Człowiek czasem mówi sobie, że czas odpuścić, nie pisać, nie zabierać głosu, czasem ma się po prostu dość. Jednak "dość" działa w obie strony, bo obserwując, jak ostre słowa cedzą niektórzy kibice, jakiś gniew począł we mnie kiełkować i pomyślałem "milczenia dość"!
Resztki włosów mi się na głowie jeżą, gdy czytam wypowiedzi kibiców na forach internetowych. Wszechobecne błoto, pomyje, oszczerstwa, wyzwiska, oskarżenia i wszystko z dziką satysfakcją kierowane pod adresem prezesa Andrzeja Twardowskiego zarządzającego Naszym Kochanym (ponoć) Klubem. Człowieka, bez którego tego klubu już dawno by nie było! Nie byłoby, ale jest i ma się (wbrew sianej, głównie przez wielu kibiców Czarnych i Gryfa, propagandzie antyklubowej) całkiem nieźle. Wszędzie czytam, że co roku popełniane są te same błędy, że prezes Twardowski działa nieudolnie, że co roku kibice są zawiedzeni, że jest źle i wszystko się sypie. Jak ostatnio zauważyłem, nawet odejście ze sponsoringu Energi jest już przesądzone. Ciekawe, czy w Enerdze też o tym wiedzą? Dla przypomnienia, żeby uzmysłowić ogrom porażek naszej drużyny w czasie, gdy prezesem jest Andrzej Twardowski.
- 2001/2002 - 10. miejsce. Sezon, w którym zadaniem było ocalenie klubu.
- 2002/2003 - 7. miejsce - bieda w kasie nie przeszkodziła w dostaniu się do play off.
- 2003/2004 - 9. miejsce - sezon słabszy niż poprzedni, jednak z problemami po drodze (głównie kłopoty ze zdrowiem trenera Aleksandrowicza).
2004/2005 - 9. miejsce - sezon słabszy niż oczekiwano, zmiana trenera i szczęśliwe utrzymanie w lidze.
2005/2006 - 3. miejsce - pojawia się sponsor strategiczny (sam sobie nie przyszedł) i zdobywamy medal.
2006/2007 - 5. miejsce - w dużo silniejszej niż rok wcześniej lidze potwierdzamy swoją siłę. Bardzo dobry sezon!
2007/2008 - 11. miejsce - porażka na całego, autorski zespół Igora o mało nie spadł z ligi.
2008/2009 - 4. miejsce- słaby początek, za to świetny koniec, drugi wynik w historii, bardzo dobre półfinały.
I patrzę sobie na to zestawienie, i widzę pięć zdecydowanie pozytywnych sezonów, widzę dwa mocno nieudane i jeden, co do którego można mieć różną opinię. Czy to naprawdę świadczy o nieudolności, niekompetencji i corocznej beznadziei? A ja się pytam, kto oprócz tuzów tej ligi ma lepiej? Oprócz drużyn przyzakładowych - Anwilu, Turowa lub prywatnych zabawek milionerów Prokomu?
Nieistniejąca zabawka innego milionera - Polpak?
Nieistniejąca zabawka kolejnego milionera - Kager?
Nieistniejąca legenda polskiej koszykówki - Śląsk?
Nieistniejąca Stal Ostrów?
Wiecznie ósma przyzakładowa Polpharma?
Kołobrzeski bankrut?
Koszaliński bankrut, którego największym osiągnięciem w nowożytnej historii jest jedna wygrana w PO?
Basket Poznań z Eugeniuszem Kijewskim na czele?
Kto ma lepiej?! Czy naprawdę musimy podzielić los kibiców nieistniejących dziś klubów, żeby zrozumieć, jak wielką wartością jest fakt posiadania drużyny grającej w najwyższej klasie rozgrywek i osiągającej, i nie boję się tego napisać, w niej sukcesy?! Czy naprawdę i w naszym przypadku Klub musi być jak Ojczyzna Litwa u Mickiewicza?
Przyjdzie moment, w którym nasz Klub przestanie istnieć - to jest nieuchronne jak śmierć każdego z nas. I będzie to moment, w którym nastanie w życiach wielu osób ogromna pustka, tęsknota i żal. I z rozrzewnieniem wspominać będziemy czasy, gdy największym kłopotem było zniecierpliwienie brakiem ruchów kadrowych czy porażki z niżej notowanymi przeciwnikami. To nie jest tak, że wszystko w działaniach prezesa mi się podoba. Nie przyklaskuję każdej decyzji i staram się o tym głośno mówić. Tak naprawdę mam jeden, ale za to dosyć mocny zarzut - niepodzielność władzy. Chodzi mi o zdecydowaną ingerencję prezesa w budowanie składu. Niestety, nie można być ekspertem we wszystkim. Andrzej Twardowski na pewno jest świetny w budowaniu budżetu, biznesowo bije wszystkich ligowych prezesów na łeb. Jednak nie świadczy to o tym, że na koszykówce znać się będzie w stopniu wystarczającym, by tworzyć drużynę. Tę rolę wg mnie powinien powierzyć komuś innemu.
Już raz taką osobę mieliśmy i miało to całkiem niezłe przełożenie na wynik. Adam Romański fachowcem jest, a o jego fachowości przekonuję się dziś, gdy spełniają się opinie, którymi dzielił się ze mną po zakończeniu ostatniego sezonu i przed rozpoczęciem obecnego. Oprócz innego spojrzenia na koszykówkę nauczył mnie Romański czegoś znacznie ważniejszego, mimo że na początku ubiegłego sezonu ostro się z Adamem ścięliśmy. Później z jego inicjatywy nasze relacje mocno się poprawiły. Dyskutowaliśmy, wymienialiśmy opinie, byliśmy sobie życzliwi. Zmierzam do tego, że wypisując opinie na publicznych forach, należy pamiętać o tym, że nie trafiają one na kamienie, od których się odbiją. Wręcz przeciwnie. To opinie potrafią być kamieniami, które trafiają w ludzi mających swoją godność, swoje uczucia i swoje charaktery.
Pamiętajmy, że opiniując Prezesa czy kogokolwiek w tym klubie, opiniujemy osoby emocjonalnie zaangażowane w swoją pracę.
Trzeba mieć w sobie wiele siły, by pomimo ogromu niewybrednej i nieprzebierającej w środkach krytyki trwać przy tym, co się kocha robić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?