Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fokus: Przepis na porażkę - rób tak, żeby wszystkim się podobało

Mariusz Rodziewicz
Fokusem, raperem znanym z solowych płyt, z albumów z Pokahontaz oraz z Paktofoniki.
Fokusem, raperem znanym z solowych płyt, z albumów z Pokahontaz oraz z Paktofoniki. Archiwum
Rozmowa z Fokusem, raperem znanym z solowych płyt, z albumów z Pokahontaz oraz z Paktofoniki.

Teraz chyba grasz wię­cej koncertów. Częściej jesteś vipem, nie tylko w weekendy?

- Gram mnóstwo koncertów. To jest jakieś szaleń­stwo. Mam 5-7, a nawet osiem koncertów pod rząd. Występuję solowo, gram też wspólnie z Rahimem, bo mamy trasę promującą no­wą płytę "Rekontakt". A ten koncert w Koszalinie wyszedł bardzo spontanicznie, bo akurat mieliśmy małą przer­wę, byłem w okolicy, więc przyjechałem. Jestem bardzo zadowolony z koncertu.

Na płycie "Prewersje" w utworze "Nie da się" poruszasz kwestię wiary, a raczej niewiary, to ostatnio modny temat wśród gwiazd. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

- Na temat gwiazd nie mam zadania, ale na temat wiary mam swój światopogląd. Jako dziecko dałem się karmić bajkami. Wiem, że dziś dla innych bardzo dużo znaczą i oni w nie wierzą. Natomiast ja uważam, że religia opóźnia cywilizację i jest wsteczna. Mamy za dużo dowodów naukowych, które wskazują na nieistnienie siły sprawczej. A nawet jeśli Bóg istnieje, to być może się o tym przekonamy, a może w ogóle się nami nie interesuje. Trudno powiedzieć, czy jest jakiś byt ponad nami. Może jest, a może nie ma. Mnie to nie interesuje, na razie nie widziałem żadnego przejawu tego bytu. Tyle lat to trwa i opiera tylko na wierze. Ja nie wierzę.

Może ludzie wierzą, bo łatwiej jest żyć ze świadomością, że na tym się nie skończy, że jest życie po życiu.

- To na pewno na tym się opiera, ale to naiwne. I są tacy, którzy wykorzystują tę wiarę, żeby sterować masami. Widzę w Internecie, że ludzie pokładają wiarę w innych ludziach i ich przekonaniach. W tych, którzy wydają się być teraz liderem. W ten sposób kwalifikują światopogląd. Uważam, że trzeba mieć swój.

W innym utworze, w "Lamencie" mówisz o tym, czym karmi nas telewizja. Oglądasz ją jeszcze?

- Jasne, że oglądam, ale informacji szukam przede wszystkim w Internecie. Staram się wiedzieć i orientować w tym, co teraz dzieje się na świecie. Ale tylko na tyle, na ile mi jest to potrzebne na teraz do przetrwania.

Gdyby nie Internet to pewnie kultura hip-hopowa nie wyglądałaby tak, jak wygląda. Promujecie się przede wszystkim tam.

- Ale to nie jest żaden nius. To nie jest tak, że nowością jest fakt, że pani Kasia zrobiła zakupy w Internecie i trzeba ludziom tłumaczyć, robić tutoriale, jak jej to się udało. Wszyscy wiemy, jak to robić. Hip-hop się odbywa w Internecie i tam trwamy. Więc o czym gadka?

O tym, że jesteście poza tradycyjnymi mediami, w odróżnieniu od innych gwiazd muzyki, a zestawienia OLiS (Oficjalna Lista Sprzedaży) nie kłamią: płyty z polskim hip-hopem sprzedają się świetnie.

- Jeżeli mediami nazwiemy te wszystkie stacje telewizyjne i radiowe, to faktycznie jesteśmy poza nimi. Telewizja i radio się uwsteczniają, zaczynają tracić na znaczeniu, a nasza kultura muzyczna od lat jest w Internecie, bo to była jedyna opcja darmowego wypromowania się. To się stało standardem i nic w tym dziwnego. To media, które usilnie próbują się utrzymać, nagle się dziwią, że tyle się dzieje w sieci. I mają zagadkę do rozwiązania. My już od dawna jesteśmy na topie, tyle że w Internecie.

I macie się lepiej, niż wtedy, kiedy byliście w zainteresowaniu telewizji.

- Byliśmy, ale tylko przez krótki czas i to dlatego, że chcieli nas mieć u siebie na swoich zasadach. Musieliśmy się z nimi dzielić, a jak nie chcieliśmy to nas od siebie odcięli.

Czy od czasu premiery filmu "Jesteś Bogiem" zmieniło się życie Twoje i Rahima?

- Tak, zmieniło ale nam już woda sodowa do głowy nie uderzy. Wiedzieliśmy, co się stanie i byliśmy na to przygotowani. To miało mieć miejsce kilka lat temu, ale na to postawienie kropki na końcu zdania czekaliśmy 10 lat.

Po premierze "Jesteś Bogiem" w sieci rozgorzały dyskusje, czy ten film pomoże, czy zaszkodzi kulturze hip-hopowej. Jedni uważają, że pomoże. Inni, że zaszkodzić mogą wg starych hip-hopowców gimnazjaliści, którzy tłumnie ruszyli do kin. Jak Ty uważasz?

- Nie będę opowiadał się za żadną ze stron. Uważam, że im więcej ludzi słyszy, dowiaduje się o tym, że hip-hop istnieje to tym więcej osób zacznie go robić, zacznie go słuchać, dowiadywać się o innych raperach, kupować płyty i ciuchy. Uważam, że to przyniesie więcej dobrego, niż złego. Sam nigdy nie będę się pytał, czy wydawać film, czy nie. Po prostu to robimy i nie oglądamy się na innych.

Stało się też modne wyrażanie opinii o "Jesteś Bogiem". Każdy chce napisać, wypowiedzieć się na temat filmu.

- To jest śmieszne. My przez to przechodziliśmy, a teraz się dowiaduję, że dziennikarze jadą do Kielc, żeby zapytać chłopaków ze Wzgórza Yapa-3 o Magika, bo oni się kiedyś z nim znali.

Abradaba też pytali...

- No tak i mają trochę racji. To jest film, to opowieść fabularyzowana, a nie fakt przedstawiony jeden do jednego. To jest historia opowiedziana na bazie naszego życia. Wszyscy ci, którzy brali udział w tym filmie starali się zachować klasę. Myślę, że im się to udało. Felieton Natalii Lesz czytałeś?

Czytałeś. A czytałeś sprostowania Natalii Lesz?

- Słuchaj, dziewczyna pisze sobie bloga i nagle wszyscy się z niej śmieją. Najgorsze jest to, że ludzie są na tyle tępi, by chwytać za noże i rzucać w Natalię Lesz. Ona żyje w innym świecie i pisze to, co myśli, a że nie do końca łapie, o co w tym wszystkim cho­dzi. Przynajmniej twier­dzi, że film ją poruszył. Dobre i to.

Ten film pokazał Magika takim, jakim był?

- Odpowiem słowami moich znajomych, którzy też znali Magika. Niekoniecznie zajmowali się hip-hopem, ale po prostu byli naszymi wspólnymi znajomymi. I oni są poruszeni tym, że jednak Magik w jakiś sposób został przedstawiony takim, jakim go pamiętają. To jest najistotniejsze. Nie da się odtworzyć kogoś dokładnie. Grając kogoś zawsze dochodzi do przekłamania. Z tego, co mówią moi znajomi, to przekłamanie jest niewielkie. Cała reszta zamieszania wokół filmu jest nieważna.

Właśnie ukazał się "Rekontakt" nowy album Pokahontaz. To była długa przerwa, bo siedmioletnia. Dlaczego to tyle trwało?

- Po pierwszej płycie Pokahontaz zaczęliśmy inne rzeczy. Ja robiłem swoje solowe płyty, Sebastian zajmował się swoimi projektami. Musieliśmy się przejść na piechotę po swoich światach, żeby w pewnym momencie odnaleźć. Zaraz po pierwszej płycie ustaliliśmy, że jak będzie odpowiedni termin, to się spotykamy i robimy album. Tylko postanowiliśmy najpierw rozejrzeć się w muzyce osobno. Nagrałem dwie solówki, trochę się poobijałem, miałem pewne "życiówki", Rahim założył wytwórnię, wydał kilka płyt chłopaków ze Śląska. I nadszedł moment, że obaj mieliśmy wspólny termin, który trochę pokrzyżowała produkcja filmu. Ostatecznie ustaliliśmy, że najpierw wyjdzie film, a zaraz potem wydajemy płytę. I to się udało.

Na Twoim profilu facebookowym po tym, jak "Kinematografia" Paktofoniki wskoczyła na 2. miejsce OLiS można było przeczytać, że liczysz na to, że i "Rekontakt" tam się znajdzie. Uda się to?

- Zobaczymy. Na razie za wcześnie, żeby mówić o wynikach. One powiedzą same za siebie. Osobiście uważam, że płyta jest świetna, jestem z niej zadowolony. Z opinii w Internecie też wynika, że wielu się ona podoba. Części się nie podoba. To jest nasza muzyka i nie będziemy się z tego tłumaczyć. Zrobiliśmy ją taką, bo chcieliśmy.

Nie da się zrobić płyty dla wszystkich.

- To jest przepis na porażkę: rób tak, żeby się wszystkim podobało.

Następny Fokus będzie solo, z Pokahontaz, czy w jeszcze innej konfiguracji?

- Nie wiem, jeszcze się zastanawiam. Na razie skupiam się na trasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza