- 11 punktów, 6 zbiórek to wymarzony powrót do Słupska. Tak sobie go wyobrażałeś?
- Nie. Wyobrażałem sobie w taki sposób, że wygramy ten mecz. Innej możliwości nie brałem pod uwagę.
- O sobie nie myślałeś?
- W dniu meczu byłem na jednym treningu. To były zajęcia rzutowe. Poznałem kilka zagrywek, to naprawdę niewiele. To były trzy zagrywki, które zespół miał grać, gdy ja będę na parkiecie. Trener Igors Miglinieks także nie chciał mi namieszać w głowie i nie pakował mi za wiele wiadomości. Tak, abym się nie plątał na boisku. Dlatego mi najbardziej chodziło o to, bym nie zaszkodził większości kolegów. Nie znam się z nimi, nie jestem zgrany i tego się bałem. Graliśmy najprostsze rzeczy i one na szczęście wychodziły. No i cieszę się, że moje wejścia przyczyniły się do zwycięstwa zespołu. Fajnie się dokłada swoją cegiełkę do wygranej.
- Zdobyłeś dużo ze swoich punktów w ostatnich minutach, tych decydujących, czwartej kwarty.
- Najbardziej decydujące były te osobiste Brazeltona i Cesnauskisa. Wiadomo było, że Polonia musi nas faulować i dlatego oddawaliśmy piłkę tym, którzy najcelniej rzucają. Chcieliśmy grać na Mantasa i Tyrona. Musieliśmy mieć pewność, że będą punkty z tych akcji.
- Niedawno rozmawialiśmy po wygranej Czarnych w Zgorzelcu. Byłeś wtedy zdołowany, smutny. Teraz promieniujesz radością. Miła odmiana.
- Bo ja lubię grać w koszykówkę. A w nią mogę grać w meczach. A że znowu jest mi dane walczyć to jestem zadowolony. Dla mnie liczą się te spotkania, w których występuję. Cieszę się, że mogę mieć zbiórki, punkty i pomagać zespołowi. Basket sprawia mi przyjemność.
Rozmawiał Rafał Szymański
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?