Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gryf Słupsk: krajobraz po bitwie

Rafał Szymański
Rafał Szymański
Do piłki skaczą Rafał Bobrowski z Gryfa Słupsk i Łukasz Stasiak z GKS Przodkowo. Jeszcze wiosną grali w jednym zespole. Jesienią przyszło im walczyć przeciwko sobie.
Do piłki skaczą Rafał Bobrowski z Gryfa Słupsk i Łukasz Stasiak z GKS Przodkowo. Jeszcze wiosną grali w jednym zespole. Jesienią przyszło im walczyć przeciwko sobie. Krzysztof Piotrkowski
Cztery miesiące i... starczy. III liga zakończyła zmagania. Dla Gryfa Słupsk był to frustrujący czas - obnażył skromność składu i jego jakość.

A przed rozpoczęciem rozgrywek wydawało się, że słupszczanie nie muszą być chłopcem do bicia. Kilku doświadczonych zawodników pamiętających jeszcze niedawne dobre występy w III lidze w barwach Gryfa i Pomorza Potęgowo mogło być gwarantem jakości gry już po powrocie o klasę wyżej z IV ligi.

Rzeczywistość szybko i brutalnie zweryfikowała plany. Słupszczanie mieli kłopoty z dwiema najważniejszymi rzeczami w futbolu: zdobywaniem i traceniem goli.

Praktycznie do dzisiaj gryfici nie odkręcili się po stracie podstawowego strzelca z IV ligi - Łukasza Stasiaka. On latem wykorzystał ofertę (jak się teraz okazuje, było to dobre posunięcie, skorzystały na tym obie strony) z GKS Przodkowo i odszedł, by zdobywać gole tam. Po rundzie jesiennej jest z 11 bramkami wiceliderem najlepszych strzelców ligi. Trudno było w biegu znaleźć jego zastępcę. Patrykowi Pytlakowi dokuczały kontuzje, pozyskany z Jantara Ustka Radosław Terefenko nie jest typem klasycznego strzelca, gdyż przy swoich ograniczeniach technicznych potrafi wykończyć akcję, gorzej z jej wykreowaniem.

Defensywa słupszczan okazała się najgorsza w lidze, chociaż Gryf nie zajmuje przecież ostatniego miesjca. O takim wyniku decydowały błędy indywidualne, ale także ubytki. W IV lidze w pomocy i defensywie słupszczanie grali z doświadczonym Jarosławem Felisiakiem i młodym, ale szybko nabierającym ogłady Krystianem Klawikowskim. Przed jesienią odeszli, co miało także wpływ na zgranie formacji i poszukiwanie nowych ustawień.

Do tego doszło długie łapanie formy przez niektórych po grze latem w beach soccera i wysoka poprzeczka zawieszona przez rywali.

Oczywiście za tym wszystkim stoi też brak pomocy ze strony miasta, słabość organizacyjna klubu, boleśnie jeszcze napiętnowana przez prowadzący rozgrywki Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej. To doprowadziło także do zamknięcia stadionu na cztery mecze dla kibiców.

Mimo tej biedy Gryf - jako klub i drużyna - potrafi zachować twarz. Nie poddaje się, stanowi jedność i potrafi robić prezenty kibicom (wygrana w Koszalinie z Gwardią). Na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w których odpuszczał przed czasem (z Arką II w Gdyni). I to jest powód do dumy. Gryf wciąż walczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza