Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firmy windykacyjne rozpoczynają ściganie dłużników bibliotek

Łukasz Capar
Pracownice Biblioteki Miejskiej w Ustce przygotowują listy dłużników.
Pracownice Biblioteki Miejskiej w Ustce przygotowują listy dłużników. Łukasz Capar
Ustczanie tylko do końca grudnia mają czas na zwrócenie zaległych książek do wypożyczalni. Słupszczanie muszą zrobić to natychmiast. Biblioteki wynajmują firmy windykacyjne.

Łowcy długów

Łowcy długów

Firmy windykacyjne zajmują się zawodowym ściąganiem długów. Mogą namierzyć adres dłużnika, negocjować z nim spłatę długu, a jeśli to nie pomaga wytoczyć sprawę sądową. Jeśli sąd wyznaczy karę windykatorzy nadzorują ściągnięcie zasądzonej sumy przez komornika. Sprawdzają też jaki jest rzeczywisty majątek dłużnika, więc trudno ukryć coś przed nimi i udawać, że nie ma się z czego zapłacić kary. Szerokie działania powodują, że firmy windykacyjne są bardzo skuteczne w ściąganiu długów.

Tylko do 30 grudnia ustczanie mogą rozliczyć się z zaległości bezpośrednio w miejskiej bibliotece. Trzeba oddawać przetrzymane książki, płacić za zgubione publikacje oraz wpłacać kary pieniężne przewidziane przez regulamin wypożyczalni. Inaczej bedą mieli na karku firmę windykacyjną.

Czytelnik będzie musiał oddać dług wypożyczalni i jeszcze ponieść koszty z tytułu działania windykatorów. W takiej sytuacji trzymanie książki na półce w domu o jeden dzień dłużej niż to przewiduje regulamin biblioteki może kosztować nawet kilkaset złotych.

- Nie mamy innego wyjścia, bo wszystkie sposoby nakłaniania czytelników do oddawania książek stosowane przez nas były nieskuteczne - mówi Gabriela Rodziewicz, dyrektorka Biblioteki Miejskiej w Ustce.

Przez 400 nierzetelnych czytelników ustecka wypożyczalnia straciła prawie tysiąc książek. Niektórzy z nich nie oddają książek od 10 lat.

Od tygodnia windykatorzy ścigają dłużników słupskiej biblioteki.
- Podpisaliśmy umowę na 1200 spraw, których nie udało się załatwić w ciągu ostatnich kilku lat. Każdy dłużnik średnio jest nam winien po 200-300 złotych - tłumaczy Tadeusz Matyjaszek, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Słupsku. - Musimy reagować ostro, bo po co nam taki czytelnik, który nie oddaje książek i szkodzi innym czytelnikom.

Na oddanie dłużników w ręce firm windykacyjnych nie zdecydowały się natomiast biblioteki w Lęborku, Bytowie i Człuchowie.

- W naszym mieście jest 30 procent mieszkańców bez pracy, to od kogo mamy ściągać dług? - mówi Maria Dąbrowska, dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Człuchowie. - Ale... nie wykluczam, że kiedyś będę musiała działać w ten sposób.

- Nie chcemy, by utrzymujący naszą bibliotekę z własnych podatków lęborczanie byli narażani na problemy - tłumaczy Zofia Biskupska-Lisiecka, dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lęborku. - Poza tym boję się, że tak ostre odzyskiwanie długów wpłynęłoby też na zły obraz naszej biblioteki. A do takiego stanu rzeczy nie chcemy dopuścić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza