Serbia - Słowenia 96:92 kwarty: 11-19, 24-26, 21-12, 23-22, d. 17-13
Serbowie rozpoczęli spotkanie od prowadzenia 6:2, ale później przez pięć minut nie potrafili zdobyć punktów, oddając w pełni inicjatywę Słowenii. Ci rzucili trzynaście punktów z rzędu, w tym dziewięć z rzutów wolnych. Liderem zaczynał być Bostjan Nachbar, który grał w pierwszej kwarcie na stuprocentowej skuteczności i zapisał w swoich statystykach osiem oczek.
Słowenia grała bardzo dobrze w defensywie. Serbowie pięciokrotnie w pierwszej części meczu rzucali za trzy, nie trafiając ani razu. Na osiem minut do przerwy, przy wyniku 21:15 dla Słowenii, faulem nie sportowym ukarany został Uros Slokar. Serbowie wykorzystali tę okazję i odrobili cztery punkty. Jednak dwie kolejne akcje Erazma Lorbeka znowu dawały jego drużynie bezpieczne prowadzenie.
Pierwszy raz zza linii 6,25 m Serbia trafiła dopiero pod koniec drugiej kwarty. Słowenia musiała jednak mieć się na baczności, bo gdy zawodnicy Ivkovica zaczynają grać w tym elemencie skutecznie, to bywają nie do zatrzymania, o czym przekonała się między innymi reprezentacja Polski.
Tak jednak się nie działo, a kolejne punkty dla Słowenii zdobywał Erazem Lorbek. Jego kibice, gdy tylko trafiał kolejne rzuty, krzyczeli "MVP, MVP", chcąc przekonać wszystkich znajdujących się w katowickim "Spodku", że to właśnie jemu ta nagroda się należy. Tylko w pierwszej połowie Lorbek zdobył 16 punktów i miał 7 zbiórek, będąc najlepszym zawodnikiem na parkiecie.
Po przerwie Serbia miała do odrobienia 10 punktów. Jednak w końcówce trzeciej kwarty po pięciu punktach z rzędu Novicy Velickovica przewaga Słowenii zmniejszyła się do zaledwie trzech oczek i ostateczny wynik wciąż był otwarty. W ostatnich sekundach tej części meczu, dzięki rzutom wolnym Perovicia i Markovicia brakowało Serbom tylko jednego punktu do wyrównania.
Różnica była tak niewielka, że to właśnie postawa obu drużyn w ostatnich dziesięciu minutach miała zadecydować, kto znajdzie się w finale. Trójka Teodosica zaraz na początku kwarty dała Serbii pierwsze prowadzenie od czasu, gdy prowadziła 6:4.
Przez ostatnie cztery minuty meczu Słowenia musiała radzić sobie bez najskuteczniejszego w ich zespole Erazma Lorbeka, który opuścił parkiet za piąte przewinienie. Wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Po dwóch akcjach Gorana Jagodnika i rzucie za trzy Domena Lorbeka zespół Zdovca wyszedł na pięciopunktowe prowadzenie.
Ostatnia minuta regulaminowego czasu była nerwowa. Przewinienie nie sportowe odgwizdano Brezecowi, ale Teodosic trafił tylko jeden rzut wolny. W kolejnej akcji rzucił jednak trójkę, która wyrównywała stan spotkania i doprowadziła do dogrywki.
W dogrywce szybko pięć punktów przewagi zdobyli Serbowie. Później gra się znowu wyrównała, ale bohaterem spotkania został Milos Teodosic, którego dwie trójki zapewniły zwycięstwo drużynie Ivkovica. Ważnego rzutu wolnego w ostatnich sekundach nie trafił Samo Udrih i przez to Słowenia pożegnała się z marzeniami o grze w finale.
W ekipie Zdovca wyróżniali się bracia Erazem i Domen Lorbek, ale ich 47 punktów to za mało aby pokonać Serbię ze świetnym Teodosiciem w składzie. Słowenii zabrakło zimnej krwi i szczęścia i dlatego zagrają "tylko" o trzecie miejsce z Grecją.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?