu przyprawia o ból zębów. Aby oglądać nieskuteczne rzuty, trzeba mieć dużo cierpliwości, akurat przy Mijatoviciu jej pokłady wśród słupskich fanów szybko się wyczerpały. Co prawda bilans 2:2 nie wygląda na papierze fatalnie (co mają powiedzieć, we Włocławku, przy ich 0:4!), ale już raz Ukrainiec Andrej Podkovyrov mając taki stosunek wygranych do przegranych, wyleciał z klubu.

Zobacz także: Energa Czarni Słupsk - Śląsk Wrocław 63:67 (skrót meczu)

Okazało się to słusznym posunięciem, chociaż kosztowało Energę Czarnych przegrany proces przed sądem arbitrażowym i konieczność wypłaty honorarium. To jest druga strona sportowego ryzyka. Może jednak trzeba umieć naprawić wcześniejsze błędy.

Mijatović pokazuje, że coraz trudniej uwierzyć w jego słowa. Jeszcze do niedawna narzekał, że zespół nie był przygotowany dobrze do sezonu, bo wciąż trenował bez kontuzjowanych czwórek. Gdy w meczu ze Śląskiem w końcu miał do dyspozycji obu zawodników, to z Borowskiego skorzystał tylko incydentalnie, Nowakowski opatulony w ręcznik przesiedział mecz na ławce rezerwowych. Czy przy skuteczności na poziomie 25 procent w rzutach za trzy punkty nie było samobójstwem przyspawać do ławki taki skarb? Czy trener może nie zdawać sobie sprawy, że to zawodnik, który w meczach rzucał nawet ze 100-procentową skutecznością?

Zobacz także: Seksowne cheerleaderki podczas meczu w Słupsku (wideo)

A problem z Łukaszem Sewerynem? To cień gracza z ubiegłego sezonu. Wciąż nie istnieje w EC jako zawodnik, którego największą bronią jest rzut za trzy.
Szkoleniowiec pokazuje, że nie jest w stanie nauczyć albo zmusić drużynę do lepszej pracy na tablicach. Podkreśla, że zespół pracuje nad tym, liczby mówią coś innego. W czterech kolejnych meczach suma zebranych przez rywali piłek na słupskiej tablicy albo rośnie, albo nie maleje. Turów zebrał Czarnym 10 piłek, Start 18, MKS i Śląsk znów po 10. Skuteczność z gry od meczu z Turowem do meczu ze Śląskiem spadła z 57 do 36 procent. Trener cieszy się, że dobrze zafunkcjonowała obrona, bo straciła 67 pkt. Cóż, aby ta radość miała sens, atak musiałby zdobyć o oczko więcej. Na to potrzeba dobrej jego organizacji, a ta szwankuje.

- Pragniemy zmotywować działaczy klubu do zatrudnienia kompetentnej osoby na stanowisko trenera. Trenerowi Mijatoviciowi dziękujemy - napisali kibice na wspomnianym fanpage'u.

Nikt fanom nie wmówi, że chaos jaki panuje w słupskim zespole na parkiecie, to specjalny rodzaj porządku i przemyślana taktyka. Intuicyjnie przyzwyczaili się do poukładanej gry i potrafią odróżnić białe od czarnego. Wygląda na to, że polska liga to coś poważniejszego nawet od mistrzostw Europy w kategorii U-20.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza