Od początku studiów medycznych wiedział pan, że zostanie ginekologiem-położnikiem, czy zdecydował o tym przypadek?
Poszedłem na medycynę, bo, choć brzmi to banalnie, chciałem pomagać ludziom. W rodzinie nie było lekarskich tradycji. I od początku studiów planowałem zostać lekarzem ortopedą. Zdanie zmieniłem właściwie dopiero w trakcie stażu.
Dlaczego?
Bo to wspaniała specjalizacja. Owszem, praca jest bardzo trudna, często stresująca i trzymająca w napięciu. Niemniej radość matki, która po porodzie tuli swoje dziecko, to wszystko wynagradza.
Od początku kariery pracuje pan w słupskim szpitalu na oddziale ginekologiczno-położniczym w Ustce?
Tak, trafiłem tu po studiach na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu i po stażu w jednym z tamtejszych szpitali. Pracuję w Ustce w szpitalu na oddziale ginekologiczno--położniczym od czterech lat. Ponadto też raz w tygodniu pełnię dyżury w poradni ginekologiczno-położniczej przychodni Falck w tym mieście, i tam też przyjmuję pacjentki.
Ale nie pochodzi pan z Ustki?
Nie, jestem z Wielkopolski, a do Ustki trafiłem po studiach zupełnym przypadkiem i tu zacząłem pracę. Po tych czterech latach wiem, że to jest moje miejsce. Jestem ustkofilem, uwielbiam to niewielkie, ale klimatyczne miasto, często wybieram się na spacery brzegiem morza. Po prostu kocham Ustkę.
Praca na szpitalnym oddziale z pewnością jest stresująca. Oprócz przyjemnych chwil, gdy rodzą się zdrowe dzieci, pewnie jest też sporo dramatycznych momentów. Jak pan sobie z tym radzi?
Spaceruję nad morzem, a po powrocie do domu słucham jazzu, to bardzo mnie relaksuje. Lubię też czytać - ostatnio szczególnie książki młodych polskich autorów, np. Jakuba Żulczyka czy Ignacego Karpowicza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?