Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eurobasket 2009. Pierwszy przegrany mecz naszej reprezentacji. Polska - Turcja 69:87 (zdjęcia)

Jarosław Stencel
Fot: Łukasz Capar
W trzecim meczu turnieju Eurobasket nasza reprezentacja doznała pierwszej porażki. Tym razem lepsi okazali się Turcy, którzy wygrali 87:69.
Eurobasket 2009. Mecz Polska - Turcja

Eurobasket 2009. Mecz Polska - Turcja

Tabela grupy D

Tabela grupy D

1. Turcja 6 3-0 265:211
2. Polska 5 2-1 245:240
3. Litwa 4 1-2 235:239
4. Bułgaria 3 0-3 213:268

Trzy zespoły awansowały do następnej rundy.

GRUPA F

1. Turcja 4 2-0 171:145
2. Słowenia 3 1-1 164:159
3. Serbia 3 1-1 135:137
4. Hiszpania 3 1-1 147:150
5. Polska 3 1-1 155:162
6. Litwa 2 0-2 151:170

Kolejno: kraj, punkty, zwycięstwa-porażki, zdobyte:stracone

Turcy przez całe spotkanie kontrolowali sytuację, a ich znakiem firmowym były przede wszystkim niesamowite rzuty trzypunktowe. Polacy w połowie 3. kwarty zbliżyli się do przeciwników na 6 pkt., ale było to maksimum ich możliwości. Ta porażka nie przeszkodziła naszym zawodnikom w awansie do drugiej fazy turnieju.

Grupa D - Wrocław

Polska - Turcja 69:87 (17:24, 17:21, 21:21, 14:21)

Polska: Chyliński 3 (1), Szubarga 6 (2), Witka 3 (1), Szewczyk 5, Ignerski 6, Logan 6 (1), Gortat 21, Lampe 14 (2), Koszarek 5 (1).

Turcja: Onan 2, Ilyasova 18 (2), Erden 5, Tunceri 11 (3), Savas 6, Asik 22, Arslan 10 (2), Turkoglu 13 (3).

Turcja zagrała świetny mecz w obronie. Zatrzymała szybkie ataki Polaków i wygrała mecz o pierwsze miejsce w grupie, różnicą 18 punktów. Polacy skupili się na pilnowaniu Hedo Turkoglu i Ersana Ilasovy, ale oni zostali w cieniu swojego środkowego - Omera Asika, który okazał się bohaterem spotkania.

Polakom od samego początku ten mecz się nie układał. Popełnili mnóstwo błędów w obronie,i nie zachwycali w ataku.

Goście dokonali tego, czego nie udało się zrobić Litwie i Bułgarii. Powstrzymali kontrataki, czyli najgroźniejszą broń Polaków.

Król defensywy - Marcin Gortat bezradnie rozkładał ręce bo już w pierwszej kwarcie Turcja prowadziła dziesięcioma punktami. - Turcy rozpracowali nas taktycznie. Ograniczyli nasze szybkie ataki do minimum. Zagrali świetnie w obronie jak i w ataku - mówił Krzysztof Szubarga.

Turcy w obronie kryli strefą, co zmusiło naszych do oddawania większej ilości rzutów z dystansu. Ale ani Logan, ani Ignerski nie byli już tak skuteczni jak w meczu z Bułgarią czy Litwą. Skuteczni za to byli Turkowie. Ersan Ilyasova, Kerem Tunceri i Ender Arslan byli bezbłędni na dystansie.

Sześć minut do końca pierwszej połowy cztery punkty z rzędu zdobył Marcin Gortat i zniwelował stratę do rywali. Od tego momentu jednak przez blisko pięć kolejnych minut gospodarze EuroBasketu nie potrafili zdobyć punktów z gry. Turcy takich zastojów nie mieli i szybko powiększyli przewagę, która w pewnym momencie wynosiła już 17 punktów (28:45)

Po przerwie, sygnał do odrabiania strat reprezentacji Polski dał Maciej Lampe. Skrzydłowy Maccabi Tel-Awiw szybko zdobył dziewięć punktów, a to pozwoliło biało-czerwonym zmniejszyć stratę nawet do sześciu oczek (50:56). Chwilę później przypomniał o sobie Asik, który nie miał sobie równych. Goście znów prowadzili różnicą blisko dwudziestu punktów.

Dzieła, w postaci wygrania trzeciego meczu w grupie dopełniły już gwiazdy. Turkoglu i Ilyasova trafiali z każdej pozycji i nie dali najmniejszych szans Polakom na odrobienie strat. Ostatecznie Turcja wygrała 87:69. - Gdyby przed meczem ktoś mi powiedział, że wygramy z Polską różnicą osiemnastu punktów, na pewno bym w to nie uwierzył - komentował zadowolony Onan.

Komentarze po meczu Polska - Turcja

Muli Katzurin, trener Polski: To był dla nas bardzo nieudany mecz zarówno w obronie jak i w ataku. Pozwoliliśmy naszym przeciwnikom rzucać z 72% skutecznością. Turcy są dużo mocniejsi od nas na pozycjach rozgrywających i to w tym spotkaniu miało ogromne znaczenie. Dzisiaj zdobyliśmy tylko cztery punkty z kontrataków, a to - jak wszyscy wiedzą - do tej pory było naszą bardzo groźną bronią. Tureccy koszykarze zagrali przeciwko nam wspaniałe spotkanie, byli lepsi pod koszami, lepsi na obwodzie - chyba wszyscy to widzieli. Wiem co stało się z moimi zawodnikami, ale nie będę mówił, żeby nie podpowiadać innym jak mają grać przeciwko nam. Przegraliśmy mecz z Turkami, ale awans do następnej rundy zapewniliśmy sobie wcześniej.

Krzysztof Szubarga (Polska): To był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Mieliśmy spory problem w obronie, nie trafialiśmy też łatwych rzutów, ale przegraliśmy ten mecz głównie przez słabszą obronę.

Nihat Izic, II trener Turcji: Omer Onan wykonał niesamowite zadanie w obronie przeciwko Loganowi. My graliśmy swoją grę, staraliśmy się dostarczać jak najwięcej piłek wysokim zawodnikom. Cieszymy się, że mogliśmy zagrać w końcu pełnym składem, to bardzo pomogło nam w zwycięstwie. Nie wiedzieliśmy, że w Polsce jest tak ogromne zainteresowanie koszykówką. Jesteśmy tym naprawdę zaskoczeni.

Omer Onan (Turcja): Przez ostatnie dwa dni nie czułem się dobrze, miałem blisko 40 stopni gorączki i nie mogłem grać. Dzisiaj miałem zagrać maksymalnie około 10 minut. Jednak podczas rozgrzewki powiedziałem trenerowi, że jest ze mną lepiej i mogę wystąpić dłużej. Moim głównym zadaniem było powstrzymanie Davida Logana, włożyłem w to całą energię. Naszym założenie było zatrzymanie go na około 10 punktów - co jest bardzo trudne - rzucił 6, więc zadanie uznajemy za wykonane. Dobrze, że teraz mamy 2 dni przerwy na odpoczynek, bo bardzo się nam on przyda. Polska to bardzo dobry zespół i w obecnej formie może wygrać z każdym. Mają jednak problem, bo grają tylko 6-7 zawodnikami, a podczas takiego turnieju takie podejście może być zgubne.

Jesteśmy też zadowoleni z organizacji, nie możemy na nic narzekać. Hotel jest w porządku, nie narzekamy też na obsługę.

Źródło: pzkosz

Litwa - Bułgaria 84:69 (25:22, 16:19, 16:15, 27:13)

Litwa: Mazutis 5 (1), D. Ławrynowicz 4, Lukauskis 9 (3), Delininkaitis 9 (1), Jomantas 4, Kleiza 10, K. Ławrynowicz 16 (2), Jasaitis 11 (1), Petravicius 13, Javtokas 3.

Bułgaria: D. Iwanow 11 (1), K. Iwanow 10 (1), Rowland 18, Widenow 8 (2), Georgiew 4, Ewtimow 2, Stojkow 16 (3).

Litwini po zaciętym spotkaniu zwyciężyli w ostatnim meczu grupy D z Bułgarią. Dzięki wygranej 84:69 zagrają w kolejnej rundzie EuroBasketu.

Ten kto myślał, że wygrana Litwy z Bułgarią to tylko formalność, mógł czuć się zawiedziony. Bułgarzy dokładnie wiedzieli z czym nie radzą sobie ich środowi rywale. Litwini od początku turnieju mają problem z zatrzymywaniem szybkich akcji przeciwników. Tym razem było podobnie. Drużyna Pini Gershona zagrała tak jak Polska i Turcja w pierwszych meczach EuroBasketu. Szybko i skutecznie.

Mecz o trzecie, premiujące awansem do kolejnej rundy miejsce, od samego początku był bardzo wyrównany. Koszykarze jednej i drugiej drużyny zdawali sobie sprawę, że porażka oznacza wczesny powrót do domu.

-To spotkanie było dla nas niezwykle trudne, ponieważ trudno się gra mając w głowach dwie wcześniejsze przegrane. To miało wpływ na to, że tak długo nie mogliśmy uzyskać jakiejś znaczącej przewagi - wyjaśnił tuż po meczu Linas Kleiza.

Litwini mieli najwięcej problemów z zatrzymaniem Earla Rowlanda i Todora Stojkowa. To właśnie naturalizowany koszykarz z kadry Bułgarii był motorem napędowym większości akcji. Stojkow wykorzystywał podania czarnoskórego kolegi z zespołu i albo trafiał z dystansu, albo penetrował strefę podkoszową.

Zawodnicy walczyli o każdy centymetr parkietu. Żadna z drużyn nie potrafiła uzyskać większej przewagi, a wynik przez większą część meczu oscylował wokół remisu. - Przez większą cześć spotkania walczyliśmy z Litwinami jak równi z równym. W końcówce zabrakło nam sił i szczęścia -tłumaczył Earl Rowland.

Ozdobą spotkania miała być rywalizacja dwóch bliźniaczych duetów. Z jednej strony braci Ławrynowiczów, z drugiej Iwanowów. To właśnie Krzysztof Ławrynowicz okazał się bohaterem zespołu litewskiego. Trafiał najważniejsze rzuty w czwartej kwarcie. Ambitnie grającym Bułgarom zabrakło sił w końcówce.

- W ostatnich minutach meczu dopisało nam szczęście. Cieszy mnie to, ponieważ wcześniej nie grało nam się dobrze. Męczyliśmy się - komentował Ramunas Butautas, któremu z pewnością spadł kamień z serca tuż po końcowym gwizdku sędziego.

Wspomniany Ławrynowicz, przy wyniku remisowym w ostatniej kwarcie, najpierw trafił zza linii 6,25 m, a później faulowany w podobnej sytuacji , wykorzystał wszystkie trzy rzuty wolne. Litwa odskoczyła wtedy na dziesięć punktów. Takiej różnicy, Bułgarzy już nie potrafili odrobić i muszą pogodzić się z powrotem do domu. - Niestety, drużyny, z którymi przyszło nam się zmierzyć okazały się lepsze. Żegnamy się z turniejem i jedyne co mogę w tej sytuacji zrobić to życzyć powodzenia w dalszej części EuroBasketu - mówił rozżalony trener Gershon.

źródło: pzkosz

Tabela grupy A

Tabela grupy A

1. Grecja 6 3-0 268:202
2. Chorwacja 5 2-1 235:226
3. Macedonia 4 1-2 207:246
4. Izrael 3 0-3 238:274

Trzy zespoły awansowały do następnej rundy.

GRUPA E

1. Grecja 4 2-0 162:122
2. Francja 4 2-0 139 :129
3. Chorwacja 3 1-1 149:147
4. Niemcy 3 1-1 141:143
5. Rosja 2 0-2 137:145
6. Macedonia 2 0-2 125:167

Kolejno: kraj, punkty, zwycięstwa-porażki, zdobyte:stracone

Grupa A - Poznań

Macedonia - Chorwacja 71:81 (26:20, 22:14, 13:22, 10:25)

Macedonia: V. Stefanov 12 (2), Sokołow 12 (1), R. Stefanov 11 (3), V. Stojanovski 7 (1), Tasovski 2, Gechevski 8 (2), Antić 7 (1), Massey 12.

Chorwacja: Ukić 7 (1), Kus 8 (2), Popović 7, Vujcić 12, Prkacin 9, Rozić 7 (1), Planicić 9, Stojić 2, Loncar 1, Banić 11 (1), Nicević 8.

Spotkanie, którego stawką było drugie miejsce w grupie A dostarczyło kibicom sporo emocji. Mimo fatalnej gry w pierwszej połowie zwycięską ręką z pojedynku z Macedończykami wyszli Chorwaci i to oni zapewnili sobie drugie miejsce w grupie A.

Macedończycy od początku spotkania swojej szansy na zwycięstwo upatrywali w rzutach z dystansu. W pierwszych 6 minutach trafili zza linii 6.25 m aż 4-krotnie i w konsekwencji tego objęli minimalne prowadzenie. Dobrze ataki rozprowadzał Vrbica Stefanov, a skutecznym egzekutorem był Riste Stefanov. Chorwaci starali się wykorzystywać swoją przewagę w strefie podkoszowej kierując większość piłek do Vujcica i Banica. To jednak koszykarze z Półwyspu Bałkańskiego szybciej opanowali nerwy i w 12 minucie prowadzili aż 12 punktami (32:20).

Na uwagę zasługuje przede wszystkim ich fenomenalna skuteczność za 3 pkt. w tym fragmencie gry - Macedończycy trafili 7 na 11 oddanych rzutów. Wściekły na swoich koszykarzy Jasmin Repesa nie umiał znaleźć recepty na dobrze dysponowanych rywali. Na domiar złego dla Chorwatów, słabiej niż we wcześniejszych meczach grał ich lider - Roko Leni Ukić. Po 20 minutach dość niespodziewanie prowadziła Macedonia 48:34.

W szatni Chorwatów w przerwie z pewnością było gorąco. Faworyci tego spotkania od początku trzeciej kwarty zaczęli bardzo agresywnie bronić i zdecydowanie poprawili grę ofensywną. Przeciwnicy przestali trafiać z dystansu, popełniali proste błędy, co gracze Repesy bezwzględnie wykorzystywali. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 24 minucie tracili do rywali już tylko 2 punkty (48:46)! Dopiero wtedy Macedończycy wzięli się w garść i wyraźnie poprawili swoją grę. Instynkt lidera obudził się we Vrbicy Stefanowie, który najpierw pięknym alley-oopem obsłużył Antica, a później dołożył kilka punktów po indywidualnych akcjach dając Macedonii 9-punktowe prowadzenie (61:52).

Przełomowy okazał się początek czwartej kwarty. Chorwaci dzięki serii szybkich kontrataków najpierw doprowadzili do wyrównania, a punktach Planinica w 33 minucie wyszli na prowadzenie (61:63). Na 5 minut do końca po akcji 2+1 Popovica Chorwaci prowadzili 63:71 i to właśnie rozgrywający Uniksu Kazań był obok wspomnianego Planinica najważniejszą postacią w kluczowych akcjach meczu. Dzięki świetnej postawie w czwartej kwarcie (wygranej 10:25) Chorwacja pokonała Macedonię po bardzo ciekawym spotkaniu 71:81.

źródło: pzkosz

Izrael - Grecja 80:106 (25:31, 17:25, 23:23, 15:27)

Izrael: Naimy 5 (1), Mekel 4, Limonad 15 (1), Pnini 4, Halperin 7 (1), Burstein 8 (1), Eliyahu 21, Kozikaro 8, Green 8.

Grecja: Kalampokis 12, Zisis 6, Spanoulis 18 (2), Calathes 5 (1), Fotsis 16 (4), Printezis 8, Glyniadakis 5, Kaimakoglou 10 (2), Koufos 4, Perperoglou 6 (2), Schortsanitis 16.

Mecz Greków z Izraelczykami nie zmieniał nic w tabeli końcowej grupy A. Pierwsi mieli zapewniony awans z pierwszego miejsca, drudzy już wczoraj odpadli z turnieju.

Grecy rozpoczęli rezerwowym składem, bez Bourousisa i Spanoulisa, jednak ich atutem, podobnie jak w poprzednich dwóch spotkaniach, była zespołowa gra (aż 9-ciu zawodników punktowało w pierwszej kwarcie!). Prowadzeni przez litewskiego szkoleniowca Jonasa Kazlauskasa koszykarze zdobywali punkty po zasłonach, celnie rzucając z dystansu. Nie byli jednak wstanie uciec przeciwnikom na więcej niż 6-8 punktów. Wśród Izraelczyków wyróżniało się trio Halperin-Kozikaro-Eliyahu (17 pkt w I kwarcie).

Ten mecz nie miał już żadnego znaczenia dla układu tabeli i to było widać na boisku. Turniej od początku nie układał się po naszej myśli. Po cichu liczyliśmy na wyjście z grupy i grę w Bydgoszczy, ale nie udało się, trudno - wracamy do domu. - podsumował zasmucony środkowy drużyny Izraela, posiadający polski paszport, Yanniv Green.

Gdy na parkiecie pojawił się Spanoulis Grecy zaczęli grać szybciej, a rzucający Panathinaikosu Ateny najczęściej albo sam kończył akcje albo odgrywał do środkowego Sofoklisa Schortsanitisa. W reprezentacji Izraela formą z pierwszego meczu błysnął żywiołowy Eliyahu, który raz po raz wkręcał się pod grecki kosz. W pierwszej połowie obie drużyny wyraźnie skupiły się na zdobywaniu punktów. Do szatni w lepszych nastrojach schodzili koszykarze z Półwyspu Bałkańskiego, którzy prowadzili 42:56.

Graliśmy naprawdę dobrze w pierwszej połowie. W trzeciej i czwartej kwarcie już tylko kontrolowaliśmy mecz. Teraz będzie jednak już tylko trudniej, ale jesteśmy w świetnych nastrojach przed kolejną rundą - skomentował jeden z liderów Grecji, Nikolaos Zisis.

Po zmianie koszy obraz gry nie uległ zmianie. Trener Kazlauskas dał szansę rezerwowym, a Ci jej nie zmarnowali. Długa ławka rezerwowych pozwalała Grekom cały czas utrzymywać szybkie tempo gry. Izraelczycy w ataku starali się grać przez swoich wysokich graczy, ale tylko Eliyahu nawiązywał równorzędną walkę z rywalami. Przez całą trzecią kwartę Grecy utrzymywali bardzo bezpieczną, kilkunastopunktową przewagę. W 31 minucie, po przechwycie i punktach Raviva Limoniada, Izrael zbliżył się do rywali na 9 punktów (70:79). Grający na co dzień w Maccabi Tel Aviv rozgrywający był jednym z jaśniejszych punktów swojej drużyny w drugiej części meczu.

Jestem zawiedziony porażką, mimo tego, że przegraliśmy z jedną z najlepszych drużyn na tym turnieju, być może nawet najlepszą. Trudno, wracamy do domu. - podsumował występ swojej drużyny izraelski rozgrywający, Raviv Limonad.

W 37 minucie spotkania Grecy przekroczyli granicę 100 punktów (79:101). Dwójkową akcję wsadem zakończył rezerwowy center Andreas Glyniadakis. Ostatecznie, po jednostronnym pojedynku, Grecja pokonała Izrael 106:80.

Myślę, że Grecy mają najlepszą obronę w turnieju. Dla nas turniej zakończył się porażką. Te trzy mecze obnażyły nasze braki. Oczywiście liczyliśmy na więcej, ale nie udało się wywalczyć awansu do dalszej rundy - powiedział po meczu trener reprezentacji Izraela, Zvi Sherf.

Jestem zadowolony z wyniku, chociaż czasami pozwalaliśmy rywalom na zbyt dużo w ataku. Moim zdaniem te mistrzostwa pokazują, że każda drużyna może wygrać z każdą. My w dobrych nastrojach jedziemy dalej. Jeżeli tylko będziemy skoncentrowani w obronie, to wszystko powinno pójść dobrze. - podsumował Jonas Kazlauskas, szkoleniowiec greckiej reprezentacji.

źródło: pzkosz

Tabela grupy B

Tabela grupy B

1. Francja 6 3-0 199:180
2. Rosja 4 1-2 218:213
3. Niemcy 4 1-2 203:211
4. Łotwa 4 1-2 187:203

Grupa B - Gdańsk

Rosja - Francja 64:69 (17:15, 18:19, 16:18, 13:17)

Rosja: Woroncewicz 5 (1), Kurbanow 12, Bykow 2, Fridzon 11 (2), Mc Carty 13 (2), Ponkraszow 7 (1), Zozulin 6 (2), Mozgow 8.

Francja: Jeanneau 3 (1), Koffi 2, Parker 17 (2), Pietrus 1, De Colo 7 (1), Diaw 19, Turiaf 18, Traore 2.

Rosjanie nie potrafili znaleźć odpowiedzi na dobrze dysponowanych Ronny'ego Turiafa i Borisa Diawa i przegrali z reprezentacją Francji 64:69. "Trójkolorowi" przeszli przez pierwszą część mistrzostw bez porażki.

Francja rozpoczęła spotkanie dużo spokojniej niż w poprzednich dniach turnieju. Od początku starał się Parker - podawał pod kosz do Turiafa lub sam indywidualnie penetrował. Robił to jednak zbyt często i dwa razy został zablokowany przez Mozgowa. Po jednym z tych bloków, kiedy Parker niebezpiecznie upadł na parkiet, ławka reprezentacji Francji za mocno dyskutowała z sędziami i została ukarana faulem technicznym.

Dużym osłabieniem siły ofensywnej Rosjan mogła być kontuzja Kelly'ego McCarty'ego już w siódmej minucie spotkania. Autor dwóch ważnych trójek dla Rosji w pierwszej części meczu pojawił się jednak na parkiecie już w drugiej kwarcie.

Rosjanie więcej rzucali z obwodu, a Francuzi starali się grać pod kosz i łatwymi rzutami kończyć swoje akcje. "Trójkolorowi" do przerwy trafili tylko jedną trójkę, a ich rywalom ta sztuka udała się aż 5 razy. Mimo tego Rosja prowadziła zaledwie jednym punktem - 35:34.

Ten wynik to zasługa przede wszystkim McCarty'ego, ponieważ zarówno Ponkrashov, jak i Bykov znowu byli słabiej dysponowani rzutowo. W reprezentacji Francji wyróżniał się Turiaf, który do przerwy miał już 10 punktów i 5 zbiórek na swoim koncie.

Na 4 minuty do końca trzeciej kwarty jedna trójka Parkera i dwie akcje Borisa Diawa wystarczyły by Francja znowu remisowała z Rosją 47:47. Trener Collet nie mógł dzisiaj liczyć na zmienników zawodnika San Antonio Spurs. Jeanneau nie radził sobie z organizacją gry i bardzo słabo rzucał, więc Parker bardzo szybko musiał wracać na parkiet.

Akcja spotkania działa się także z udziałem Francuza w trzeciej kwarcie. Parker wyraźnie zmotywował się bo jednym ze swoich niecelnych trzypunktowych rzutów i w kolejnej akcji zabrał piłkę Bykovowi i sam pobiegł na kosz, będąc w dodatku faulowanym. Ławka rezerwowych Francji była zachwycona, tak samo jak zgromadzona publiczność, która nagrodziła zagranie gromkimi brawami.

Po trzech prostych akcjach z rzędu Borisa Diawa na początku ostatniej kwarty Francja wyszła na prowadzenie 57:61. Gdy Rosja zaczęła gonić wynik, przebudził się Ronny Turiaf. Jego sześć kolejnych punktów znowu utrudniało sytuację zawodnikom Blatta.

Pięciopunktowe prowadzenie dodawało pewności siebie Parkerowi, który mógł sobie pozwolić nawet na bardzo niedokładne podanie 50 sekund przed końcem meczu. W ostatniej swojej akcji Rosjanie prawie stracili piłkę, a Ponkrashov nie trafił rzutu za dwa punkty. Francuzi się nie spieszyli, a ich rywale już nie faulowali.

To był jak dotychczas najlepszy mecz Francuzów na EuroBaskecie w Polsce. "Trójkolorowi" zdominowali walkę pod koszami, a w decydujących momentach znowu mogli liczyć na trio z NBA - Parkera, Diawa i Turiafa.

źródło: pzkosz

Niemcy - Łotwa 62:68 (13:14, 16:23, 13:14, 20:17)

Niemcy: Schaffartzik 7 (1), Schulze 4 (1), Ohlbrecht 3, Wysocki 2, Hamann 5 (1), Greene 16 (4), Harris 5 (1), Femerling 5, Benzing 2, Jagla 13 (1).

Łotwa: Helmanis 6 (2), Skele 10 (2), Blums 5 (1), Kalve 2, Valters 10 (2), Kambala 11, Janicenoks 14 (2), Biedrins 10.

Niemcy, mimo porażki z Łotwą 62:68 awansowali do kolejnej rundy EuroBasketu. Mecz był bardzo zacięty, a los obydwu ekip ważył się do ostatniej sekundy.

Ten mecz miał bezpośrednio zdecydować która drużyna awansuje do kolejnej rundy EuroBasketu. Łotysze musieli wygrać z Niemcami różnicą co najmniej ośmiu punktów, aby nadal się liczyć w walce o mistrzostwo Europy.

Łotwa bardzo nerwowo podeszła do spotkania, co widoczne było już w pierwszych minutach meczu. Armands Skele w trzydzieści sekund złapał dwa niepotrzebne przewinienia, a chwilę później faulem technicznym ukarany został Kristaps Valters.

Mimo to, zawodnicy Kemzury dotrzymywali tempa Niemcom. Obydwie ekipy wolały rzucać za trzy, ale ani jednym, ani drugim nie wychodziło to za dobrze. Niemcy nie dawali Łotyszom wyjść na więcej niż kilkupunktowe prowadzenie, bardzo szybko niwelując ich przewagę.

Dwie trójki pod rząd Helmanisa i Valtersa w drugiej kwarcie dawały Łotwie kolejne pięciopunktowe prowadzenie 27:22. Niemcy przez dłuższy czas nie potrafili odpowiedzieć na tę sytuację celnym rzutem z gry, trafiając jedynie wolne. Ta sytuacja sprawiła, że Biedrinsowi i kolegom udało się jeszcze podwyższyć wynik i zejść na przerwę zwycięzcy, z ośmiopunktową, potrzebną im do awansu, przewagą.

Reprezentacja Niemiec grała do przerwy bardzo zespołowo, ale brakowało wyraźnego lidera. Wszyscy zawodnicy, którzy pojawili się na parkiecie, prócz Lucci Staigera, zdobywali punkty. Raziła jednak ich skuteczność w rzutach dwupunktowych, które trafiali rzadziej niż trzypunktowe.

Łotysze w trzeciej kwarcie mieli problemy z wykonywaniem rzutów wolnych. Seryjnie nie trafiał Biedrins, nie udawało się to też Skele. Tracili przez to sporo punktów i mieli sporo szczęścia, że gracze Bauermanna nie mieli swojego dnia w ataku. Szczególnie zawodzili wysocy - Femerling i Jagla, którzy nie potrafili przebić się przez duet Kambala - Biedrins.

Obrona obydwu drużyn była bardzo mocna, gdyż wszyscy zawodnicy wiedzieli jaka jest stawka tego pojedynku. Zawodnikom drżały ręce przy rzutach, nie mogąc trafić nawet w najprostszych sytuacjach.

Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Łotwa co prawda wygrywała przez cały czas, ale zaledwie jeden rzut mógł zadecydować o awansie jednych lub drugich. Za dwóch pracował Demond Greene, które trzypunktowe rzuty w ostatniej kwarcie co chwile dawały Niemcom nadzieję na dalszą grę.

Bohaterem ostatnich akcji został Janicenoks, którego siedem punktów w końcówce dawało Łotwie odpowiednią przewagę. Później dwa punkty z kontry dodał Skele i Łotysze prowadzili dziesięcioma oczkami. Faulowany w kolejnej akcji Femerling trafił tylko jeden rzut wolny, a do końca spotkania zostały tylko 24 sekundy.

Niemcy szybko faulowali, a Janicenoks skutecznie rzucał wolne. Na 13 sekund do końca trójkę trafił Jagla i na tablicy widniał wynik 60:68, nadal premiujący Łotwę. Niemcy znowu faulowali, ale Kalve nie trafił swoich rzutów.

Zawodnicy Kemzury podjęli dziwną decyzję i sfaulowali Jaglę, który nie pomylił się. Awans w ostatniej sekundzie rzutem za trzy próbował ratować jeszcze Skele, ale nie trafił.

Spora liczba kibiców Łotwy może czuć się zawiedziona postawą swojej drużyny narodowej na EuroBaskecie. Powodów do radości nie mają też Rosjanie, którzy w kolejnej rundzie nie będą mieli zaliczonego ani jednego zwycięstwa.

źródło: pzkosz

Tabela grupy C

Tabela grupy C

1. Słowenia 5 2-1 236:218
2. Serbia 5 2-1 212:196
3. Hiszpania 5 2-1 231:226
4. Wielka Brytania 3 0-3 194:233

Grupa C - Warszawa

Hiszpania - Słowenia 90:84 (18:20, 25:15, 19:14, 16:29, 12:6)

Hiszpania: P.Gasol 13, Fernandez 19 (2), Rubio 9 (1), Navarro 21 (2), Reyes 17, Llull 6 (2), M.Gasol 5.

Słowenia: Laković 15 (3), Brezec 12 (2), Nachbar 14 (1), Dragić 19 (1), Jagodnik 8 (2), D.Lorbek 4, Golemac 4, E.Lorbek 8.

Mimo, że przez niemal cały mecz kilkunastopunktową przewagę miała drużyna Hiszpanii, to w samej końcówce czwartej kwarty dała odrobić Słowenii całą stratę, która w dramatycznych okolicznościach doprowadziła do dogrywki.

Przy wyniku 78:75 dla Hiszpanii, na sekundę przed końcem regulaminowego czasu gry faulowany był Goran Dragić. Po pierwszym celnych rzucie wolnym, drugiego specjalnie spudłował, a piłkę zebrał Erazem Lorbek i równo z końcową syreną trafił do kosza, wyrównując stan meczu na 78:78.

W dogrywce lepsza była już zdecydowanie Hiszpania, która ani na moment nie była zagrożona. Gwoździem do trumny był niesportowy faul Gorana Jagodnika, który uderzył pięścią w tors Felipe Reyesa, a ten wykorzystując rzuty wolne wyprowadził swój zespół na prowadzenie 89:82. Ostatecznie Hiszpania wygrała 90:84.

Najlepszy mecz w turnieju rozegrał Juan Carlos Navarro, który zdobył 21 punktów w całym meczu, dopisując na swoje konto także trzy asysty. Wtórował mu drugi rzucający, Rudy Fernandez, na którego Słoweńcy nie mieli odpowiedzi. Koszykarz Portland Trail Blazers rzucił 19 oczek i miał pięć zbiórek.

Wśród przegranego zespołu świetne zawody rozegrał Goran Dragić, który rzucił 19 punktów, w tym sześć w ostatnich 14 sekundach czwartej kwarty. 15 punktów zdobył natomiast Jaka Laković, który miał także trzy asysty.

Od początku wydawało się, że ten mecz może należeć do Primoza Brezeca. Koszykarz Philadelphi 76ers otrzymywał wiele piłek pod koszem od swoich partnerów, z których skrzętnie korzystał. W całej pierwszej kwarcie rzucił 12 punktów, lecz były to jedyne jego punkty w meczu.

Hiszpania większość akcji rozgrywała indywidualnie, bądź kierowała piłki do zawodników podkoszowych. Marc i Pau Gasolowie byli wyraźnie silniejsi od swoich vis-a-vis, jednak nie przekładało się to na wynik, ani na ich zdobycz punktową, a Słowenia prowadziła po pierwszej kwarce 20:18.

To najwyraźniej podrażniło koszykarzy Sergio Scariolo, którzy w nieco ponad trzy minuty drugiej kwarty rzucili 11 punktów, a stracili zaledwie dwa. Ten fragment meczu pozwolił uzyskać Hiszpanom kilkupunktową przewagę, którą utrzymywali do końca pierwszej połowy.

Wszystko za sprawą świetnej skuteczności w drugich dziesięciu minutach meczu. Mistrzowie świata trafili w tej kwarcie dziewięć z 13 wykonywanych rzutów z gry.

Trzy minuty po przerwie przewaga reprezentacji Hiszpanii wzrosła do 12 punktów (50:38). Dwa razy z za trzy punkty oraz dwa razy z linii rzutów wolnych trafił Goran Jagodnik i Słowenia ponownie była w grze, przegrywając tylko 47:54.

Do odrabiania strat Słoweńcy rzucili się w ostatniej kwarcie. W zaledwie dwie minuty Goran Dragić i Jaka Laković zdobyli 10 punktów z rzędu i na nieco ponad sześć minut przed końcem meczu było 64:61 dla Hiszpanii, a po chwili tylko 64:63.

Ostatecznie Słowenia przegrała jednak z mistrzem świata 84:90, jednak była to dopiero pierwsza porażka tego zespołu na polskim EuroBaskecie.

źródło: pzkosz

Wielka Brytania - Serbia 59:77 (12:21, 17:18, 15:19, 15:19)

Wielka Brytania: Hart 2, Achara 1, Lenzly 3 (1), Mensah-Bonsu 16, Sullivan 4, Archibald 9, Reinking 21 (4), Boyd 2, Betts 1.

Serbia: Popović 3, Tepić 17 (2), Teodosić 11, Bjelica 5, Marković 2, Tripković 7 (1), Krstić 17, Perović 7, Velicković 7 (1), Macvan 1.

Reprezentacja Serbii bez większych problemów pokonała w ostatnim meczu pierwszej fazy EuroBasketu Wielką Brytanię 77:59, prowadząc od piątej minuty spotkania do samego końca.

- To była najsilniejsza grupa z całego EuroBasketu. Cieszę się, że wygraliśmy ten mecz i awansowaliśmy do kolejnej rundy. Mamy teraz dwa dni odpoczynku i musimy się odpowiednio przygotować - komentował szkoleniowiec Serbii, Dusan Ivanović.

Po świetnym meczu przeciwko Hiszpanii i słabym przeciwko Słowenii, ponownie z dobrej strony pokazał się Nenad Krstić. Środkowy Oklahoma City Thunder zdobył w całym meczu 17 punktów i dodał do tego cztery zbiórki. Wyróżnił się także Milenko Tepić, autor również 17 punktów i trzech zbiórek.

- Serbia zagrała tak, jak się tego spodziewaliśmy. Bardzo mocno i fizycznie. Mimo, że są od nas młodsi, górowali nad nami doświadczeniem. Brakowało nam odpowiedzi na ich zagrania. Szkoda, że żegnamy się z turniejem - z żalem mówił po meczu trener Wielkiej Brytanii, Chris Finch.

Wielka Brytania rozpoczęła to spotkanie od prowadzania 7:2 w drugiej minucie meczu, jednak od tego momentu inicjatywę przejęła ekipa Serbii. Prowadzona przez świetnego tego dnia Milenko Tepicia odrobiła pięć punktów straty i pod koniec pierwszej kwarty prowadziła już 19:9.

Serbia wygrywała już 21:12 na początku drugiej kwarty, jednak Brytyjczycy zaczęli zmniejszać różnicę punktową do rywala. W trzy minuty tej części meczu zdobyli osiem punktów, tracąc zaledwie jeden z linii rzutów wolnych i było tylko 22:20 dla drużyny trenera Dusana Ivkovicia.

Serbowie jednak ponownie wrócili do gry. Mimo, że grali na tragicznej skuteczności z dystansu (2/12 do przerwy), to nadrabiali spod kosza. Pod koniec pierwszej części meczu prowadzili już 37:25 i byli na dobrej drodze do kolejnego zwycięstwa.

Koszykarze Dusana Ivkovicia mieli dużą przewagę pod obiema tablicami, co objawiało się w klasyfikacji zbiórek. W całym meczu zebrali dziewięć piłek więcej od rywali. Wśród Brytyjczyków na pochwałę zasługiwali tylko Nate Reinking i Pops Mensah-Bonsu, którzy niemal w pojedynkę toczyli bój z Serbią, łącznie rzucając rywalowi 37 punktów.

To było jednak za mało, aby nawiązać wyrównaną walkę, z pogromcą reprezentacji Hiszpanii. Przez cały czas utrzymywała się przewaga ponad 10 oczek i tak też było na początku ostatniej kwarty, kiedy to Serbia prowadziła już 61:46.

- To było bardzo ważne zwycięstwo. Widzieliśmy, że jeśli przegramy to możemy pożegnać się z turniejem. To zwycięstwo daje nam 2 punkty w kolejnej fazie EuroBasketu. Musimy teraz odpoczywać. Na radość przyjedzie jeszcze czas - powiedział jeden z bohaterów Serbii, Milos Teodosić.

Losów spotkania Brytyjczycy już nie odmienili i przegrali ostatecznie 59:77. Była to trzecia porażka tej drużyny w EuroBaskecie i z zerowym dorobkiem odpadają z turnieju.

- To był ciężki, fizyczny mecz. Obie drużyny grały bardzo twardo. My niestety nie wytrzymaliśmy psychicznie i fizycznie, dlatego przegraliśmy. Nie mieliśmy pełnego składu podczas tego EuroBasketu i to odbiło się na naszej grze. Mimo wszystko powinniśmy zagrać lepiej. Żałuję, że nie udało nam się wygrać żadnego meczu - zakończył zawodnik brytyjskiej kadry, Andrew Sullivan.

źródło: pzkosz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza