Świtek dowozi samochodem dostawczym meble klientom. Kilka dni temu zawiózł je lokatorowi bloku przy ul. Władysława IV. Były ciężkie. Wjechał częściowo na chodnik osiedlowej uliczki, aby zaparkować najbliżej klatki.
To niezgodnie z przepisami, więc przyjechała go ukarać Straż Miejska.
Funkcjonariuszka z numerem służbowym 021 dała mu mandat w wysokości 100 zlotych, a gdy Świtek tłumaczył, że szybko rozładuje meble, odjedzie i prosi tylko o pouczenie, stwierdziła w dowodzie rejestracyjnym brak ważnych badań technicznych. Wezwała policję.
- Z drobiazgu zrobiła się afera - mówił nam Świtek. - Policja dojechała dopiero po godzinie. Przez cały ten czas strażnicy czekali w radiowozie SM z pracującym silnikiem. Było im zimno i w ten sposób się grzali. To chyba jest wykroczeniem, bo nie można w terenie zabudowanym stać tak długo z włączonym silnikiem.
Zadzwoniliśmy do Waldemara Fuchsa, komendanta SM. Obiecał zbadać sprawę, zwłaszcza to, czy wóz miał włączone bulaje. Dodał, że jeśli nawet - i jeśli faktycznie strażnicy przez godzinę siedzieli w aucie z włączonym silnikiem - i tak zapłacą za przepalone paliwo.
- Ten pan mógł się nie zgodzić na mandat - wyjaśnił Fuchs. - Wówczas sprawę zbadalibyśmy jeszcze raz. Jeśli tylko dowoził meble, możliwe, że odstąpilibyśmy od karania. W uzasanionych przypadkach tak robimy - powiedział Fuchs i przytoczył liczby.
W 2008 roku na 3.000 mandatów wymierzonych przez Straż Miejską w Słupsku przypadło aż 2.600 pouczeń.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?