Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skutki miliona myśli…

Ryszard Niemiec
Preteksty. Kiedy w środowisku polskich skoczków narciarskich rozpoczyna się dyskusja o zapóźnieniach kadry w dziedzinie odzieży, bielizny i reszty sprzętu, znaczy to, że dostajemy łupnia w rywalizacji międzynarodowej.

Wtedy człowiek dowiaduje się o coraz ważniejszej roli krawców, krojczych, speców od stebnowania i prucia, poszerza swą wiedzę o zapleczu logistycznym, od którego sztab szkoleniowy z wolna się uzależnia.

Słusznie trener Łukasz Kruczek karci pseudoekspertów, którzy powinni pamiętać o naukach płynących z kadencji austriackiego szkoleniowca Kuttina. Opiekował się samym Małyszem, a przy okazji wnosił do polskich skoków kaganiec oświaty, rozświetlający mroki niewiedzy o związkach jakości, gatunku i kroju specjalistycznych portek, kurtek, obuwia i wiązań, z osiąganymi wynikami. Kruczkowi przypominać nie trzeba, bo ma to zakodowane i wie, w jakim kierunku programować doskonalenie sprzętu.

W najnowszym wywiadzie dla Onetu oświadczył, że świat znowu popadł w manierę wyścigów wymyślania nowinek, czym, niestety, trochę nas zaskoczył. „W Niżnym Tagile zrobiliśmy w tym kierunku krok do przodu. W Engelbergu jednak stanęliśmy w miejscu, za to świat znacznie poszedł do przodu” - skarży się selekcjoner, nie zdradzając przy okazji, czym nas przeskoczyli i dlaczego w tak krótkim czasie?

Zaskoczenie budzi też nagłe przyspieszenie wyścigu, którego jeszcze w lecie Kruczek się nie spodziewał. Twierdził, że nowinkarstwo nie ma szans, gdyż nowe przepisy znacznie ograniczyły pole manewru. No, ale latem nie było potrzeby zaglądać naszym skoczkom w rozstaw kombinezonów, ani nicować gatunki materiałów, z których były szyte; chłopaki fruwali na igelicie jak supermani.

Stąd pewnikiem wzięła się niezwykle optymistyczna prognoza przed sezonem zimowym, prezentowana z niezmąconą wiarą przez prezesa Apoloniusza. W sytuacji, gdy życie poddaje ją okrutnej weryfikacji, a Piotrek Żyła, zwykle nie zapominający języka w gębie, nie wie, co się dzieje, mówiąc, że po wylądowaniu w jego głowie „kłębią się miliony myśli”, trzeba sięgać po myśli bardziej strzeliste, takie, że głowa mała. I Kruczek, na szczęście je posiada. Aktywnie broni zawodników, przypominając, że „skoki narciarskie to bardzo nieobliczalny sport”, uzależniony przez „czynnik losowy”.

Co racja, to racja - chciałoby się powiedzieć - i rozciągnąć to odkrycie na inne dyscypliny. „Musimy pamiętać, że zawodnik często jest atakowany przez telewizję zaraz po skoku, kiedy jeszcze nie do końca wie, co się tak naprawdę wydarzyło” - narzeka trener w odpowiedzi na pytanie o komentarz do krytycznej wypowiedzi Kamila Stocha, kierowanej pod adresem pionu szkolenia.

Głos mistrza Kruczkowi się nawet podoba, bo pochodzi prosto z serca, a głosy dziennikarzy z wątroby. Podnosi „małą świadomość dziennikarzy, którzy są na skoczni, a jednak nie popatrzą na pewne czynniki dookoła, tylko od razu wydają sądy”. W tym miejscu pora kończyć i od sądów się powstrzymać do czasu dostrzeżenia wszystkich czynników dookoła. Sezon dopiero się zaczął…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski