Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gronkiewicz-Waltz, Kwaśniewski, Wałęsa i kandydaci z Włocławka. Wybory w gminie Miastko

Konrad Remelski
Odsłonięcie obelisku z okazji "okrągłej" 44. rocznicy powstania Zakładu Rolnego w Słosinku
Odsłonięcie obelisku z okazji "okrągłej" 44. rocznicy powstania Zakładu Rolnego w Słosinku Konrad Remelski
12 lipca wybory prezydenckie, a my postanowiliśmy przyjrzeć się wyborom parlamentarnym i prezydenckim w trzech popegeerowskich wsiach w gminie Miastko - w Słosinku w roku 1989, Przeradziu w 1995 roku i w Domanicy w 1997 roku. Już z pobieżnego przeglądu artykułów w "Głosie Pomorza" z tego okresu wynika, że pegeerowscy wyborcy nie wykazywali większego zainteresowania wyborami, myśląc raczej o tym, co włożyć do garnka i jak przetrwać do kolejnej wypłaty przede wszystkim kuroniówki lub zasiłku z "opieki" niż o programach wyborczych kandydatów na prezydenta RP, posłów czy senatorów.

Raz na ludowo w Słosinku

Przed pierwszymi częściowo wolnymi czerwcowymi wyborami parlamentarnymi w 1989 roku na Święcie Ludowym w Słosinku zjawili się kandydaci na senatorów z regionu słupskiego: Henryk Grzecza, Antoni Szreder i Henryk Gański oraz kandydaci na posłów: Franciszek Klonczyński, Bronisław Luty, Romuald Machaliński, Bożena Krasula i Jan Sieńko. Kandydaci reprezentowali partie: PZPR i ZSL oraz niezależne komitety. Wszyscy przedstawili swe programy wyborcze. Najbardziej malownicze wystąpienie miał rolnik Franciszek Klonczyński spod Borowego Młyna, który zapowiedział, że do Sejmu z batem pójdzie, by "rozgonić to leniwe towarzystwo, które nie chce pomóc polskiemu rolnikowi". Z kolei najbardziej barwną postacią był Henryk Gański, kandydat niezależny z Bytowa.

Jak wspominają starsi mieszkańcy Słosinka, takiego najazdu z gmin Koczała i Miastko - Słosinko jeszcze nie widziało. - Na Święto Ludowe przyjechały zespoły sportowe, reprezentujące państwowe gospodarstwa rolne z Koczały, Dretynia i Miastka. W czasie turnieju rekreacyjnego grano w siatkówkę, odbył się turniej dyrektorów w wędkowaniu, pchnięcie kulą, wyciskanie odważnika, wyścig na szczudłach. W turnieju piłki siatkowej zwyciężyła drużyna z PGR-u Koczała. W zawodach strażackich pierwsze miejsce zajęła drużyna pożarnicza z Zakładu Rolnego ze Świerzenka. W punktacji łącznej I miejsce zajął PGR Miastko i otrzymał puchar przewodniczącego ZW ZMW w Słupsku - pisał wówczas "Głos Pomorza".

Święto Ludowe w Słosinku z wyborami i kandydatami w tle to nie tylko turniej pegeerów, ale i gry i zabawy dla dzieci, występy zespołów wokalnych, tanecznych i instrumentalnych, m.in. z GOK-u w Koczale, orkiestry z Piaszczyny i orkiestry dętej PSM z Miastka. - Wielkim zainteresowaniem cieszyły się pokazy walk karate i zapasów. Handlowcy z Koczały i Miastka przygotowali kiermasze handlowo-gastronomiczne z atrakcyjnymi towarami i artykułami spożywczymi. Dzieci i młodzież obejrzały filmy wideo. Zaprezentowano też wystawę twórczości ludowej. Księgarnia "Dom Książki" przygotowała atrakcyjną sprzedaż książek rolniczych. Nie lada atrakcję dla młodzieży stanowiło spotkanie z komputerem z WOPR z Miastka - relacjonował na łamach "Głosu" miejscowy reporter. Nie zabrakło części oficjalnej. Poza prezentacjami kandydatów dokonano odsłonięcia tablicy pamiątkowej na głazie narzutowym z okazji - jak niektórzy żartowali - "okrągłej" 44. rocznicy powstania Zakładu Rolnego w Słosinku.

Uczestnicy festynu nie przywiązywali dużej wagi do prezentacji kandydatów. Bardziej zainteresowani byli bufetem obficie zaopatrzonym i stoiskami handlowymi, chociaż jeden z kandydatów wzbudził

wśród męskiej widowni szczególne zainteresowanie, częstując ich zachodnimi trunkami. - Trochę gorsze od naszej gorzelanki i bardziej głowa po nich boli - oceniali ich jakość pracownicy pegeeru.

Był rok 1989. Mieszkańcy Słosinka i okolic nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, co niedługo ich czeka: upadek pegeeru, utrata pracy i pegeerowskich profitów (działki, mleko, przydziały paszy) i co za tym idzie - pegeerowska bieda.

Warto wspomnieć, że spośród kandydatów na posłów i senatorów, którzy uczestniczyli w Święcie Ludowym w Słosinku żaden nie uzyskał mandatu.

Przeradź przed drugą turą

W listopadzie 1995 roku odbyła sie druga tura wyborów prezydenckich, w których walczyli - Lech Wałęsa z Aleksandrem Kwaśniewskim. Wśród mieszkańców Przeradzia próbowaliśmy wysondować, jakie mają typy.

Przeradź był wówczas synonimem biedy. Z ponad stu mieszkańców pracę miało pięć osób. Pozostali na kuroniówkach. Dziewięć rodzin żyło tylko z zasiłków udzielanych przez miastecki Ośrodek Pomocy Społecznej. Spośród ponad osiemdziesięciu osób uprawnionych do głosowania, w ostatnich wyborach wzięło udział tylko... pięć osób! Wielu chciało głosować, ale do najbliższego lokalu wyborczego, czyli do Miłocic - prawie dziesięć kilometrów. Nikt nie załatwił im transportu. Samochód we wsi był rarytasem. Przejazd pekaesem w obie strony do urny wyborczej kosztował 3,20 zł. Za te pieniądze można było kupić sobie kilka bochenków chleba.

- Nie głosowałam, bo nikt po mnie nie przyjechał. A jestem chorowita na nogi i co będę pieszo szła - mówiła wówczas rencistka Maria Dzierko. - Gdybym miała głosować, to tylko na Kwaśniewskiego, bo może lepiej będzie. Pani Dzierko po chwili zmieniła zdanie. - Właściwie mógłby być Wałęsa, bo mówili w telewizji, że jak on nie będzie, to wtedy domowa wojna. A my wojen mamy dosyć. Ja nie czytana i nie pisana, a swoje wiem.

Sąsiedzi pani Dzierko - Maria i Józef Cwylowie byli za...Gronkiewicz-Waltz. - Nie głosowałem i nie będę glosował, bo tu nie widzę prezydenta, ani jednego, ani drugiego. To jest wszystko motłoch, a nie prezydenctwo. Jak oni ludźmi kręcą! Jeden kandydat tylko jest - Waltz-Gronkiewicz - przekonywał emeryt.

Na pytanie, dlaczego pani Hanna dostała tak mało głosów, odpowiedział: - To już jest druga sprawa. Tego nie można powtarzać, Wie pan, też już mam swoje lata i swoje wiem. A ci dwaj to się tylko o stołki biją. Ta kobieta dopiero by mogła coś pokazać. To młoda i uczona kobieta. Jakby zamiast Kwaśniewskiego stanęła ona, to by było dobrze, bo ani ten, ani ten jako prezydent nie nadają się. To mi nie wystarczy, że Wałęsa umie przeżegnać się czy coś wpiąć w klapę. Tu trza mieć swoje zdanie. Kiedy trzeba pogłaskać, to pogłaskać, a kiedy uderzyć w stół, to musi pęknąć - radził kandydatom na prezydenta emeryt.

Tylko Wałęsa!

Helena Tryk: - Za Wałęsy się nam polepszyło. Żyjemy nadzieją, że coś się zmieni. Gdyby nie Wałęsa, już dawno by nas nie było. Wałęsa daje nam życie. On tyle zwalczył - Ruskich wypędził, komunę zlikwidował.

Kiedy zapytaliśmy o zlikwidowane pegeery pani Tryk tłumaczyła nam: - Trudno. On wiedział co robi.

Za Kwaśniewskim

Sylwester Biernacki głosował jako jeden z nielicznych mieszkańców Przeradzia. - Ja akurat jestem za Kwaśniewskim, bo najmądrzej mówi z tych wszystkich. W drugiej turze też pójdę na tego samego.

- Panie, dobrze, że mam syna z samochodem, to mnie zawiózł na wybory. Głosowałem na młodego Kwaśniewskiego, bo on jeszcze najmądrzej gada - zwierzył się nam Jan Gasztych, emeryt z 43-letnim stażem pracy w pegeerach. - Głosuję na niego, bo to jest przyszłość narodu. Nie obiecuje, tylko mówi, że Polacy mają swój rozum i wiedzą, kogo wybrać. Wałęsa za dużo kibicuje, a nie robi. Za te pegeery rozwalone ja bym wszystkich powiesił do góry. Ile tu ziemi leży nie uprawianej. Po co tym ludziom płacić kuroniówki. Oni by to samo zarobili w pegeerze. Byłoby zboże, inwentarz i wszystko - dodał emeryt.

Pan Gasztych pamiętał, że w pobliskich oborach jeszcze niedawno było ok. 70 krów i kilkadziesiąt cieląt. Prawie czterysta hektarów ziemi co rok plonowało. Po 89 roku w Przeradziu pozostały rozwalone budynki gospodarcze, zniszczony pałac, walące się chałupy i nieużytki dookoła.

Domanica przed wyborami

We wrześniu 1997 roku przed wyborami parlamentarnymi odwiedziliśmy podmiastecką Domanicę, która za poprzedniego ustroju była jednym z majątków należących do miasteckiego pegeeru. Stały tu obory na kilkaset krów. Wszyscy ludzie mieli pracę. Jednak już wtedy Domanica była na szarym końcu. Kiedy w pobliskim Słosinku ludzie wprowadzali się do bloków z gorącą wodą, łazienkami i centralnym, domaniczanie nie mogli się doprosić o ubikację i kanalizację.

Kiedy upadła "komuna", pracownicy pegeeru poszli na kuroniówki. Od kilku lat biedowali, ledwie wiążąc koniec z końcem. Spośród ponad dwudziestu dorosłych osób raptem kilkoro miało pracę i to tylko tymczasowo. Domanicy zabrano jedyny telefon we wsi i zlikwidowano sklep. Rozebrano obory, które były symbolem lepszych czasów. Prawie dwadzieścia rodzin żyło wówczas w nędzy.

- Obiecał nam szef komitetu bezrobotnych, że robota będzie w lesie, ale do końca nie wiadomo. Ja już za wodę od pół roku nie płacę, bo nie mam z czego - opowiada. - Cały czas jadę w sklepie na krechę. Co zarobię, to oddam i tak w kółko - użalał się nam Kazimierz Kancelarczyk.

- A czemu nie mam głosować?

- powiedział wówczas reporterowi "Głosu" Dariusz Stanke. Nie znał jednak żadnego kandydata do parlamentu, bo nikt się taki w Domanicy nie zjawił. - W telewizji oglądam tę propagandę, ale co z tego, jak u nas na "dwójce" tylko Bydgoszcz dają. A na co mi taki kandydat z Torunia czy Włocławka, To jest jednak głupota, co oni gadają w tej telewizji - powiedział.

Piotr Dróżdż, ojciec dziewięciorga dzieci też nie wiedział jeszcze, na kogo zagłosuje. - Chciałbym na takiego, co będzie szedł za bezrobotnymi. Za komuny pracy było w bród, a teraz jest ciężko. Pegeerowcy zostali oszukani. Co mamy robić? Jaki rząd by tam nie powstał, to i tak o nas zapomni. - Będę głosował, ale nie wiem, kiedy te wybory są. Czy będzie jakieś zawiadomienie? - pytał Stanisław Kos.

- Przecież zawsze głosowałem, to i teraz pójdę - to głos Tadeusza Oleksiejuka.- Ano, mam swój typ, ale nie chcę go zdradzić. Chociaż nie wiem, czy jak zagłosuję na tę partię, czy to pomoże naszym ludziom. Prawie wszystkie partie już były przy władzy i co z tego wyszło? Balcerowicz obiecuje, "Solidarność" obiecuje, ale przecież byli przy władzy i co mamy? - zastanawiał się.

- Właśnie przed chwilką z żoną gadaliśmy o wyborach. Jeszcze nie doszliśmy do porozumienia, czy pójdziemy, czy nie, czy w ogóle się opłaca. Bo wziąć poprzednie wybory i jeszcze poprzednie, była rozmowa z kandydatami na radnych, obiecywali gruszki na wierzbie. I z tego nawet nie wyszło tyle, co brudu za paznokciami - zwierzał się Aleksander Kozicki.

- Panie, po wyborach koryto zostanie to samo - przekonywał Bronisław Stanke, wychowujący samotnie dwoje dzieci. - Może jeszcze nie po tych wyborach, ale kiedyś na pewno się coś tu u nas zmieni. Świat się przecież cały zmienia, to i Domanica też musi.

Takie to były dywagacje wyborców z popegeerowskich podmiasteckich wsi przed wyborami, odbytymi jeszcze w ubiegłym wieku.

Zobacz także: WYBORY 2020: komentarze po debacie STUDIO

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza