Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał procesu seryjnego zabójcy kobiet z Kołobrzegu. Wkrótce usłyszy wyrok

Iwona Marciniak
Iwona Marciniak
Proces Mariusza G. rozpoczął się w październiku 2021 roku.
Proces Mariusza G. rozpoczął się w październiku 2021 roku. Iwona Marciniak
Dwa dni trwały mowy końcowe w procesie 47-letniego Mariusza G., seryjnego zabójcy kobiet z Kołobrzegu. Zyskał on przydomek Krwawego Tulipana, przeciwko czemu zaprotestował pełnomocnik rodziny jednej z ofiar. - Pan G. nie jest żadnym Krwawym Tulipanem, tylko diabłem - mówił w sądzie.

Ktokolwiek czekał na oświadczenie Mariusza G., mógł czuć się zawiedziony, bo po wystąpieniu swojego obrońcy mówił krótko, m.in.: - Chciałem przeprosić rodziny ofiar. To nie powinno się zdarzyć. Te wszystkie trzy morderstwa nie powinny mieć miejsca.

Proces rozpoczął się w październiku 2021 r. Ponad dwa lata po tym, gdy właściciel manufaktury słodyczy, marynarz na statkach wykonujących badania sejsmograficzne, został zatrzymany w Kołobrzegu wraz z 46-letnią Dorotą Ł. Trzy dni później mieli brać ślub. Oboje zasiedli na ławie oskarżonych. Ona za pomoc w zacieraniu śladów, do czego się nie przyznaje, przekonując, że nie miała pojęcia o przestępstwach popełnianych przez człowieka, który zdobył jej serce. Jej obrońca Krzysztof Olkowicz w mowie końcowej wniósł o uniewinnienie, wskazując, że żaden ze stawianych jej zarzutów nie został podparty dowodami.

Działał według planu

Zatrzymanie G. poprzedziły poszukiwania przez najbliższych 54-letniej Bogusławy R., która nagle zniknęła. Kobieta od ponad dziesięciu lat pozostawała z G. w relacji, którą bliscy szybko ocenili jako wyjątkowo toksyczną. Próbowali wyrwać ją spod silnego wpływu mężczyzny, ale nie dał się usunąć z jej życia. Dopiero w październiku 2019 r. - po znalezieniu przez śledczych w lesie nieopodal Kołobrzegu zmasakrowanego ciała Bogusławy, noszącego ślady wielokrotnych uderzeń nożem i siekierą - G. nie tylko przyznał się do winy, ale i w „akcie dobrej woli” wskazał miejsca pogrzebania dwóch wcześniejszych jego ofiar, 34-etniej Iwony K., prawdopodobnie uduszonej w 2016 r. oraz zarąbanej siekierą dwa lata później 37-letniej Anety D.

Prokuratura oskarżyła G. o działanie z powodów zasługujących na szczególne potępienie, bo ofiary najpierw uzależniał od siebie, a potem mordował, by przejąć ich majątek (w dwóch przypadkach mieszkania).

- Ofiarami są trzy kobiety, które straciły życie, bo zaufały niewłaściwej osobie - zaczęła swoją mowę końcową prokurator Katarzyna Żukrowska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. - I dały się tej osobie zmanipulować. Mariusz G. w bardzo przemyślany sposób omotał swoje ofiary - stwierdziła. - Jego działania rozpoczęły się już w 2016 r., gdy postanowił przejąć majątek Iwony K., wzbogacić się na tym i w konsekwencji pozbawić ją życia - dodała.

Po tych słowach twarz G., który w procesie niemal nie zabierał głosu, przeszył grymas, bo w swoim zaskakującym, ubiegłorocznym oświadczeniu, nie tylko wyparł się utrzymywania relacji intymnych z Iwoną K. i Bogusławą R., ale też wszystkie zamordowane kobiety nazwał dłużniczkami, które miały zginąć z jego ręki z powodu awantur wszczynanych przez nie, gdy domagał się spłaty długu. W każdym przypadku miały ponieść go nerwy.

Głos zabrał też Marcin R., syn ostatniej ofiary, Bogusławy. - Chciałbym zaznaczyć, że dzieci straciły wspaniałą matkę. A wnuki wspaniałą, kochającą babcie i nikt im tego nie odda. Oskarżony G. miał swój plan. Wiedział, że reszta oskarżonych zawsze mu pomoże – powiedział młody mężczyzna. Zasugerował, że gdyby tak nie było, może Mariusz G. by nie mordował. Mówił też o ignorancji notariuszy, którzy nie potrafili odróżnić prawdziwego dowodu osobistego od „kolekcjonerskiej” podróbki, o policjantach, których oskarżył o długotrwałą bezczynność: - Nie zrobili nic, żeby ująć zabójcę przy morderstwie poprzednich dwóch kobiet. Potrzebowałem dwóch godzin, żeby wskazać winnego, policja nie potrafiła tego zrobić przez dwa lata.

Prokurator: On kłamie

G. był badany przez biegłych psychiatrów. Stwierdzili u niego osobowość narcystyczną.

- Nie możemy wierzyć jego oświadczeniu, które złożył, gdy już wysłuchał sobie wszystkich świadków, wszystkich stron. Wiedział, co kto mówił, skrupulatnie to odnotowywał, znał materiał dowodowy i oznajmił, że działał w emocjach, że był zdenerwowany i że to one były mu winne jakieś pieniądze. Dlatego je zabił - mówiła prokurator Żukrowska. - To jest nieprawda.

Przypomniała okoliczności zbrodni i powtarzany „patent” zdobywania szerokich pełnomocnictw do dysponowania majątkiem ofiar przy pomocy podstawionych kobiet. Te fałszowały podpisy na dokumentach uprawomocnionych przez również zmanipulowanych notariuszy. Zażądała najwyższej, możliwej kary łącznej - dożywocia. Dodatkowe kary za kilkanaście innych przestępstw, w tym za oszustwa, posługiwanie się podrobionymi dokumentami, nie wpłynęłyby już na zwiększenie żądanej kary. Prokurator wniosła też o ograniczenie możliwości warunkowego, przedterminowego zwolnienia po odbyciu co najmniej 40 lat kary więzienie. Wniosła też o orzeczenie obowiązku naprawienia szkody na rzecz oszukanego banku, w którym miał zaciągać kredyty na swoje ofiary. Prokurator domaga się 178 tys. zł na rzecz spadkobierców Iwony K., na rzecz spadkobiercy Anety D. - 170 tys. zł, a także zadośćuczynienia m.in. na rzecz córki Iwony K. - 200 tys. zł. Wniosła o orzeczenie pozbawienia praw publicznych na dziesięć lat i podanie wyroku do publicznej wiadomości.

„Dobry człowiek”

Obrońca G. Edward Stępień powiedział, że choć jego klient popełnił zbrodnie zasługujące na potępienie i karę, to: - Musi to być kara sprawiedliwa.

Przekonywał, że G, poszedł na bardzo dużą współpracę z organami ścigania. Wskazał m.in. na niepotwierdzony opinią grafologiczną zarzut wyłudzenia pełnomocnictwa do dysponowania majątkiem Iwony K. Przekonywał, że jego klient legalnie kupił od niej mieszkanie. Skupił się na motywacji działań G. Mówił, że prokuratura nie dowiodła, by łączyła go z późniejszymi ofiarami zażyłość, intymna relacja i więź, stąd stwierdzenie o działaniu z pobudek zasługujących na szczególne potępienie jest niezasadne i powinno zostać przez sąd pominięte. Mówił, że G. był zamożny, co miało podważyć tezę o chęci wzbogacenia się. Przypomniał pochlebne opinie części kobiet, z którymi G. był związany, w których jawił się on jako życzliwy, pomocny, uczynny, „dobry człowiek”. Zacytował też fragment szokującego, grudniowego oświadczenia G. Wynikało z niego, że kobiety odmawiały spłaty długów, Iwona K. zaatakowała go fizycznie, Aneta D. miała mu grozić.

Na ławie oskarżonych zasiadały też osoby, które w różny sposób miały pomagać G, w zacieraniu śladów zbrodni - dla jego kolegi Sebastiana T. prokuratura żąda ośmiu lat więzienia i grzywny. Dla Doroty Ł. - 2 lat i 6 miesięcy więzienia i grzywny. Dla Karoliny S., która m.in. podszyła się u notariusza, na prośbę G. pod jedną z jego ofiar - 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Za podobną „przysługę” dla jej matki, Łucji S., prokuratura żąda roku i 6 miesięcy więzienia.

Wyrok G. usłyszy 15 czerwca.

Proces biznesmena, wiceszefa miejscowego Klubu Morsów toczy się przed Sądem Okręgowym w Koszalinie.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Finał procesu seryjnego zabójcy kobiet z Kołobrzegu. Wkrótce usłyszy wyrok - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza