Epidemia rozszerza się z dnia na dzień, niektóre oddziały zostały izolowane, wstrzymano też odwiedziny. W zakładzie karnym był już sanepid.
Wszystko zaczęło się w nocy z 1 na 2 stycznia. Wtedy do lekarza dyżurnego zaczęli się masowo zgłaszać osadzeni
- zarówno skazani, jak i tymczasowo aresztowani. Skarżyli się na bóle głowy, brzucha, mieli biegunkę, nudności, wymiotowali. Nie mieli natomiast gorączki. Najwięcej osadzonych, bo aż 127 zapadło na chorobę 2 stycznia. Kolejnego dnia było ich 56, a wczoraj - 35. Do wczoraj zachorowało 260 osób na 1480 osadzonych. Wciąż zgłaszają się następni. - Żaden z więźniów nie trafił do szpitala - uspokaja zastępca dyrektora zakładu karnego Tadeusz Bednarski. - Gdyby była jednak taka potrzeba, to możemy ich hospitalizować na naszym oddziale wewnętrznym.
Natychmiast wprowadzono ograniczenia, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii. Zostały odwołane zajęcia sportowe oraz zajęcia lekcyjne w Centrum Kształcenia Ustawicznego. Zamknięto również część półotwartą zakładu, gdzie w normalnych warunkach więźniowie mają otwarte cele od porannego do wieczornego apelu. Wstrzymano również odwiedziny, ale zostaną prawdopodobnie przywrócone w sobotę i niedzielę.
Nie wiadomo dokładnie, co spowodowało chorobę osadzonych. Lekarze więzienni podejrzewają, że doszło do wirusowej grypy żołądkowej, ale na razie to tylko hipoteza. 3 stycznia na miejscu byli pracownicy Państwowej Inspekcji Sanitarnej z Człuchowa. Pobrali wymazy od kilkudziesięciu osadzonych, a także próbki żywności i wody. - Zostały one przewiezione do laboratoriów w Słupsku i Szczecinku - mówi rzecznik prasowy sanepidu w Człuchowie Halina Barańska. - Wyniki badań laboratoryjnych pozwolą ustalić przyczynę choroby, ale to może potrwać kilka dni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?