Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grupa przestępcza w Ministerstwie Finansów. Resort tłumaczy: "Jednostkowe przypadki się zdarzają"

Leszek Rudziński
Leszek Rudziński
„Jednostkowe przypadki zachowań niezgodnych z prawem zdarzają się w każdej organizacji” - odpowiedziało dziś Ministerstwo Finansów na doniesienia medialne, mówiące o aferze w resorcie.
„Jednostkowe przypadki zachowań niezgodnych z prawem zdarzają się w każdej organizacji” - odpowiedziało dziś Ministerstwo Finansów na doniesienia medialne, mówiące o aferze w resorcie. Fot. Wojciech Gadomski / Polskapresse
„Jednostkowe przypadki zachowań niezgodnych z prawem zdarzają się w każdej organizacji” - odpowiedziało dziś Ministerstwo Finansów na doniesienia medialne, mówiące o aferze w resorcie. Chodzi o bliskiego byłego współpracownika szefa NIK Mariana Banasia, który od początku roku siedzi w areszcie pod zarzutem kierowania grupą wyłudzającą VAT. Sam Marian Banaś twierdzi, że nic nie wiedział o działalności swoich podwładnych. Z kolei opozycja domaga się wyjaśnień od premiera, wskazując, że do złamania prawa doszło, gdy był ministrem finansów.

Szef Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś nie ma ostatnio dobrej prasy. Po aferze z należącą do niego kamienicą z „pokojami na godziny”, czy nieprawidłowościami w oświadczeniach majątkowych, które są pod lupą CBA, okazuje się, że jego byli podwładni na dużą skalę zajmowali się wyłudzaniem podatku VAT.

Dzisiejsza „Rzeczpospolita” podała, że CBŚP wraz z Zachodniopomorskim Wydziałem Prokuratury Krajowej od dwóch lat prowadzą śledztwo w sprawie wyłudzeń VAT dokonanych przez grupę przestępczą kierowaną przez wysokich rangą, byłych już urzędników Ministerstwa Finansów.

Śledztwo zostało wszczęte 11 grudnia 2017 r. Zarzucane podejrzanym przestępstwa dotyczą okresu od listopada 2015 roku do sierpnia 2018 r.

Do tej pory zarzuty w związku ze sprawą usłyszało 15 osób. Dziennik donosi, że wśród nich jest dwóch podwładnych własnie Mariana Banasia, z czasów gdy pracował jeszcze w resorcie finansów.

Jednym z nich jest siedzący od stycznia w areszcie Arkadiusz B. Mężczyzna podejrzany jest o zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą, mającą na celu wyłudzenie VAT i oszustwa podatkowe. Na fikcyjnym handlu sztuczną biżuterią i tarcicą w krajach UE grupa wyłudziła ok. 5 mln zł.

Jak informuje dziennik B. był dyrektorem Krajowej Szkoły Skarbowości (KSS) – kuźni kadr Krajowej Administracji Skarbowej, którą wymyślił i powołał do życia Banaś.

W areszcie przebywa również inny współpracownik obecnego szefa NIK Krzysztof B. – do niedawna wysoki urzędnik resortu, który miał ścigać przestępców, a „skubał" państwo na VAT.

Prokuratura Krajowa zaznaczyła w rozmowie z dziennikiem, że „zarzucane podejrzanym przestępstwa nie mają bezpośredniego związku z pełnieniem przez nich funkcji publicznych".

Na owy związek - przynajmniej pośredni - może jednak wskazywać zatrzymanie trzeciego podejrzanego. W związku z tą sprawą do aresztu trafił również inny do niedawna wysoki urzędnik - Andrzej S., naczelnik warszawskiego urzędu skarbowego, podejrzany o udział w gangu VAT.

Prokuratura Krajowa zaznaczyła w rozmowie z dziennikiem, że „zarzucane podejrzanym przestępstwa nie mają bezpośredniego związku z pełnieniem przez nich funkcji publicznych".

„Trudno uwierzyć, że ten kompromitujący skandal dla rządu i samego „Pancernego Mariana" dotąd nie wypłynął chociażby podczas opiniowania kandydatów na fotel szefa Najwyższej Izby Kontroli” - czytamy w gazecie.

Banaś zaskoczony zatrzymaniami
Do publikacji gazety odniósł się też sam Marian Banaś, przesyłając jej oświadczenie. Szef NIK przekonuje w nim, że w momencie nominacji Arkadiusza B. na dyrektora Krajowej Szkoły Skarbowości nic nie wiedział na temat jego przestępczej działalności.

Dodał, że informacja na temat zarzutów kierowanych pod adresem dyrektora KSS jest dla niego „ogromnym zaskoczeniem".

„Zapewniam, że w przypadku posiadania jakichkolwiek informacji, o których Panie piszą w stosunku do dyrektora KSS - do takiej nominacji by nie doszło – podkreślił w oświadczaniu.

Resort tłumaczy: „Jednostkowe przypadki się zdarzają”
Na medialne doniesienia szybko zareagowało Ministerstwo Finansów. W wydanym dziś komunikacie resort podkreśla, że w Krajowej Administracji Skarbowej zatrudnionych jest ponad 60 tys. pracowników i funkcjonariuszy,a „jednostkowe przypadki zachowań niezgodnych z prawem zdarzają się w każdej organizacji”.

Ministerstwo dodaje, że aby zapobiegać wszelkim nadużyciom w KAS utworzono Biuro Inspekcji Wewnętrznej (rodzaj policji wewnętrznej), w którym pełnią służbę specjalistycznie wyszkoleni funkcjonariusze.

„Zwracamy uwagę, że przed powstaniem KAS tego rodzaju komórka organizacyjna nie funkcjonowała ani w administracji podatkowej, ani w Służbie Celnej. Powołanie jej w strukturze KAS było związane z dbaniem o wysokie standardy i przejrzystość funkcjonowania nowej, skonsolidowanej administracji” - czytamy w komunikacie.

Resort zwraca uwagę, że Biuro Inspekcji Wewnętrznej (BIW), realizuje zadania związane z rozpoznawaniem, wykrywaniem i zwalczaniem m.in.: przestępstw korupcyjnych, przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez pracowników i funkcjonariuszy KAS. BIW zapobiega tym przestępstwom i ściga ich sprawców, a także współpracuje z innymi służbami i organami ścigania w sprawach dotyczących pracowników oraz funkcjonariuszy KAS. Taka intensywna współpraca miała i ma również miejsce w sprawie opisywanej przez media.

„Zaznaczamy, że zarówno Krzysztof B. jak i Arkadiusz B. w momencie zatrzymania nie sprawowali już stanowisk kierowniczych w resorcie finansów, ani nawet nie byli w nim zatrudnieni. Natomiast odwołanie Andrzeja S. ze stanowiska naczelnika urzędu skarbowego nastąpiło natychmiast po jego zatrzymaniu” - głosi komunikat.

Resort dodaje, że przestępstwa związane z wyłudzeniami VAT są „skutecznie ścigane przez właściwe służby, w tym przez KAS. Nikt, kto uczestniczy w przestępczym procederze, nie może czuć się bezkarny”.

Opozycja żąda informacji od premiera: „To działo się gdy był ministrem finansów”

Poseł PO Sławomir Nitras stwierdził, że przedstawione dziś doniesienia medialne są „wstrząsające”. - PiS, który mówił, że walczy z mafiami VAT-owskimi, tak naprawdę wpuścił mafię VAT-owską do Ministerstwa Finansów. Dyrektor Departamentu Kontroli Celnej i Podatkowej odpowiada za wyłudzenie VAT-u z budżetu państwa. Ta sprawa musi być wyjaśniona w trybie natychmiastowym. Żądamy na najbliższym posiedzeniu Sejmu, nawet tej kadencji, od premiera Morawieckiego wyjaśnienia tej kwestii. Również jego osobistej roli, bo ci ludzie zostali zatrudnieni w resorcie, w czasie kiedy on pełnił funkcję ministra finansów – mówił na konferencji prasowej w Sejmie.

Z kolei Barbara Nowacka, przewodnicząca Inicjatywy Polskiej, przypomniała, że jest to kolejna afera , po „aferze hejterskiej” w Ministerstwie Sprawiedliwości. - To nie tylko że „zły Banaś”, „zły Piebiak” ale fatalny dobór kadr, traktowanie Polski przez PiS jako folwark i poczucie całkowitej bezkarności ze strony elit PiS-owskich – napisała na Twitterze.

W jeszcze ostrzejszych słowach sprawę skomentował szef Wiosny Robert Biedroń. - Jako szef NIK wynajmował kamienicę na burdel. Jako minister finansów współpracował z szefem mafii VAT-owskiej. Strach pomyśleć co i z kim Marian Banaś robił jako szef Krajowej Administracji Skarbowej… - stwierdził w mediach społecznościowych.

Z kolei poseł Jarosław Urbaniak z PO stwierdził, że Marian Banaś „dokonał masowych zwolnień w polskich służbach skarbowych i celnych”. - Pozbył się najlepszych i najbardziej doświadczonych. Efekt taki jak zawsze. Nie ma komu ścigać przestępców podatkowych, w tym vatowskich. Niedoświadczeni urzędnicy szukają dziury w całym u małych przedsiębiorstw – oznajmił na Twitterze.

Banaś solą w oku PiS?
O dymisji szefa NIK Mariana Banasia mówi się już od dawna. Miał chcieć tego nawet sam Jarosław Kaczyński, jednak Banaś miał odmówić rezygnacji ze stanowiska. Zaniepokojenie sytuacją szefa NIK wyraził także prezydent Andrzej Duda.

Dziś o taką możliwość zapytany został na antenie RMF FM poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański. Parlamentarzysta, tworzącej z PIS-em koalicję partii, przyznał, że sytuacja Banasia jest problematyczna. - Tu w tej sprawie mamy pewne problemy, bo ta sprawa kładzie się dużym cieniem. To jest problem, co dalej zrobić, bo sytuacja jest trudna - mówił Cymański. Zapytany, czy Banaś powinien podać się do dymisji, odpowiedział: - Może by ułatwił wszystkim tę sytuację. Okoliczności są fatalne, ponieważ cień podejrzenia na niego padł - odpowiedział.

Pensjonat z pokojami na godziny
Opisana przez „Superwizjer” sprawa dotyczy kamienicy szefa NIK Mariana Banasia, którą najemca miał przekształcić w pensjonat z pokojami na godziny. Kamienica miała zostać sprzedana w 2016 r., ale ostatecznie do transakcji nie doszło. Dziennikarz TVN24 ujawnił, że niedoszłym nabywcą nieruchomości jest 30-letni, związany z przestępczym półświatkiem, Dawid O., który jednocześnie prowadził pensjonat w kamienicy ministra.

Banaś: Kamienicę sprzedałem miesiąc temu
Szef NIK odniósł się do sprawy na antenie Polskiego Radia. Zapewnił, że miesiąc temu sprzedał kamienicę, a od dawna się nią nie zajmował, bo była wynajęta. - Właścicielem kamienicy przestałem być miesiąc temu, starałem się ją sprzedać wcześniej, najpierw ją wynająłem. Młody człowiek prowadził tam działalność, nie dostał kredytu, musiałem podjąć inne kroki, miesiąc temu sprzedałem tę kamienicę – mówił. - Znikąd nie miałem żadnej informacji, żeby ktokolwiek narzekał, że cokolwiek złego się działo w tej kamienicy – zapewniał. Podkreślił, że takiej informacji nie otrzymał także od służb specjalnych.

Banaś dodał, że reportaż TVN to „zmanipulowane fakty”. - Jest to ewidentna manipulacja. Prowokacja, by w okresie wyborczym uderzyć we mnie i w rząd, w którym miałem zaszczyt pełnić ważną funkcję – mówił.

Skomentował również swoją rozmowę telefoniczną z najemcą, który miał należeć do przestępczego półświatka. - Jako właściciel przekazałem telefon najemcy. Jednak dałem numer synowi tego pana, to on był najemcą. Widocznie przekazał numer swojemu ojcu, ja tego pana nie znam. Byłem zajęty, nie rozmawiałem długo, nie mam z tymi ludźmi nic wspólnego. To nie ja tą działalność prowadziłem – zapewniał szef NIK.

Oświadczenia majątkowe pod lupą CBA
Banaś odniósł się również do kontrowersji w sprawie swoich oświadczeń majątkowych, które obecnie bada Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Biuro dostało sygnał, że Banaś nie opublikował oświadczenia za rok 2017 (ostatnie dostępne na stronach Biuletynu Informacji Publicznej pochodziło z 2016 r.). Co więcej inne złożone oświadczenia majątkowe ówczesnego wiceministra finansów były nieprecyzyjnie wypełniane. Sprawa dotyczyła m.in. wielkości działek umieszczonych w oświadczeniu, które najpierw miały powierzchnię 370 m i 380 m, a następnie (w marcu 2017 roku) już 3600 m. Wątpliwości celników budziła także sprawa kamienicy w Krakowie
Szef NIK zaznaczył, że kontrola została podjęta na jego wniosek, a on sam wypełniał rozliczania, gdy „był bardzo zajęty prowadzeniem skutecznej walki z całymi środowiskami mafijnymi” i organizacją Krajowej Administracji Skarbowej. - To była z mojej strony nierzetelność pewnego rodzaju, że pomyliłem się z powierzchniami działki – stwierdził.

Kredyt pominięty w oświadczeniu majątkowym
Jak ujawnił „Superwizjer”, do hipoteki krakowskiej kamienicy wpisano zabezpieczenie kredytu w wysokości 2,6 mln zł, udzielonego przez Bank Ochrony Środowiska kontrolowany przez Skarb Państwa. W 2017 r. kredyt otrzymała firma Jakuba Banasia, syna prezesa NIK. Marian Banaś owego kredytu nie uwzględnił jednak, wymieniając kamienicę w swoim oświadczeniu majątkowym.

Spółka jego syna nie ma natomiast obecnie siedziby, a jej pracownica twierdziła, że trwa przeprowadzka z Krakowa do Warszawy.

Na antenie Polskiego Radia Marian Banaś przekonywał, że nie musiał jej wpisywać do oświadczeń majątkowych, bo nie była wymagalna. Jako ojciec chciał pomóc synowi, więc zgodził się zabezpieczyć jego kredyt swoją nieruchomością.

POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Grupa przestępcza w Ministerstwie Finansów. Resort tłumaczy: "Jednostkowe przypadki się zdarzają" - Portal i.pl

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza