Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grażyna Auguścik: Życie na walizkach

Rozmawiał Daniel Klusek
W ramach europejskiej trasy promującej najnowszą płytę Grażyna Auguścik 8 listopada zaśpiewała w Rocher Club w Szczecinie, a dzień później wystąpiła w rodzinnym Słupsku, w Słupskim Ośrodku Kultury.
W ramach europejskiej trasy promującej najnowszą płytę Grażyna Auguścik 8 listopada zaśpiewała w Rocher Club w Szczecinie, a dzień później wystąpiła w rodzinnym Słupsku, w Słupskim Ośrodku Kultury. Łukasz Capar
Rozmowa z Grażyną Auguścik, pochodzącą ze Słupska wokalistką jazzową, która na stałe mieszka w Chicago.

- Podczas ubiegłorocznego koncertu w Słupsku powiedziała pani: "Mówi się, że kryzys gospodarczy puka do Polski. U nas w Ameryce kryzys już jest. Ale nie bójcie się, nie jest tak źle". No i jak to jest z tym kryzysem?
- Myślę, że mimo wszystko nie jest źle. Z wiekiem nabywamy odporności i doświadczeń ekonomicznych. Jeśli chodzi o sztukę, to w Stanach kryzysu nie odczułam. Ja nie należę do żadnej instytucji, która zdobywa budżety i dzięki temu organizuje swoją działalność. Nie odczułam tego, że jest mniej koncertów, że są mniej dostępne. Tutaj, w Polsce, jest z tym dużo większy problem niż był w poprzednich latach. Moi przyjaciele muzycy wymyślili cykl koncertów, co miesiąc zapraszają jakiegoś gościa i grają za tak zwaną bramkę, tylko po to, aby grać, dla samej radości grania, żeby muzyka nie zniknęła ze sceny.

- Kryzys dotyka działalność artystyczną, bo to są wydatki, z których rezygnuje się często w pierwszej kolejności.
- Tam budżet najprościej się ucina. Osoby, które działają w muzyce, kulturze, wiedzą, że to jest błąd. Jeśli się nie zadba odpowiednio o edukację, to potem mamy społeczeństwo w pewnym stopniu upośledzone. I tu nie chodzi tylko o muzykę, ale w ogóle o sztukę. A to jest ważna część naszego życia. Nie wyobrażam sobie życia bez sztuki.

- Kryzys może być inspirujący?
- Faktem jest, że w czasie kryzysu ludzie wymyślają sobie nowe miejsca koncertowe, fajne projekty, o których wcześniej nie myśleli. Wszystko po to, żeby przetrwać. I potem z tego powstają kolejne pomysły. Wierzę, że to będzie miało miejsce również tutaj. Ale z drugiej strony, jest coraz więcej świetnie wykształconych muzyków, a mniej miejsc pracy. Jeszcze kilka lat temu działało mnóstwo klubów prywatnych, dzisiaj one już nie istnieją. Kiedyś można było liczyć na sponsorów lokalnych, a dzisiaj bardzo trudno jest znaleźć sponsora, który wspomaga działania kulturalne. Zauważyłam też, że artyści, którzy kiedyś koncertowali mniej, bo mogli na przykład żyć ze sprzedaży płyt, teraz grają więcej, bo ich płyty się nie sprzedają już tak dobrze.

- Być może dlatego ludzie nie kupują płyt, bo są one za drogie?
- Nie dlatego. Po prostu zmieniają się nośniki i niebawem płyty zostaną w ogóle wyeliminowane na rzecz nośników wirtualnych. W Stanach wiele sieciowych sklepów, w których można było kupić płyty, już nie istnieje. Muzykę, która mnie interesuje, kupuję przez internet. Płyty, które chciałabym mieć, w sklepach są praktycznie niedostępne. Poza tym generalnie sprzedaż płyt w ostatnich latach spadła drastycznie.

- Może dzięki temu gwiazdy przyjeżdżają również do nas?
- To prawda. Wykonawcy, którzy kiedyś żyli ze sprzedaży płyt i niechętnie przyjeżdżali do krajów Europy Wschodniej, teraz przyjeżdżają, bo tu wciąż są jeszcze pieniądze. A organizatorzy wolą zrobić jeden koncert rocznie i zarobić sporo pieniędzy, niż męczyć się i organizować dziesięć mniejszych koncertów. To też powoduje, że inni boją się robić mniejsze koncerty w tym czasie, kiedy ma wystąpić gwiazda, bo mogą nie sprzedać biletów.

- Pani na szczęście może grać koncerty i w najbliższym czasie będzie ich sporo nie tylko w Polsce. Promuje pani swoją najnowszą płytę "Man behind the sun - Songs of Nick Drake".
- Zagramy między innymi w Koszycach, Pradze, Wilnie, a w Polsce odwiedzimy Kraków, Szczecin, Słupsk i Warszawę, gdzie damy transmitowany na żywo koncert w radiowej Trójce. Potem wracam do Stanów, gdzie odbędzie się oficjalna amerykańska promocja tej płyty.

- Po Beatlesach tym razem nagrała pani własne wersje piosenek Nicka Drake' a. Jego twórczość była bardzo pesymistyczna. Nie bardzo mi to do pani pasuje.
- O Drake' u pomyślałam od siedmiu lat. Uważam, że jego muzyka jest ponadczasowa. Ona jest bardzo popularna wśród dzisiejszej młodzieży, zarówno w Stanach, jak i w Anglii. To nie jest muzyka tylko jednego pokolenia. Drake śpiewał o rzeczach, które dotyczą każdego młodego człowieka: o czarnych myślach, zniechęceniu do świata, niemożności realizacji własnych marzeń i planów. Po te piosenki sięgało wielu artystów. Mało kto wie, że Elton John na pierwszej płycie zaśpiewał tylko utwory Drake' a. Sam ją wydał w nakładzie 50 sztuk, żeby potem rozdać w różnych wytwórniach.

- Najbardziej znane utwory Drake' a, to takie, w których on sam sobie akompaniował. Pani ma grupę młodych muzyków i dużo większe instrumentarium.
- Ta płyta to nasza praca kolektywna. Gdyby nie chłopaki, to bym jej nie nagrała. To świetni muzycy, a poza tym są z tej samej generacji i współpracują ze sobą również przy okazji swoich solowych projektów. Drake tylko z gitarą nagrał swoją ostatnią płytę, gdy był już w takiej depresji, że nie mógł pracować z nikim innym. W naszej wersji te utwory wcale nie są dołujące. Ta płyta jest nastrojowa i nostalgiczna. Muzyka Drake' a ma tajemnicę, a ja tego właśnie poszukuję. Nie wszystko przecież musi być powiedziane wprost i do końca.

- Część piosenek Drake napisał, będąc pod wpływem narkotyków.
- Niestety. Są piosenki, które bardzo mi się podobały i zastanawiałam się, czy nie wziąć ich na swoją płytę. Byłam ciekawa, jaka jest geneza jego tekstów. Okazało się, że pisał je w czasie, kiedy eksperymentował z narkotykami. Uważam, że aby przeżywać świat, nie musimy sięgać po rzeczy sztuczne.

- Na stałe mieszka pani w Chicago, ale do Polski, do rodzinnego Słupska, przyjeżdża pani często. Z roku na rok chyba coraz częściej. Nie zastanawiała się pani nad powrotem tu na stałe.
- Tak to już jest, że z biegiem lat stajemy się coraz bardziej sentymentalni i chcemy być coraz częściej z bliskimi. Życie na dwóch kontynentach nie jest łatwe, ale ja mam szybką zdolność adaptacji. Bardzo dobrze czuję się zarówno w kraju, jak i w Chicago, gdzie też mieszkam już wiele lat i gdzie pracuję.

- Lubi pani życie na walizkach?
- Nienawidzę walizek. Moje pakowanie zawsze trwa długo, bo staram się ograniczać bagaż do minimum, ale i tak zawsze biorę za dużo. Ale staram się być w tym coraz bardziej perfekcyjna. Na przykład zawsze zabieram tylko miniaturowe kosmetyki. Wysypuję wszystko z kosmetyczki i zabieram tylko to, co jest najmniejsze. Najgorzej jest z ubraniami, bo muszę spakować zarówno prywatne, jak i na scenę.

- Wielu wokalistów jazzowych jest również świetnymi nauczycielami. Nie myślała pani o tym, aby uczyć innych śpiewu?
- Nigdy nie znalazłam metody, aby robić to systematycznie. Ja często jestem w podróży, a żeby mieć wyniki, trzeba cały czas być na miejscu i dbać o rozwój podopiecznych. A w sytuacji, gdy muszę zniknąć na przykład na miesiąc, taka nauka nie ma sensu. Czasem uczestniczę w warsztatach wokalnych i wtedy mogę przekazać młodym ludziom część mojej wiedzy o muzyce.

- W ubiegłym roku podczas koncertów mówiła pani o planach nagrania płyty z pani ulubionymi duetami. Powstanie ona?
- Próbowałam zebrać utwory na taką płytę, ale gdy doszłam do Lennona i McCartney'a, stwierdziłam, że nie umiem wybrać tylko dwóch piosenek tego duetu. Tak powstała płyta "The Beatles Nova" w całości poświęcona temu duetowi. Teraz mam kilka pomysłów. Największym wyzwaniem będzie dla mnie praca nad projektem z utworami jednego z największych kompozytorów współczesnej muzyki polskiej. Czy to się uda, okaże się w ciągu najbliższych miesięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza