Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy dziewczyna szła do wojska, czyli panie na baczność

Monika Zacharzewska [email protected]
Dziewczynom całkiem do twarzy w żołnierskich beretach. Włosy jednak trzeba będzie związać.
Dziewczynom całkiem do twarzy w żołnierskich beretach. Włosy jednak trzeba będzie związać. Kamil Nagórek
- U siebie w domu to ja rządzę, a tutaj będę musiała podporządkować się rozkazom. To nie będzie łatwe - przyznaje jedna z kobiet, przyjętych w szeregi elewów Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce.

W poniedziałek bramy jednostki w podusteckim Lędowie przekroczyło 250 ochotników do służby przygotowawczej w Narodowych Siłach Rezerwowych. Wśród nich były aż 62 kobiety.

Chcą się sprawdzić i zaciągnąć
Niektóre z pań wojskowego ducha czują bardzo mocno. - Ja o wojsku myślałam od dłuższego czasu. Nawet studia takie wybrałam: bezpieczeństwo wojskowe - mówi szczuplutka i energiczna Agnieszka Szymalewska z Grudziądza. - To, że tu jestem, to spełnienie moich marzeń. Dobrze się czuję w wojskowych butach, charakter mam twardy, to sobie poradzę. Pani Agnieszka nie wygląda na pokorną dziewczynę, jak więc będzie z bezdyskusyjnym wypełnianiem rozkazów?

- No zacisnę zęby i jakoś będzie - odpowiada z szelmowskim uśmiechem. Karolina Szemruchiewicz z Trzebiatowa też przysłowiowe kamasze zakłada bez obaw. - Mój tato jest żołnierzem zawodowym, pół rodziny pracuje w służbach mundurowych, więc wiem, z czym to się je - mówi młoda kobieta. - Owszem, chcę sprawdzić swoje umiejętności fizyczne i odporność psychiczną, ale liczę też na to, że dostanę pracę, która da mi stabilizację finansową. A do pensji w wojsku dochodzą przecież dodatki i cały pakiet socjalny.

Na to liczy też Agnieszka Rudzka z Gdańska. - Do tej pory pracowałam w administracji, ale jestem typem człowieka, któremu trudno usiedzieć w miejscu - mówi drobna blondynka. - Właściwie to bracia namówili mnie na to wojsko. A że trafiłam do marynarki wojennej, to też fart, bo przez kilka lat trenowałam kajakarstwo i uwielbiam wodę.

Wyzwanie, chęć sprawdzenia się i przygoda to jedno co ciągnie dziewczyny do wojska. Ale wszystkie wymieniają też drugi powód - w codziennym życiu dużo ważniejszy - nadzieję na stabilną i dobrze płatną pracę.

- Do tej pory pracowałam w hipermarkecie, a tam wiadomo, różnie bywa. Zdecydowałam się na wstąpienie do NSR bo, powiem szczerze, mam nadzieję na stabilną pracę w wojsku. Liczę się z tym, że dostanę tu trochę po tyłku, ale myślę, że wytrzymam - mówi Ewelina Jankowska, która w domu zostawiła męża z dwójką dzieci: jedenasto- i czterolatkiem. - Mam nadzieję, że się za nimi nie zapłaczę z tęsknoty przez te cztery miesiące. To będzie dla mnie najtrudniejsze - mówi.

Dziewczyny, tak jak panowie, w CSMW spędzą najbliższe cztery miesiące. Na pierwszą przepustkę wyjdą prawdopodobnie dopiero po przysiędze, która odbędzie się 29 maja w usteckim porcie.
- Pań w tym naborze jest rzeczywiście sporo, ale dla nich praca w wojsku naprawdę może być atrakcyjna - przyznają zawodowi żołnierze, z którymi rozmawialiśmy w Lędowie. - Już nie mówiąc o warunkach finansowych i socjalnych. Wiadomo, kobiety nikt nie skieruje na stanowisko bojowe więc będzie miała w miarę spokojną pracę.

Tu nikt, przyjmując na kontrakt, nie pyta o to, czy jest młodą mężatką i czy ma małe dzieci, jak bywa w korporacjach. Więc, jak dzieciaki chorują, to na zwolnienie pójdzie bez kłopotu, a i samemu na chorobowym dostaje się jeszcze 100 uposażenia.

No i mundurów ciążowych wojsko nie szyje, więc jak któraś zajdzie, to do czwartego, góra piątego miesiąca popracuje, a jak brzuszek urośnie, pójdzie odpoczywać w domu.

Mundur damski od męskiego się nie różni
Od pierwszego dnia w jednostce panie traktowane są na równi w mężczyznami. Dostają takie same mundury polowe moro, czarne, wysokie buty, skarpety. Jedynie o bieliznę muszą zadbać same - bo panowie otrzymują granatowe slipy, a kobiety finansowy ekwiwalent na figi i biustonosze. I właśnie ta bielizna pod moro mundurem jest jedynym damskim akcesorium, na jakie mogą sobie pozwolić. I może jeszcze długie włosy, choć też powinny być związanie, bo kobiet nie obowiązuje zapis w regulaminie, że powinny być "krótkie cieniowane w kierunku karku i za uszami".

- Makijaż i pomalowane paznokcie do munduru nie pasują - przyznaje kpt. Jacek Ławrów z CSMW. - Wisiorki, kolczyki, bransoletki i pierścionki też trzeba zdjąć. To już bardziej, ze względów bezpieczeństwa, by podczas ćwiczeń o coś się nie zahaczyły i nie zrobiły krzywdy.

W trakcie czteromiesięcznego szkolenia na jednej z 18 specjalności i na egzaminach kobiety też traktowane są na równi z panami. Jedynie na testach fizycznych trochę łagodniej.

- Część elewów, którzy to do nas trafili, być może odpadnie w trakcie kursu - mówi kpt. Ławrów. - Głównie ci, którzy nie dadzą rady fizycznie. Jednak wstępną selekcję kandydatów już robiły przed nami wojskowe komendy uzupełnień, które ich tu skierowały, więc odpada niewielu. Ponadto ci, którzy tu trafili, są tu bo tego chcieli, bo liczą na karierę w wojsku i lekko nie odpuszczą. Potwierdza to lekarz, który pierwszego dnia badała elewów. - Gdy jeszcze była służba zasadnicza, to tych chorych, symulujących, którzy trafiali do mnie skarżąc się na załamanie nerwowe, było sporo. Teraz przychodzą, jeżeli rzeczywiście coś im dolega - mówi doktor. - Nawet osób przyjmujących jakieś leki jest niewiele. Czasem trafi się ktoś z nadciśnieniem, czy alergią.

Zajęcia do godz. 14, pranie do pralki
Pobyt w koszarach dla pań nie jest przerażający. Owszem, to nie miejsce dla śpiochów, bo po porannej pobudce niemal natychmiast trzeba stawić się na rozruch fizyczny, a przed apelem jest tylko chwila na toaletę.

Jednak zajęcia zaczynają się o godz. 8, a kończą o 14.20. Potem już jest czas na odpoczynek, obiad, tzw. naukę własną i obowiązkowe czyszczenie butów. Wszystko to już w kameralnych, kilkuosobowych pokojach na odremontowanych oddziałach. W niczym nie przypominają one już długich sal z rzędami metalowych prycz pod ścianami.

W trakcie czteromiesięcznego szkolenia każdy z elewów co miesiąc będzie otrzymywał żołd w wysokości tysiąca złotych. Przez ten czas wojsko zapewnia im wikt i opierunek.
Rzeczy osobistych też już prać ręcznie szarym mydłem nie trzeba: ręcznik wymienia na świeży pralnia, a mundur, dres i bieliznę można włożyć do pralki automatycznej, obok której stoi automatyczna suszarka do ubrań. Szkolenie w CSMW w Lędowie trwa cztery miesiące.
- Po szkoleniu i zdaniu u nas egzaminów podstawowego i specjalistycznego, ewentualnym podpisaniu kontraktu na przydział kryzysowy do jednostki macierzystej i odbyciu tzw. ćwiczeń rotacyjnych, czyli praktycznych, elewi mogą starać się o kontrakt dla żołnierza zawodowego - tłumaczy kpt. Jacek Ławrów. - Jednak to, czy go dostaną zależy od dostępności etatów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza