Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filmy kroci już nie przynoszą

Andrzej Gurba [email protected]
- Bytowskie kino świeci pustkami - mówi Jerzy Zagdan.
- Bytowskie kino świeci pustkami - mówi Jerzy Zagdan. Andrzej Gurba
Kina w takich miastach jak Bytów, czy Miastko, nie są w stanie na siebie zarobić. Utrzymuje się je tylko dla prestiżu.

Ile za bilety

Ile za bilety

W Miastku bilet na seans kosztuje 11 złotych, w Bytowie 12 złotych. W multikinach ceny wahają się od 12 do 25 złotych.

Z widzami jednak jest coraz gorzej.

Lokalni kinooperatorzy pamiętają czasy, kiedy trzeba było stać godzinę, albo dwie, przed kasą, aby kupić bilet na seans. Dostawki nie było niczym nadzwyczajnym. Te czasy jednak odeszły i już nie wrócą.

- Teraz cieszymy się, jak mamy na seansie kilkunastu widzów. Norma to pięciu, sześciu. Często jednak nie ma nikogo - mówi Janusz Gawroński, dyrektor miasteckiego domu kultury, który prowadzi też kino "Grażyna".

- Rekord frekwencji był na polskim filmie "Dlaczego nie". Przyszło około pięćdziesięciu widzów. Bardzo się ucieszyłem, ale tylko ten jeden raz - mówi ze smutkiem Jerzy Zagdan, który prowadzi kino "Albatros" w Bytowie.

Tu podobnie jak w Miastku przeciętnie widzów jest kilku i oczywiście są seanse, na które nikt nie przychodzi.

Widzów z małych lokalnych kin wymiotły filmy na DVD (nielegalne i legalne), te ściągane przez internet, a i multikina.

- Premierę mogę mieć najszybciej za dwa - trzy miesięcy. O wiele wcześniej filmy krążą już w sieci - ubolewa Zagdan. Gawroński dodaje do tego, że umarła tradycja chodzenia do kina. - Teraz jest dużo innych konkurencyjnych rozrywek - uważa dyrektor - Multikina mają szybciej filmy, lepszy sprzęt, itp., też są więc konkurencją, choć w sumie nie za wielką. Trzeba do nich dojechać, a to są koszty. No chyba, że ktoś często przebywa w Trójmieście, czy innej aglomeracji.

Aby dobrze prosperować trzeba byłoby mieć około pięćdziesięciu widzów na jednym seansie. - Połowę dochodów z biletów trzeba oddać dystrybutorowi filmu. Niektórzy chcą zaliczek nawet do 2500 złotych za kopię. A my często przecież nie mamy tyle dochodu za wyświetlanie filmy przez kilka dni - mówi Gawroński.

Kina w Bytowie i Miastku biorą więc filmy od dystrybutorów, którym nie muszą płacić zaliczek. To powoduje jednak, że ciekawe filmy trafiają do nich później.

Zagdan mówi, że ostatnie miesiące są dla niego najgorsze. - Nie zarabiam, tylko dokładam. Miesięczne opłaty za dzierżawę pomieszczeń w domu kultury i wynajem sali na seanse wynoszą około 1400 złotych. Jeśli gmina mi ich nie obniży, kino splajtuje, a tego bym chyba nie przeżył - denerwuje się Zagdan.
Dzierżawca wystąpił już do gminy o zmniejszenie opłat. - Jest to do rozważenia, ale jest też i inna koncepcja. My przejmiemy kino - mówi Marian Gospodarek, dyrektor domu kultury w Bytowie.

Na kinie nie zarabia też Janusz Gawroński. - Utrzymujemy je, bo koszty rozkładają się z kosztami domu kultury, który jest w tym samym budynku. Sala kinowa, to zarazem sala widowiskowa - mówi Gawroński.

Dodaje, że kina warto utrzymać, nawet dokładając do nich. Dla prestiżu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza