Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Gramy z większym powerem - mówi Grzegorz Markowski z Perfectu

Mariusz Rodziewicz [email protected] Tel. 94 347 35 99 Fot. Perfect
Grzegorz Markowski.
Grzegorz Markowski.
Rozmowa z Grzegorzem Markowskim, liderem Perfectu, zespołu, który 3 maja zagra w amfiteatrze w Koszalinie.

– Zespół obchodzi 30-lecie istnienia. Proste pytanie z arytmetyki: jak te 30 lat lczycie? Zespół powstał w 1977-78 roku, mamy 2011 rok, czyli... 34 lata. – Sami tak dokładnie już nie pamiętamy, jak to liczymy. Ja liczę od kiedy jestem w zespole.

– A co przy arytmetyce zrobić z 10 latami przerwy, które przypadły na lata 1983-93? – Matematykiem już nie zostanę (śmiech).

– Nawiązując do waszego hitu z 1997 roku: czujecie się niepokonani? Nie przychodzą Wam do głowy myśli, żeby zejść ze sceny? – Nie, nie przychodzą. Dopóki ludzie kupują na nas bilety i nie rzucają w nas pomidorami

będziemy dla nich grać i śpiewać.

– Spodziewam się, że podczas koncertu zagracie „Niepokonanych”. Co jeszcze będzie można usłyszeć? – Jeszcze nie wiemy, usłyszycie na pewno stare dobre hity oraz kilka utworów z nowej płyty „XXX”.

– Są wśród nich numery, które się Wam znudziły? – Nie ma takich piosenek, które by się znudziły publiczności i nam.

– Swoje największe hity gracie w wersjach niezmienionych od lat, czy podchodzicie do nich w nowy, aranżacyjny sposób? – Po co? Gramy je na pewno nowocześniej i z większym powerem.

– Perfect zdecydował się kilka lat temu na wydanie płyty tylko w internecie. Jaki ma Pan stosunek do zamieszczania i ściągania muzyki z internetu? – Perfect sprzedał w Internecie około 15 tys. płyt – klienci solidnie za nie zapłacili i tak o połowę mniej niż w sieciach sklepów, uzyskali te płyty szybciej, więc chyba

wszyscy są zadowoleni.

– Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie był najlepszym czasem dla zespołów rockowych. Dla kultury w ogóle szczególnie po wprowadzeniu stanu wojennego. Dało się wtedy w ogóle koncertować? – Myli się Pan, w latach osiemdziesiątych nastąpił rozkwit polskiego rocka. Było wtedy około dziesięciu dobrych zespołów rockowych, zamiast tysiąca słabych dzisiaj.

– Czy na fali popularności dawało się załatwić różne towary spod lady? – Na fali popularności czasem udało się załatwić butelkę piwa żywieckiego „full light” lub ponad przydziałowy kilogram kiełbasy zwyczajnej.

– A skąd braliście instrumenty? – Prosiliśmy wyjeżdżających do Ameryki górali z okolic Nowego Targu, którzy wyruszali za ocean odwiedzić rodziny i czasem coś ze sobą przywozili.

– Mniej więcej w czasie kiedy stan wojenny znoszono, Perfect praktycznie przestał istnieć. Czym się Pan zajmował przez te dziesięć lat? – Budowałem metro w Warszawie. Jak wróciłem do grania koncertów budowa stanęła.

– Córka poszła w Pana artystyczne ślady. A wnuk Filip? Będzie kontynuował muzyczną tradycję klanu Markowskich? – Tak, mój wnuk będzie na pewno najwybitniejszym artystą

w tym kraju (śmiech).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza