Chociaż nie od muzyki zaczął się finał 55. FPP, to zacznę właśnie od niej, ze względów oczywistych - ona jest najważniejsza. Pierwsze miejsce tego koncertu i kto wie, czy nie całego festiwalu, trafia (w mojej ocenie) do Elżbiety Stefańskiej, Królowej Klawesynu, córki Wielkiej Damy Polskiej Pianistyki Haliny Czerny-Stefańskiej. Tej drugiej artystce cały wieczór był dedykowany, w 20. rocznicę Jej śmierci. Inaugurowała I FPP Chopinem i była gwiazdą jeszcze dziesięciu jego edycji.
Pani Elżbieta, w formie fizycznej i, przede wszystkim, artystycznej jest przeogromnej. Drobna, charakterystyczna sylwetka przyciąga wzrok, nawet jeżeli zasłaniają ją mikrofony, podium dyrygenta, sam dyrygent i inni muzycy. Zagrała idealnie wprost bardzo znany V Koncert Brandenburski D-dur Bacha i porywająco zaprezentowała utrzymany w transowym, jednostajnym rytmie, szalony w wyrazie Koncert klawesynowy Henryka Mikołaja Góreckiego. Gdyby jeszcze lepiej nagłośniono jej finezyjny, delikatny z wyglądu klawesyn (kopia 18-wiecznego instrumenty wielkiej klasy)... Może na próbie brzmiał mocniej, ale kiedy salę wypełniła publiczność, czasem było go za mało.
Artystce towarzyszyła Orkiestra Polskiej Filharmonii "Sinfonia Baltica" w Słupsku pod dyrekcją Rubena Silvy, a w Bachu dodatkowo dwie członkinie tego zespołu jako solistki - flecistka Anna Uzarek i skrzypaczka Joanna Trojanowska. W kuluarach bardzo chwalono filharmoników i dyrygenta, który, przypomnijmy, bywa już w Słupsku tylko gościnnie, gdyż objął funkcję dyrektora filharmonii w Kaliszu. W Słupsku przejął po nim dyrektorską pałeczkę (nie - dyrygencką) pianista Bogdan Kułakowski.
Na koniec czwartkowego wieczoru, przy nieco mniejszej publiczności (późna pora zrobiła swoje), zabrzmiał XVII Koncert fortepianowy A-dur Mozarta w wykonaniu, mistrzowskim, Marka Brachy. Prowadzący koncert Andrzej Zborowski (w świetnej formie, zabawny, erudycyjny, wyluzowany, cudownie nawiązujący kontakt z publicznością) mówił, że Mozart to jak rentgen dla wykonawców. Prześwietlony pianista wyszedł z tego bez szwanku.
Wcześniej zagrała trójka laureatów Estrady Młodych: Aleksandra Dąbek, Maria Moliszewska, Patryk Morgaś. Czwarty nagrodzony - Eryk Parchański - miał w tym czasie inne zobowiązania koncertowe. Trzeba podkreślić, że szacowny zespół opiniujący, pracujący pod przewodnictwem Jana Popisa, dyrektora artystycznego FPP od 22 lat, nagrodził tytułem laureata, cenionym w pianistycznym świecie, wszystkich uczestników tegorocznej EM. Otrzymali oni w nagrodę także koncerty, które odbywać się będą w całej Polsce.
No i przewrócony przeze mnie do góry nogami porządek finału wraca na odpowiednią pozycję. Wieczór rozpoczął się od niezwykle miłej dekoracji - wicewojewoda Mariusz Łuczyk przypiął do klapy marynarki Walentego Szymczewskiego medal Zasłużony dla Kultury. Pan Walenty to pedagog, muzyk, propagator sztuki, od wielu, wielu lat członek zespołu organizacyjnego FPP i Słupskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Brawa, panie Walenty! Potem Mieczysław Jaroszewicz, prezes STSK, dziękował wszystkim za udział - artystom, konferansjerom, filharmonii, Muzeum Pomorza Środkowego, instytucjom finansującym FPP i sponsorom, wreszcie swoim koleżankom i kolegom ze STSK.
A skoro już wszystko, co ważne, odnotowane, na koniec garść drobiazgów. I nie mówcie, że na nie nie czekacie. Tytuł najpiękniejszej kreacji trafia do Elżbiety Stefańskiej. Przywdziała szaty wspaniale układające się warstwowo, w kolorze czarnym i szarym, z dodatkiem koronek i srebrnymi przebłyskami. Cudo. Na widowni wiosenną kwiatową zielenią wybijała się Maria Pietryka-Małkiewicz, polonistka, mistrzyni słowa, twórczyni literackich konkursów dla dzieci i młodzieży (kiedyś im. Chotomskiej, obecnie - Witkacego). Przypadkiem zupełnie poznałam też posągową kobietę w dawnym stylu, która przyciąga moje oko na którymś już z kolei FPP. To Aneta Duda, zafascynowana XIX wiekiem, pani doktor, której rozprawa doktorska o Radziwiłłach szykowana jest do druku.
Chciałabym w tym słoju miodu umieścić łyżkę dziegciu. To wspaniale, że pani prezydent i niektórzy radni wspierają FPP swoją stałą obecnością, a ratusz - gotówką. Tym bardziej widać brak pani dyrektor wydziału kultury. Być może ma ważne powodu, które uniemożliwiają jej przychodzenie na koncerty, ale to nie o to właściwie chodzi, lecz o brak zaangażowania w promocję tej najważniejszej w Słupsku imprezy muzycznej. Organizatorom i szacownemu festiwalowi przydałoby się nowoczesne, kreatywne spojrzenie osoby młodej. Nawet szalone pomysły. Żeby całe miasto od nim gadało, widziało go, doceniło. Żeby mieszkańcy byli z niego dumni. I żeby szła ta fama na całą Polskę. Jeżeli mamy bowiem w Słupsku jakąś prawdziwą, naszą własną markę, to jest to właśnie FPP.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?