Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film „Tylko nie mów nikomu” wstrząsnął Polską [KOMENTARZ REDAKTORA]

Piotr Polechoński
Piotr Polechoński
pixabay.com
Film „Tylko nie mów nikomu” rozpada się na dwie części i trudno powiedzieć, która z nich boli i oburza bardziej.

Pierwsza to dorosłe ofiary i to, co ich spotkało, gdy byli dziećmi. Ich straszliwa krzywda, która jest nie do naprawienia i która zaważyła na całym ich życiu. Ich brutalnie skradziona dziecięca niewinność, która została podeptana i splugawiona przez tych, którzy tę niewinność jako katoliccy księża mieli chronić w szczególny sposób. Ale gdyby bracia Sekielscy ograniczyli się tylko do tych opowieści, to siła rażenia tego, być może najważniejszego polskiego dokumentu po 1989 roku, byłaby mniejsza. Takie relacje pojawiały się już w różnych miejscach, choć z tak bliska, w tak intymnym wymiarze, oblicza ofiar księży pedofilii jeszcze nikt nie pokazał. - „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” - te słowa Chrystusa krzyczą tutaj wyjątkowo mocno.

Autorzy uczynili jednak krok dalej. Skonfrontowali ofiary z ich oprawcami, dziś księżmi w podeszłym wieku, schorowanymi, żyjącymi w domach dla emerytowanych duchownych. Sfilmowani z ukrytych kamer przyznają się do tego, co zrobili i pokazują swoją zwyrodniałą logikę, jaką się kierowali wtedy i kierują teraz, gdy wracają do tego, co uczynili. Jak próbują umniejszyć zło, które wyrządzili, przerzucić odpowiedzialność na swoje ofiary i jak nie są w stanie zrozumieć prostego pytania, które słyszą kilkukrotnie: „Czy zdaje ksiądz sobie sprawę, jaką krzywdę mi wyrządził i jak to wpłynęło na moje późniejsze życie?”. Sekielscy w swoim filmie poprzez te konfrontacje pokazali jedną z twarzy pedofilii w naszym kraju, w którą dotąd jedni z nas nie chcieli uwierzyć, a inni nie byli w stanie. Twarz katolickich księży z krwi i kości, którym możemy spojrzeć w oczy, poznać z imienia i nazwiska, a nie tylko dowiedzieć się o nich jako o statystycznych danych w raportach o pedofilii w Kościele katolickim. Dzięki temu, że ta twarz została przez Sekielskich ujawniona, że ci księża przyznają się do tego, co zrobili, nikt nie może zakrzyczeć tego filmu, że to jest kolejny atak na Kościół z politycznym podtekstem, a z opowieściami ofiar to przecież wszyscy wiemy jak bywa - nie wiadomo, jak to tam naprawdę było i dlaczego ci ludzie o tym opowiadają teraz, a nie wcześniej? Po obejrzeniu filmu nikt tak nie powie, nikt takich pytań nie zada. Pokazana tutaj prawda nikomu na to nie pozwoli.

Druga część tego filmu jest równie wstrząsająca. To oczywiste, że przypadki pedofilii nie są przypisane tylko do stanu kapłańskiego, jest to zjawisko społeczne i księża nie są tutaj wyjątkiem. Tutaj wyjątkiem jest co innego. Tutaj równie mocno - co same te przerażające czyny - szokuje to, co się działo z księżmi pedofilami po tym, gdy sprawa wyszła na jaw. Gdy została o tym poinformowana kuria biskupia, ten czy inny biskup. Ciche przenoszenie do innych parafii (nie bacząc na to, że taka decyzja może zagrozić kolejnemu dziecku), omijanie prawnych i kościelnych zakazów i pozwalanie na to, aby skazani prawomocnym wyrokiem księża prowadzili rekolekcje z dziećmi (spowiadali, odprawiali msze święte), odsuwanie ofiar od toczących się wewnątrzkościelnych postępowań i odmawianie im prawa do tego, aby wiedzieli, co się dzieje z księdzem, który ich skrzywdził - taka rzeczywistość wyłania się z filmu. I to nie jest rzeczywistość sprzed kilku lat, zanim Kościół katolicki w Polsce ogłosił bezwzględną walkę z pedofilią w szeregach duchownych. Tak dzieje się też teraz, a to pokazuje, że czym innym jest teoria i oficjalne zapewnienia kościelnych hierarchów, a czym innym są realia. A to bardzo mocno podważa wiarygodność tych, którzy takie zapewnienia głoszą.

Co dalej? Obraz ten zobaczą miliony Polaków i trzeba będzie się z tym faktem zmierzyć. Można to zrobić na wzór arcybiskupa Głodzia (jednego z negatywnych bohaterów filmu), który stwierdził, że filmu nie widział, bo „byle czego nie ogląda”. Ale to będzie dla Kościoła samobójstwo, bo ten szybko zmieni się w instytucję znienawidzoną i pogardzaną, od którego Polacy masowo się odwrócą. Albo można podejść do tego tematu jak należy (może przez powołanie świeckiej komisji?). Uderzyć się w piersi, błagać o przebaczenie, pokazać, że ofiary są ważniejsze od sprawców, a ci z biskupów, którzy o wszystkim wiedzieli i nic nie zrobili - lub też narażali inne dzieci przenosząc pedofili z parafii do parafii - muszą ponieść takie same konsekwencje jak księża, których chronili. Najpierw powinno odebrać im się wszystkie ważne funkcje, a potem usunąć ich ze stanu kapłańskiego.

Jedno jest pewne: po premierze filmu „Tylko nie mów nikomu” Kościół katolicki w Polsce znalazł się w zupełnie innym kraju.

Zobacz także: Rozmowa Tygodnia GK24

POLECAMY TAKŻE

Gk24.pl

Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Film „Tylko nie mów nikomu” wstrząsnął Polską [KOMENTARZ REDAKTORA] - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza