Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywi autostopowicze dostali mniejsze wyroki

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Paweł S. i Sebastian R. jeszcze w kajdankach, wyprowadzani z ostatniej rozprawy w piątek. Wczoraj po ogłoszeniu wyroku byli już wolni.
Paweł S. i Sebastian R. jeszcze w kajdankach, wyprowadzani z ostatniej rozprawy w piątek. Wczoraj po ogłoszeniu wyroku byli już wolni. Fot. Łukasz Capar
Na kary czterech lat oraz trzech lat i siedmiu miesięcy więzienia skazał wczoraj słupski sąd okręgowy dwóch młodych mieszkańców Chojnic, którzy na trasie Czersk - Chojnice napadli kierowcę i ścigali się z policjantami.

Sceny jak w filmie sensacyjnym rozegrały się 8 sierpnia 2009 roku. Kwadrans po godzinie 22 aplikant adwokacki 25-letni Karol K. zabrał z drogi w okolicy miejscowości Łąg koło Czerska do swojego BMW dwóch autostopowiczów. Podwiezienie dwóch młodych chłopaków zakończyło się rozbojem na kierowcy, policyjnym pościgiem, rozbiciem radiowozu i strzelaniną.

Zaczęło się przed wjazdem do Czerska. Karol K. zauważył niespokojne zachowanie pasażerów. Powiedział im, że ich wysadzi, bo jedzie do Tucholi. Ci jednak zażądali podwiezienia za Czersk, bo chcą się dostać do Człuchowa.

Kiedy kierowca odmówił, 19-letni wówczas Sebastian R. przystawił mu do boku pistolet pneumatyczny, a 22-letni Paweł S. złapał kierowcę za szyję i wyciągnął pałkę teleskopową. Kierowca usiłował uciec, ale każda próba zatrzymania wozu czy otwarcia drzwi kończyła się niepowodzeniem.

Napastnicy zażądali dokumentów jego i pojazdu oraz telefonu, by nie dzwonił na policję. Kierowca spełnił żądanie, a przy tym wykorzystał nieuwagę Sebastiana R., zatrzymał samochód i uciekł. Szybko wezwał policję.

Tymczasem sprawcy pędzili w stronę Chojnic z prędkością 200 kilometrów na godzinę, pokonując policyjne blokady. Za kierownicą siedział Paweł S. W mieście samochód uderzył w znak drogowy.

Wkrótce kolejny patrol zajechał drogę BMW. Gdy policjant wyciągał Sebastiana R. z auta, Paweł S. uderzył BMW w radiowóz. Policjant chwycił za broń i strzelał w kierunku kierowcy. Ranny Paweł S., uciekając, wjechał w kolejny znak drogowy, zaparkowaną mazdę i rozbił BMW.

Obaj sprawcy byli trzeźwi. Zostali aresztowani, Paweł S. - po wyjściu ze szpitala.

To już drugi proces przed słupskim sądem okręgowym w tej sprawie. Od pierwszego wyroku skutecznie odwołali się obrońcy.

Prokuratura żądała takich kar, jakie zapadły po pierwszym procesie: dla Pawła S.
- sześciu lat, dla Sebastiana R. - pięciu i pół roku więzienia. Obrońcy wnioskowali o łagodne potraktowanie oskarżonych.

I rzeczywiście - po wskazówkach gdańskiego sądu apelacyjnego - tym razem sąd w Słupsku okazał się łagodniejszy. Pawła S. skazał na cztery lata więzienia, a Sebastiana R. - na trzy lata i siedem miesięcy.

Obaj mają zapłacić pokrzywdzonemu Karolowi K. osiem tysięcy złotych zadośćuczynienia.
To kara łączna za rozbój na Karolu K. z niebezpiecznymi narzędziami, ale sąd uznał, że oskarżeni ukradli tylko telefon.

Natomiast BMW zabrali przemocą, ale w celu krótkotrwałego użycia. Według sądu Paweł S. jest winny przemocy wobec funkcjonariuszy. Uderzył w radiowóz, a straty wyniosły prawie sześć tysięcy złotych. Celowo też zniszczył pierwszy znak drogowy.

- Ale ten był wart 115 złotych, więc czyn jest wykroczeniem, które po ponad dwóch latach się przedawniło i sąd tę sprawę umorzył - uzasadniała sędzia Aldona Chruściel-Struska. - Natomiast w drugi znak drogowy Paweł S. nie uderzył celowo, bo wjechał na niego, gdy został postrzelony.

Sąd skazał też Pawła S. za nielegalne posiadanie amunicji, a Sebastiana R. za odpychanie policjanta. Zabrakło dowodów na to, że chłopak przytrzasnął funkcjonariusza drzwiami BMW.

- Wszystkie te czyny wydarzyły się jednego dnia. Zasługują na szczególne potępienie, bo pokrzywdzony jest osobą, która chciała podwieźć oskarżonych. Jednak z drugiej strony w miejscu zamieszkania mają oni dobrą opinię - uzasadniała sędzia wymiar kary i wysokość zadośćuczynienia dla Karola K., któremu stres zakłócił przygotowania do egzaminu.

Na koniec sąd zamienił areszt na dozór policji. Oskarżeni przesiedzieli już za kratami prawie dwa lata i cztery miesiące. Andrzej Gbur, adwokat Pawła S., zastanawia się, czy nie zaskarżyć kary za nielegalne posiadanie amunicji.

- Trzy historyczne egzemplarze z 1940 roku, po dziadku - mówi mecenas, który jest ogólnie zadowolony z treści drugiego w tej sprawie wyroku. - To była sytuacja kryzysowa, która przerosła oskarżonych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza